Dustin Kensrue i spółka, po dwóch latach od wydania znakomitego "Beggars", powracają z nowym albumem. Amerykanie są bardzo kreatywni, dzięki czemu ich fani regularnie otrzymują nową porcję muzyki swoich ulubieńców.
To już ósmy krążek w ich karierze, która nigdy nie została skażona słabą płytą. Słowo "Thrice", widniejące na okładce niezmiennie od jedenastu lat, stanowi gwarancję jakości. Miałem jednak pewne obawy. Wiadomo, że każdemu prędzej czy później może przydarzyć się obniżka formy. Słuchając pierwszy raz "Major/Minor" z każdym kolejnym utworem zyskiwałem pewność, że rzeczone obawy mogę spokojnie odłożyć do następnego razu.
Wydany w 2009 roku "Beggars" ustawił poprzeczkę bardzo wysoko. Thrice udało się wtedy stworzyć właściwie dzieło kompletne. Zróżnicowane kompozycje, zmienne nastroje, wiele wyciszonych, spokojnych partii i kilka żywszych numerów, niepowtarzalny klimat stanowiły o sile tamtych dźwięków. "In Exile", "Doublespeak", "Wood And Wire", ciężko byłoby wskazać najlepszy numer. Kwartet z Kalifornii zapewniał, że nie będzie powtórki z rozrywki, i że "Major/Minor" będzie bardziej żywym i bezpośrednim albumem. Okazało się, że nie kłamali.
Na płycie wciąż obecny jest charakterystyczny dla Thrice, nieco melancholijny, klimat, mimo że utwory faktycznie są mocniejsze. Brzmienie odarto z ciepła i zespół postawił na surowy sound gitar oraz perkusji. Znakomita produkcja sprawia, że płyta brzmi świeżo, naturalnie i, co tu dużo mówić, w jakiś sposób muzyka zyskuje na szczerości. W czasach, kiedy większość indie rockowych bandów ucieka w elektroniczne, taneczne brzmienia, klasycznie rockowe "Major/Minor" stoi w opozycji. To raczej ukłon w stronę starszych rockowych płyt, kiedy nad efekty studyjne i sztuczki produkcyjne przedkładano klimat i szczery wyraz muzyki. I taka jest ona na tym krążku, prosta, znakomicie skomponowana, opatrzona bardzo dobrymi tekstami. Te ostatnie kolejny raz są nasączone chrześcijańskim przekazem, ale nienachalnym. W związku z tym przynajmniej ateistom nie powinny przeszkadzać. Muzycznie nie ma miejsca na nudę, każdy dźwięk ma swój czas i miejsce. Thrice szczęśliwie posiada w swych szeregach również znakomitego wokalistę. Kensrue ma klasycznie rockową barwę i jest po prostu bardzo dobry, dzięki czemu swobodnie operuje głosem. Sprawdza się zarówno w lżejszych partiach, jak i w tych mocniejszych.
Thrice mogli z łatwością nagrać "Beggars 2.0", ale tego nie zrobili. Po raz kolejny nagrywają materiał, który nie schodzi poniżej określonego poziomu, i ponownie jest on inny od wcześniejszego. Póki co, zespół nie lubi się powtarzać. Nagrywał post-hardcorowe płyty, dryfując z każdym wydawnictwem w stronę rocka; za każdym razem pokazując klasę w tym, co robi. Również teraz. "Major/Minor" idealnie wpisuje się w jesienny klimat. Szczere, proste kompozycje i niebanalne melodie sprawiają, że jest to płyta do wielokrotnego słuchania.
Sebastian Urbańczyk