Marillion

Live From Cadogan Hall

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Marillion
Recenzje
2011-02-18
Marillion - Live From Cadogan Hall Marillion - Live From Cadogan Hall
Nasza ocena:
9 /10

Marillion uwielbia koncerty, a przy okazji niemal co roku raczy fanów nowymi krążkami DVD. Nic zatem dziwnego, że na luty 2011 zaplanowano kolejne tego typu wydawnictwo. Tym razem jednak nie jest to zapis zwykłego występu, "Live From Cadogan Hall" dokumentuje bowiem akustyczne tour z roku 2009, promujące album "Less is More".

Ostatni przystanek trasy wypadał 7 grudnia 2009 w Londynie, i właśnie to miasto zespół wybrał (nie pierwszy raz zresztą) jako miejsce rejestracji gigu na potrzeby DVD. Marillion zdecydował się przy tym na naprawdę wyjątkową scenerię tego wydarzenia. Cadogan Hall, wzniesiony na początku XX wieku jako kościół, obecnie jest stałą rezydencją słynnej Royal Philharmonic Orchestra. Wystawiane są tu również symfonie Mozarta i inne koncerty muzyki klasycznej. Sala ma bardzo wysoko umiejscowiony strop, scena znajduje się zaś tuż przy ścianie, ozdobionej charakterystycznym łukiem. Umiejętnie puszczone w to miejsce światło daje naprawdę piękny, nastrojowy efekt (co zresztą dobrze oddaje okładka do "Live From Cadogan Hall").

Album "Less is More" składa się z akustycznych wersji starszych kompozycji Marillion, zatem taki charakter miała też cała trasa. Londyński występ, podobnie jak pozostałe w ramach tego tour, dzielił się na dwie części. Podział ten znalazł odzwierciedlenie w sposobie wydania DVD. Krążek pierwszy zawiera odegrany w całości "Less is More", drugi natomiast to dodatkowa porcja przearanżowanych hitów Marillion, odegranych podczas drugiej partii setu.

O tym, że akustyczne wersje utworów Marillion mają niepowtarzalny, kojący, niemal magiczny urok, można było przekonać się już, słuchając "Less is More". W wykonaniu koncertowym kompozycje te nie tylko nie tracą nic ze swego charakteru, ale wręcz, dzięki umiejętnie dobranym światłom i atmosferze samego miejsca, zyskują na klimacie. Tą cząstką magii kapeli udało się bez problemu podzielić nie tylko ze zgromadzoną w Cadogan Hall publicznością, ale także z widzami zasiadającymi przed telewizorem.

Naturalnie, nie ma co rozpisywać się o samym wykonaniu kompozycji, bo przecież wiadomo, że zespół tej klasy nie pozwala sobie ma jakiekolwiek niedoróbki. Prawdziwie  perfekcyjne wykonania i znakomita dyspozycja wokalna Steve’a Hogartha, który nie tylko śpiewał i grał na klawiszach, ale i obsługiwał cymbały młotkowe. Uwielbiam brzmienie tego instrumentu, zwłaszcza że dzięki świetnemu nagłośnieniu słychać było każdy, pojedynczy dźwięk.   

Także pod względem realizacji "Live From Cadogan Hall" to mistrzostwo świata. Obraz krystalicznie czysty i ostry, w czym nijak nie przeszkodziło nastrojowe, oszczędne oświetlenie, utrzymane na dodatek w dominującej czerwonej barwie, za którą obiektywy nie przepadają. Fachowcy od kręcenia i montażu powstrzymali się przed unowocześnianiem czy udziwnianiem materiału. Nie ma zabaw ostrością, dominują dłuższe ujęcia, bez gwałtownych zmian obrazu. Kamera koncentruje się na muzykach, a nie na drobnych szczegółach ich garderoby czy wyłapywaniu pojedynczych zmarszczek na ich obliczach. Zespół jest w centrum uwagi do tego stopnia, że choć całość rejestrowano z użyciem dziewięciu kamer, niemal nie ma tu ujęć publiczności. No, może poza krążkiem nr 2, gdzie chwilami widać znacznie bardziej żywiołową reakcję publiki, która pozwala sobie nawet wstać z miejsc.

Dla fanów, bez dwu zdań, rzecz obowiązkowa. Jestem jednak więcej niż przekonany, że "Live From Cadogan Hall" trafi do wszystkich, ceniących sobie w muzyce nastrój i wyjątkowy klimat. Taka chwila oddechu przyda się każdemu.

Szymon Kubicki