Blind Ego

Preaching To The Choir

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Blind Ego
Recenzje
Grzegorz Bryk
2020-04-15
Blind Ego - Preaching To The Choir Blind Ego - Preaching To The Choir
Nasza ocena:
6 /10

Być może było to pokłosie faktu, że przez bardzo długi czas nazywani byli epigonami, a czasami nawet cover bandem Pink Floyd. Być może gitarzysta Karlheinz Wallner miał trochę tego dość i postanowił pokombinować na boku.

Bo sporo prawdy jest w tym, że RPWL miłością bezwzględną darzyli floydowską twórczość Davida Gilmoura praktycznie do roku 2008 i dopiero na swojej czwartej płycie „The RPWL Experience” (2008) postanowili poszukać nieco innej ścieżki. Kalle Wallner natomiast powołał do życia Blind Ego trzy lata wcześniej, w 2005, czyli zaledwie po pięciu latach (i trzech płytach) od studyjnego debiutu RPWL. Co ciekawe „World Through My Eyes” z 2005 roku był również ostatnią płytą tak ochoczo sięgającą po wątki Floydowskie. Możemy się chyba tylko domyślać, czy solowy projekt Wallnera nie wymusił niejako na kolegach z zespołu wystraszonych, że ich gitarzysta może zechcieć odejść, zmiany muzycznej drogi. Niemniej od tamtego czasu RPWL nagrali kilka naprawdę fajnych i zdecydowanie oryginalniejszych niż przedtem płyt.

Wallner natomiast z Blind Ego powraca od czasu do czasu i to co mu się na pewno udało, to totalnie odciąć się od jakichkolwiek konszachtów ze stylistyką RPWL. Jego zespół jest czymś zupełnie innym. I momentami można tylko odnieść wrażenie, że Kalle Wallner tak się zapatrzył w to by nie powtarzać patentów ze swojej macierzystej formacji, że zapomniał by nie powielać również pomysłów kogoś innego.

„Preaching To The Choir” przypomina mi nieco twórczość progresywnej supergrupy Arena wymiksowanej z Pendragon od czasów krążka „Pure” (2008), choć bez takiej instrumentalnej brawury. Wallner gra wprawdzie z elementami progresji, ale nie jest to prog wirtuozerski, jakoś wybitnie połamany czy biegły instrumentalnie – zresztą tych fragmentów instrumentalnych jest tu niewiele. Blind Ego stawia raczej na skondensowaną formę łączącą hard rock, metal i dużo wpadających w ucho melodii, to album o bardziej piosenkowym niż formalnie wielopoziomowym charakterze.

Gitara Wallnera najczęściej riffuje na hard rockowo, choć czasem dopala się metalem albo sięga po charakterystyczne łamańce Adama Jonesa z Tool („Preaching To The Choir”, „Line in The Sand”, „The Pulse”). Bardzo dobrze wypadają solówki – Kalle udowadnia, że pod palcami nie ma tylko wysokie dźwięki Davida Gilmoura, ale nie jest mu obcy choćby shred albo ciągoty ku eksperymentom. W klimacie muzyki można się dopatrzeć również atmosfery The Porcupine Tree czy albumów, w których brał udział Neal Morse.

Przeważają tu numery hard rockowe z elementami progresji, które mogłyby być całkiem chwytliwe, gdyby nie zostały przytłumione lekko nihilistyczną otoczką – takie są „Massive”, „Preaching To The Choir”, „Line in The Sand” czy „Broken Land”. Nieco więcej powietrza przeciska się do „In Exile”, w którym gitary są zdecydowanie „kolorowsze” i żwawsze, a taki „Burning Alive” ma w sobie coś ze stadionowości U2. „Dark Paradise” i „Heading For The Stars” wybuchają wzniosłymi refrenami na tle popiskującej gitary. Całość wieńczy „The Pulse” z hipnotyzującym bitem i gitarami oraz istotną dla tworzenia przestrzeni w utworze rolą elektroniki. Gdyby wokal Scotta Balabana podmienić na Stevena Wilsona numer mógłby się znaleźć choćby na „Fear of a Blank Planet” Porcupine Tree.

Nowa płyta Blind Ego to kawał solidnej roboty, choć chyba zbyt rzemieślniczej by porwać. Trochę brak tu brawury, czegoś ekscytującego. Więcej jest tu matematyki, mechanicznego odtwarzania i trzymania się poprawności. Nawet jeśli numery miały w sobie pierwiastek hard rockowej zadziorności, to spiłowano ją w studio, coś stłumiło ich dynamikę. To wciąż dobra płyta od Karlheinza Wallnera, ale nieco za mało w niej życia.