Krakowski Stonerror to grupa już gotowa na fajne granie: z konsekwentnie realizowanym pomysłem na brzmienie i odpowiednio charakterystyczną, niebanalną estetyką.
Przynajmniej w studyjnej odsłonie. Bez wątpienia w trzymaniu specyficznego klimatu pomocny był Maciej Cieślak – twórca odważny i bezkompromisowy, lider przełamującej rockowe bariery Ścianki. I rzeczywiście gdzieś tę specyfikę twórczości odpowiedzialnego za produkcję „Widow in Black” Cieślaka da się dosłyszeć również w muzycznym anturażu Stonerror. Zespól stanowi czterech facetów: Jarosław Daniel i Łukasz Mazur na gitarach, ten drugi jest również wokalistą; Jacek Malczewski na basie i Maciej Ołownia za zestawem perkusyjnym. Oczywiście do nagrań swoje momenty dorzucił również Maciej Cieślak.
Zespół brzmi trochę jakby był wyrwany z przeszłości. Skradziony z rozpsychodelizowanych lat '70 i dziwnym trafem przeniesiony do XXI wieku - w tym aspekcie przypomina nieco wodzisławski Gallileous na albumie „Stereotrip”, choć nie grają aż tak ciężko, ale również niedawny, kapitalny album Neal Cassady „Later Than You Think”, ale i w tym przypadku są zdecydowanie bardziej psychodeliczni niż alternatywni. Vintageowy sound idealnie spaja się z całą masą fragmentów zakorzenionych w psychodelicznym rocku, całość została tak wyprodukowana, by dało wyczuć się kurz, nieco brudu i po prostu echa przeszłości wydobywające się ze starutkich wzmacniaczy.
Rdzy i chropowatości dodają wycieczki w kierunku grunge i brzmień stoner rockowych – te drugie są zresztą na krążku ważne i dominujące, by nie powiedzieć, że definiują styl Stonerror. Bardzo mocnym punktem są wyraźnie zaznaczone linie basu, najczęściej wprowadzające w psychodeliczny trans („Ships on Fire”, „Tumbleweed”), z drugiej strony nieźle szaleje też perkusja Ołownia. Gitary potrafią zagrać mantrycznie, pociągnąć przedziwne, odrealnione solówki („Hellfire”, „Asteroid Fields”), ale i zaserwować chwytliwy riff. Wokale Mazura są odpowiednio wepchnięte w miks i tak jak całość trzymają atmosferę psychodelicznych bandów przełomu lat '60 i '70 z Iron Butterfly, wczesnym Hawkwind, rockowymi Grateful Dead i Velvet Underground na czele.
„Widow in Black” to interesujące nagranie dla tych, którzy lubią grzebać w przeszłości i wyciągać stamtąd ciężką, psychodeliczną atmosferę, przybrudzone brzmienie gitar, stonerowe zagrywki i mocno anachroniczny sound, który buduje klimat całości. Na polskiej scenie nie mamy takich zespołów wiele, ale niemal każdy jest warty uwagi, a Stonerror tą estetyką po prostu bawią się dobrze.