Tomasz Wasyłyszyn, lider formacji Cytadela, zabiera słuchacza do źródeł mroku, i pewnie chciałoby się podróży jak ta Marlowa do jądra ciemności, ale paradoksalnie jest to jednak wycieczka wyjątkowo pogodna, wręcz słoneczna.
Cytadela to kolejny zimnofalowy zespół pamiętający jeszcze czasy industrialnego PRLu i jarocińskich festiwali, który powrócił po wielu latach niebytu (reaktywował się w 2018 roku). W ostatnim czasie mieliśmy przecież „Kult” od Made in Poland, „Miłość w dobie hejtu” od Cipiersi i „Czarny gotyk” formacji Gardenia. I o ile w Gardenii tej czerni rzeczywiście było sporo, tak Cytadela mroku poskąpiła, nie jest to już ociekająca wilgocią cytadela, a raczej pastelowy pałacyk. To dziwne, bo jeszcze w 2011 na albumie „Bękart” – ostatnim przed drugim zawieszeniem działalności w tym samym roku - pesymizmu było więcej, tak jak i na „Królowej Śniegu” (2006). I dopiero chyba solowy krążek Wasyłyszyna „Vü=MC2” (2017) trochę rozgonił stalowe chmury znad jego dźwięków.
Na „Do źródeł mroku” mamy za to niemal manifestacyjną gloryfikację życia w podkolorowanym kobiecym chórkiem „Chce mi się żyć”, pełne ciepła i aż do przesady tęczowych, zdecydowanie za słodkich klawiszy w „Zaufaj aniołom” i „Stoimy na dwóch mostach” czy kołysankę „Piękne chwile”. Bliższe to kluchom od Rezerwatu niż Jarocinowi. Niepozbawiony romantycznych kolorów (głównie za sprawą pianina) jest też „W cieniu samotności”. Oczywiście, zmieniły się czasy, Cytadela ruszyła do przodu, ale czy jest to najszczęśliwszy kierunek dla zespołu, który niegdyś uchodził za czołowego przedstawiciela polskiego cold wave?
Z drugiej strony znalazły się tu również numery trochę ciemniejszego kalibru jak tytułowy, mantryczny i orientalny kawałek tytułowy, w którym na dodatek świetnie snuje się bas i plemiennie bębni perkusja. W „Jesteś tylko szumem” da się wyczuć odległe echa dawnej Cytadeli, choć i tu Wasyłyszyn w pewnym momencie jakby na przekór śpiewa: „jest środek nocy, ale widać blask”. Najbliżej dawnego stoi – nomen omen – „Mauzoleum”. A na albumie znalazły się też bardziej rockowe „W tył zwrot” ubogacone na dodatek hammondowymi brzmieniami, hard rockowymi gitarami i pianinem, całość można by podciągnąć pod stylistykę Republiki oraz „Pierwszy raz w życiu” – naprawdę fajnie zaaranżowany kawałek z nośnym refrenem, budującym tło pianinem i dobrymi wokalizami Anny Ozner.
„Do źródeł mroku” na pewno nie jest albumem jakiego spodziewaliby się fani wcześniejszych odsłon Cytadeli. Również tytuł jest nieco mylący. Wasyłyszyn szuka w muzyce czegoś nowego, dodaje jej barw i pogodniejszych nut. Pytanie tylko, czy jest to dobry kierunek dla kapeli, która w 1990 roku wygrała festiwal w Jarocinie.