Lion Shepherd

III

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Lion Shepherd
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-05-14
Lion Shepherd - III Lion Shepherd - III
Nasza ocena:
9 /10

Rozdział trzeci muzycznej, a zarazem międzykulturowej podróży z zespołem, który w chwili obecnej uchodzi za nadzieję polskiego rocka i odnoszę wrażenie, że jest o krok od wielkiej, międzynarodowej kariery.

Gdy na gruzach formacji Maqama, wokalista Kamil Haidar i gitarzysta Mateusz Owczarek sformowali Lion Shepherd, chyba nikt nie spodziewał się, że w ciągu zaledwie pięciu lat grupa osiągnie tak wiele. Debiutancki, przepełniony melancholią „Hiraeth” (2015) wprawdzie sporo namieszał na rodzimym podwórku art-rocka, ale ile już słyszeliśmy takich płyt, pojawiających się znikąd i równie prędką znikających pod falą bombardujących zewsząd, przeróżnych wydawnictw. Dopiero „Heat” z 2017 roku, album zdecydowanie bardziej przebojowy i jeszcze mocniej podrasowany bliskowschodnimi motywami, potwierdził że Lion Shepherd chcą wyważyć drzwi do wielkiego grania i mają na to pomysł oraz umiejętności, a trasa z Riverside tylko pomogła dotrzeć grupie do większej rzeszy odbiorców, głównie tych rozmiłowanych w rocku progresywnym. Tyle że Lion Shepherd prezentują swoją wersję art-rocka - z wpływami orientalnymi, world music i folkiem - właśnie to stanowi o niepowtarzalności ich brzmienia. W międzyczasie do duetu dołączył znakomity perkusista Maciej Gołyźniak – wcześniej znany chociażby z występów w alternatywnej formacji Sorry Boys. Tak Lion Shepherd stali się trio, a obecność Gołyźniaka bez wątpienia dodała mocy zespołowi, który nowy album postanowił zatytułować po prostu „III”, jakby dając do zrozumienia, że teraz jest ich trzech.

Cóż, warto było czekać na każdą chwilę nowego materiału Lion Shepherd. I jasne, wpływy bliskowschodnie i muzyki świata robią swoje, ale ten zespół to przede wszystkim trójka muzycznych indywidualności o szerokim spektrum zainteresowań. No i niezgorsi instrumentaliści. Choćby Mateusz Owczarek, którego gitarową karierę rozpędziło zwycięstwo w konkursie Solo Życia. Na „III” potrafi zaimponować. Jego gitara obraca się w przeróżnych gatunkach i stylistykach, zachwyca techniczną biegłością, erudycją i ekspresją. W otwierającym krążek, nieco riverside’owym "Uninvited" ryczy i łamie się na djentowo, w "Vulnerable" serwuje rwaną, neurotyczną solówkę pełną zaciętości i wściekłości, w "Toxic" kołysze przecudnymi frazami i podciągami zbliżającymi ją do stylu Davida Gilmoura (w szczególności tego z "Comfortably Numb"). W "World On Fire" z kolei jest szybko i piskliwie, a w "What Went Wrong" nieomal bluesowo i delikatnie, może nawet trochę jak u Marka Knopflera. W "The Kids Are Not All Right" można wyczuć lekki posmak grunge'u. Owczarek nie zapomniał też o akustyku, który stanowił podstawę brzmienia debiutanckiego "Hiraeth" - tu akustyczne granie pojawia się chociażby w "Uninvited" i osadzonym w orientalnych klimatach "Fallen Tree" ponownie wybuchającym pełną emocji solówką czy kończącym się potężną ścianą dźwięku "Good Old Days". Dodajmy, że Owczarek zagrał też na arabskiej lutni oud i irish bouzouki, dodającymi numerom bliskowschodniego kolorytu.

Gitarzysta z płyty na płytę ewoluuje, poszerza warsztat i muzyczne horyzonty - spora w tym zasługa kolegów z zespołu. Wokalista Kamil Haidar adoptuje przecież do Lion Shepherd wpływy muzyki wschodu i folku, a najogólniej world music. Te bliskowschodnie wpływy stanowią zresztą o oryginalności soundu zespołu, a na "III" jest ich bodaj najwięcej w dotychczasowej dyskografii, przy jednoczesnym zachowaniu bardzo rockowej i przystępnej formy. Jednak Lion Shepherd na inne inspiracje się nie zamykają, stąd w otwierającym album "Uninvited" pojawiają się słowiańskie zaśpiewy. To dodaje muzyce rozmachu, tak jak chórki w "May You All Live In Fascinating Times", sekcja instrumentów smyczkowych w "The Kids Are Not All Right", wtręty elektroniczne (choćby "Toxic"), fortepian czy przebogate instrumentarium, włączając w to przeróżne perkusjonalia ("Good Old Days", "Vulnerable").

Maciek Gołyźniak natomiast po raz kolejny udowodnił, że jest perkusyjnym architektem. To następny w Lion Shepherd muzyk potrafiący odnaleźć się w przeróżnych klimatach, od bębnienia metalowego, poprzez world music, na popie kończąc. Jak zwykle u Gołyźniaka groove jest fantastyczny i mocny, technika zaawansowana, a nieszablonowe podejście do tematów imponujące. Z drugiej strony potrafi on też zagrać bardzo spokojnie, jak w "What Went Wrong", utworze, który na swojej płycie chciałby mieć pewnie nawet i Peter Gabriel. Gołyźniak w Lion Shepherd jest jak nowy silnik napędzający tą maszynerię.

Na "III" doskonale słychać wpływy każdego z muzyków, to w jaki sposób się uzupełniają i wzajemnie inspirują do spoglądania na muzykę dalej i szerzej. To chyba w Lion Shepherd najlepsze, że nigdy nie wiadomo, w którym kierunku pójdą, co jeszcze zaproponują, czego się od siebie nauczą, by pokazać to słuchaczom. Zyskuje tylko muzyka, coraz bogatsza, barwniejsza, lepiej zaaranżowana i pełniejsza. Całość podkreśla kapitalne brzmienie wykręcone przez Roberta Szydło – miękkie, ciepłe, z instrumentami wybrzmiewającymi w punkt. Zresztą Szydło zaserwował też kilka naprawdę niezłych linii basu.

Na rozdział trzeci Lion Shepherd warto było czekać i jeśli ten fenomenalny krążek nie otworzy im drzwi do wielkich scen, to powinni je wyważyć sami.