South Of Reality
Gatunek: Rock i punk
Les Claypool i Sean Lennon wracają z drugim albumem. Czy równie udanym, jak debiut sprzed trzech lat?
Podejrzewam, że gdy w 2016 roku basista Primus i potomek legendarnego Beatlesa, niczym duet Szalonych Kapeluszników wyskoczyli znienacka z pierwszym albumem projektu The Claypool Lennon Delirium, zaskoczyli nie tylko mnie. Znakomity "Monolith of Phobos" z miejsca okazał się jedną z najlepszych premier roku, doskonale odświeżając psychodeliczno-progresywną szufladę i łącząc wodę z ogniem. Firmowe basowe pochody Lesa Claypoola z iście beatlesowskimi melodiami i głosem Seana Lennona. Uwielbiam takie niespodzianki. Kolaboracja duetu na szczęście nie okazała się jednorazowym przedsięwzięciem. Panowie trochę koncertowali i pracowali nad kolejnym krążkiem, który właśnie ujrzał światło dzienne.
"South Of Reality" to właściwie bezpośrednia kontynuacja "Monolith of Phobos". Co jednak najważniejsze - równie udana, bez trudu wytrzymująca porównanie z poprzednim albumem. Ponownie z nagraniem całości duet uporał się samodzielnie, choć tym razem w trzech utworach ("Amethyst Realm", "Boriska" i "Cricket Chronicles Revisited - Part I, Ask Your Doctor, Part II, Psyde Effects") partie perkusji nagrał Paulo Baldi, koncertowy bębniarz zespołu. Tak czy owak ścisła współpraca Claypoola i Lennona, którzy najwyraźniej wciąż nadają na tych samych falach, pozwoliła zachować komplet charakterystycznych elementów dla zespołu po uszy zanurzonego w melodyjnej, podlanej psychodelicznym kwasem progresji. Nie ma tu jednak mowy o powtarzalności, bowiem panowie zatroszczyli się o sporo nowych patentów. Szukając - nieco na siłę, ale dlaczego nie spróbować - analogii między obydwiema płytami tego projektu a ich okładkami można stwierdzić, że zdecydowanie bardziej kolorowy i kosmiczny cover "South Of Reality" zdaje się wskazywać na jeszcze większe zróżnicowanie nowego materiału. I tak jest w istocie.
"South Of Reality" dosłownie skrzy się kolorami. Les Claypool i Sean Lennon - pozostając przy porównaniach z Alicją w Krainie Czarów - są niczym krzyżówka Białego Królika oprowadzającego słuchacza po swym bajkowym świecie z częstującym grzybkami Panem Gąsienicą. Na szczęście również i tym razem ewentualne tendencje Lesa Claypoola do nadmiernych szaleństw zostały skutecznie zneutralizowane melodyką i, mimo wszystko, piosenkową formą kompozycji. Co więcej, mam wrażenie, że to co zostało zapożyczone z rodzinnego dziedzictwa Seana Lennona jest tu jeszcze bardziej zaakcentowane. Innymi słowy, materiał bywa jeszcze bardziej beatlesowy niż debiut, o czym świadczą choćby takie kompozycje, jak "Blood and Rockets - Movement I, Saga of Jack Parsons - Movement II, Too the Moon", "Boriska" czy "Like Fleas" oraz wiele innych elementów w pozostałych kawałkach. Warto jednak pamiętać, że wciąż nie są to przeboje do radia. I dobrze.
Po drugiej stronie wahadła mamy takie utwory, jak "Toady Man's Hour" czy zwłaszcza "Easily Charmed by Fools", które brzmią, jakby zostały stworzone po to, by Les Claypool mógł sobie poszaleć. Zresztą, ponownie jego bas jest tu bardzo wyraźnie słyszalny przez cały album. To instrument kluczowy dla całej płyty, w sposób dosłowny prowadzący wszystkie kompozycje i ozdabiający je smaczkami, mogącymi przyprawić o depresję niejednego adepta basowego rzemiosła.
Na "South Of Reality" znalazły się również nieco bardziej rozbudowane formy i przy okazji najlepsze na całym albumie. Myślę tu o znakomitych "Amethyst Realm" i "Cricket Chronicles Revisited - Part I, Ask Your Doctor, Part II, Psyde Effects". Pierwszy z nich jest niczym pigułka z potrójną dawką skondensowanej psychodeli, popita koktajlem z czystej melodii. Drugi perfekcyjnie wykorzystuje bliskowschodni mantryczny klimat. Jest jeszcze utwór tytułowy z kosmiczną partią klawiszy. A to przecież nie wszystko, co "South Of Reality" ma do zaoferowania.
Les Claypool i Sean Lennon ponownie dali radę, nagrywając świetny, frapujący i wciągający materiał. The Claypool Lennon Delirium to aktualnie jedna z najlepszych grup, umiejętnie łączących progresję z psychodelią. Jej nieznajomość zasługuje na ulubioną karę Królowej Kier - ścięcie głowy. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest po prostu stracić głowę dla "South Of Reality".