Ponad 25 lat na scenie, a wciąż mnóstwo świeżych pomysłów. Tomku Lipnicki, robisz to dobrze!
Należę do grona słuchaczy, którzy lubią, gdy ich ulubione kapele eksperymentują. Nie mówię tu o nagrywaniu wywrotowych płyt (vide Chris Cornell z Timbalandem), czy też pójścia w pseudo progresję (pozdrowienia dla Iron Maiden). Raczej o dorzucaniu do pojedynczych piosenek jakichś smaczków, których jeszcze nie stosowały. Tu za przykład mogę przywołać elektroniczno-etniczne "Intension" z ostatniej płyty Tool.
I denerwują mnie te wszystkie dinozaury, które z pobłażliwym uśmieszkiem twierdzą, że oni już nic nie muszą i niech się młodzież trudzi. Oni już wymyślili koło i mogą je sobie toczyć po wsze czasy. Może zabrzmię pompatycznie, ale taka postawa trochę kłóci się z moją wizją bycia artystą. Piszę o tym wszystkim, ponieważ chcę powiedzieć, że Tomek Lipnicki jest dla mnie pod tym względem wzorem. Lider Lipali, nigdy nie ustaje w poszukiwaniach. Po odpaleniu szóstej płyty załogi, "Fasady", od pierwszego dźwięku wiem, kogo słucham, ale też co chwilę jestem zaskakiwany.
Czym konkretnie? No to może od początku. Kawałek "Ludzie 1.2" zawiera wstawki, rzekłbym etniczne. Jego zwrotka kojarzy mi się ze słowiańskim folkiem, a gościnny wokal Małgorzaty Zomerlik przypomina twórczość Fiolki. Numerek dwa - "A gdyby tak..." za sprawą melodii ze zwrotki aż prosi się o wrzucenie do radia. Acz Lipali przekornie brudzi go mocniejszym riffem w przejściach.
Numerek trzy, "Kumulacja", leży niedaleko dokonań Voo Voo z przełomu wieków. Jazzowe skale, luźne, Hendrixowskie szarpanie gitary - w tym kraju tak grać potrafią chyba tylko Lipa i Wagiel. Numer pięć - "Wolność". No kurczę, toż to hicior z Juwenaliów (to komplement), przy którym dokonania Farben Lehre, Habakuka czy innego Zabili Mi Żółwia mogą się schować.
"Krajobrazy bez człowieka" - nie dość, że cieszą ucho zgrabną i intrygującą liryką (tytuł mówi wszystko), to jeszcze zaskakują zmianą dynamiki. Delikatna, przyczajona zwrotka (Lipa wyciąga tu chyba najwyższe dźwięki w karierze) po pewnym czasie zmienia się w agresywny refren. "Wschód" - akustyczna ballada (gitara, bas, klawisze oraz smyki), która spokojnie sprawdziłaby się w jakimś małym klubie dla bardów. I wreszcie singlowe "Kawy dwie" - numer, który mógłby znaleźć się w repertuarze, powiedzmy, Pustek.
Mimo tak potężnego rozstrzału stylistycznego "Fasady" są płytą spójną, umiejętnie uszytą i poukładaną. Nie ma tu miejsca ani na nudę, ani na przesyt. Tomek, Łukasz, Adrian i Roman (nowy członek składu) doskonale łączą rozpoznawalny dla Lipali styl z penetracją nowych rejonów muzyki rozrywkowej. I przy okazji udowadniają, że kreatywność nie jest zarezerwowana wyłącznie dla debiutantów.
Jurek Gibadło