Hustler’s Row
Gatunek: Rock i punk
Nuclear Blast wciąż poluje na ciekawe rockowe kapele o retro-sznycie. Najnowszy nabytek, Gentlemans Pistols, zadebiutował w niemieckiej wytwórni swym trzecim albumem "Hustler’s Row".
Anglicy wydają swoje płyty równo co cztery lata, co pozwala im zachować świeżość i daje czas na dopracowanie pomysłów. Podobno większość nowego materiału powstała dość szybko po premierze drugiego, znakomitego albumu "At Her Majesty's Pleasure". Później już tylko dojrzewała, szlifowana i poprawiana w domowym studio wokalisty i kierownika muzycznego gentlemanów Jamesa Atkinsona, a także była sprawdzana podczas występów na żywo. Taka metoda przyniosła pożądany rezultat, bowiem "Hustler’s Row" to bardzo udana kontynuacja dotychczasowych dokonań Gentlemans Pistols. Przesadą są wprawdzie zapowiedzi wytwórni, jakoby był to najlepszy krążek w karierze kwartetu, ale taka już rola wydawcy, który - chcąc nie chcąc - musi aktywnie podkolorowywać, czy wręcz kreować rzeczywistość. Na szczęście, zdecydowanie nie można mówić tu o pudrowaniu trupa, bo "Hustler’s Row" bez trudu broni się sam i buja aż miło znaną mieszanką soczystych riffów, wpadających w ucho melodii i charakterystycznej wokalnej ekspresji Atkinsona.
Rewolucji nie ma, ale są pewne niespodzianki. Jedna z nich rzuca się w uszy już na samym początku płyty. Drugi w trackliście "Devil's Advocate On Call" to bowiem soczysty glam czystej wody, a podwójne harmonie gitarowe pary Atkinson - Steer to prawdziwy vintage'owy majstersztyk. Swoją drogą, Bill Steer w Gentlemans Pistols pozostaje nieco w cieniu dowodzącego zespołem frontmana, ale jego umiejętność łatwego przechodzenia od deathmetalowych dźwięków w Carcass do klasycznych rockowych struktur jest wręcz fenomenalna. Pojawiły się również - choć na razie dość nieśmiałe - harmonie wokalne, które dodatkowo urozmaicają - ponownie sięgając daleko w muzyczną przeszłość - na przykład melancholijny, jeden z lepszych na płycie "Stress And Confusion" (piękny chórek) albo "Lady Teaser", zaśpiewany w ten sposób niemal w całości.
Spośród pozostałych, solidnych i bardzo pistolsowych kawałków warto wyróżnić jeszcze otwierający album, chyba najbardziej przebojowy "The Searcher". Ten utrzymany w szybkim tempie trzyminutowy rocker wiedziony dudniącym basem, doskonale wprowadza w cały materiał wypełniający płytę. Płytę zamkniętą utworem tytułowym, utrzymanym w balladowej konwencji, ponownie wzbogaconym chórkami, w którym sposób śpiewania (choć oczywiście nie barwa głosu Atkinsona) przypomina mi stary Pentagram. Całość nieprzypadkowo wieńczy gitarowa solówka, bo nie dość, że "Hustler’s Row" jest zdecydowanie oparty na porządnym gitarowym brzmieniu, w czym pomaga brak klawiszowego instrumentarium, tak wszystkie solówki, obecne w każdym kawałku, są dopracowane i przede dozowane ze smakiem. Anglicy wciąż na pierwszym planie stawiają riffy i melodię, nie zaś techniczne wygibasy - Steer z pewnością mógłby wystrzelić z pięciominutowym solo, pytanie tylko, po co?
Czekałem na "Hustler’s Row", ponieważ Gentlemans Pistols to jeden z moich ulubionych bandów w tym gatunku i zdecydowanie się nie zawiodłem. Jeśli ktoś obawiał się przeprowadzki kapeli do Nuclear Blast, na pewno nie ma podstaw do niepokoju. To nadal stary, dobry Gentlemans Pistols, który lekko odświeżając swe brzmienie, wciąż robi to, co potrafi najlepiej.
Szymon Kubicki