Mr.Pollack

Black Hawk

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Mr.Pollack
Recenzje
2015-05-25
Mr.Pollack - Black Hawk Mr.Pollack - Black Hawk
Nasza ocena:
7 /10

To idealna płyta dla wszystkich wychowanych na mieniącej się tysiącem barw popkulturze lat 80. Na kinie akcji - koniecznie z VHSu - z Sylvestrem Stallonem, "Top Gunie", zdobionym syntezatorami hard rocku oraz gwiazdach rocka z potężnie natapirowanymi włosami, wciśniętych w skandalicznie za ciasne, skórzane spodnie.

Pamiętacie muzykę z "Cobry" albo 3 i 4 część Rockiego? "Burning Heart" Survivorów? Wszystkie te pastelowe numery Kenny'ego Logginsa z "Danger Zone" na czele, przy którym z pomocą F-16 przyrodzenia mierzyli sobie Maverick i Iceman? Albo ścieżkę dźwiękową z kina kopanego, przede wszystkim w obowiązkowej scenie treningu, gdzie na tle błyszczących od potu muskułów zawsze podgrywały obtoczone w lukrowej polewie hard rocki. Pamiętacie "Hearts On Fire" albo "No Easy Way Out"? Albo numer "Best of the Best" Stubblefield & Hall z filmu "Najlepsi z najlepszych" i niezapomnianą scenę, gdy Alex Grady ze zwichniętym barkiem, spektakularnym kopniakiem posyła Sae Jin Kwona poza ring? Jeśli wiecie o czym mówię i macie w pamięci magiczny klimat tamtych czasów, znaczy, że "Black Hawk" to właśnie album dla was.

Taką muzykę od końca lat 80. tworzą bracia Polakowie - Jacek (gitara) i Grzegorz (perkusja), na "Black Hawk" wspierani dodatkowo przez Batłomieja Filipa na basie i gościnnie przez Grzegorz Skawińskiego w utworze "Gold and Money". Przekolorowany hard rock, choć bardziej na miejscu jest tu mówienie o tęczowym heavy metalu, pełnym bajecznych riffów, cieszących ucho solówek, a wreszcie nieomal błyszczących, wysoko zaśpiewanych wokali wpadających w ucho od pierwszego usłyszenia. No  i koniecznie syntezatory pobrzmiewające gdzieś w tle sylwestrowymi barwami. Są to numery w stylu Axela Rudi Pella, równie świetnego gitarzysty od naszych zachodnich sąsiadów, lubującego się w podobnej, kiczowatej estetyce. Proszę przy tym pamiętać, że kicz kiczowi nierówny, bo jest też kicz dobry, a "Black Hawk" to kicz wręcz znakomity - zupełnie jak klasyki z półek wypożyczalni VHS.


Muzyka od Polaków podnosi na duchu, daje pozytywnego kopa, wprowadza w stan euforii, motywuje, wstrzykuje adrenalinę na tyle skutecznie, że zamiast 10 pompek zrobimy 30, a słuchany na siłowni robi z nas prawdziwego mocarza i zakapiora, jak z Rocky’ego trenującego w szopie na rosyjskim odludziu przed walką z Ivanem Drago. Przecież podczas "Power and the Glory" czuć jak twardnieją mięśnie, a przy "Black Hawk Mielec Rock" warto zarzucić ręcznik na kark i nałożyć na nos zawadiacko pilotki, by pokazać kto tu jest największy cwaniak. Muzycznie jest zresztą na "Black Hawk" wybitnie, bo to, że Jacek Polak jest wirtuozem gitary nie podlega jakimkolwiek negocjacjom, przekonuje do tego na każdym kroku - kwintesencją gitary są solówki we wspomnianym "Gold And Money" (swoją drogą utrzymanym nieco w stylu Dio), gdzie Polaka wspiera Skawiński. Łącznie 36 minut angielskojęzycznego, barwnego heavy metalu, a do tego jeszcze 20 minut bonusowego śpiewania po polsku: 5 numerów z zasadniczej części płyty w polskiej wersji prezentuje się równie świetnie jak angielskie odpowiedniki.

"Black Hawk" po prostu daje takie tony radości z obcowania z muzyką, że wypadałoby pomyśleć o dawkowaniu, by przypadkiem się od Mr.Pollack nie uzależnić. Poza tym adrenalina, endorfiny, euforia i potężny zastrzyk dźwięków tak pozytywnych, że aż motywujących. Koniecznie jako tło do wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej, bo siła idzie w górę przynajmniej o kilka procent. Zdecydowanie polecam, choć do pełni szczęścia brakuje kilku minut więcej premierowego materiału.

Grzegorz Bryk