Nickelback

No Fixed Address

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Nickelback
Recenzje
2014-12-30
Nickelback - No Fixed Address Nickelback - No Fixed Address
Nasza ocena:
5 /10

"Czego chcemy? Zmian! Jak to osiągniemy? Rewolucją!" - krzyczy Chad Kroeger w piosence "Edge Of A Revolution". Po czym serwuje nam dokładnie te same piosenki, co na poprzednich płytach.

Nie wiem, jak Wy, ale ja w muzyce najbardziej nie lubię braku szczerości. Jeśli jakiś artysta powie mi na wstępie, że gra dla kasy, po czym odpali całkiem solidny pop - krzyż mu na drogę.

Patrzcie na Lady Gagę albo Justina Timberlake'a. Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że są wytworami przemysłu muzycznego, w których ktoś zainwestował, a teraz chce zwrotu kasy. I spoko - dla mnie to jest uczciwe postawienie sprawy, które przyjmuję ze wzruszeniem ramion. Ba, mogę sobie wtedy z czystym sumieniem posłuchać "Mirrors" albo "Edge Of The Glory" i powiedzieć, że muzycy wykonali kawał dobrej roboty.

Natomiast nie mogę znieść rockowej pozy i punkowego nastawienie Chada i jego kolegów z Nickelback. Po przesłuchaniu "No Fixed Address" stwierdzam, że znowu zrobili nas w balona, mimo że w pierwszym, "odważnie" gitarowym singlu, który cytowałem na początku, deklarowali chęć zmian. A jeśli już takowe się dokonały, przyniosły jeszcze większe spłycenie muzyki Kanadyjczyków i wybiły im resztę zębów.


Bo jak inaczej nazwać wyraźne zawędrowanie w kierunku Maroon 5 i mieszanki popu z R'n'B w "Got Me Runnin' Round", w którym gościnnie śpiewa też Flo Rida? Albo ociężały disco-rock w "Get'em Up"? Kpiną są piosenki "She Keeps Me Up" i "What Are You Waiting For?". Ta pierwsza przywodzi na myśl koszmarek eks-gwiazdy Jeanette "Rock My Life". Druga z kolei to perfekcyjne zaprzeczenie jakiejkolwiek chęci zmian: oparta na słynnych "czterech akordach", zaaranżowana jak połowa singli Nickelback, miałka i bez polotu…

Okej, jest tu kilka przyzwoitych kawałków, jak choćby zalatujący folkującym bluesem "Sister Sin", czy całkiem trafna ballada "Satellite" (każde radio to pokocha). Nie można się przyczepić do brzmienia i do spójności całego krążka. Te aspekty, jak zwykle w przypadku kwartetu, to światowa czołówka.

Wszystko jednak rozbija się o tę szczerość i rockową pozę Nickelback, której załoga zaprzecza większością swoich piosenek. Nie lubimy tego, my preciousss, nie lubimy…

Jurek Gibadło