Waiting For The Flood
Gatunek: Rock i punk
Na swym trzecim albumie, "Waiting for the Flood", Samsara Blues Experiment funduje (nie)spodziewany zwrot akcji, niczym w klasycznym kryminale. Kiedy już byliśmy pewni, że mordercą jest kamerdyner, ten stał się znienacka kolejną ofiarą i zabawa w zgadywanki zaczyna się od nowa.
Jedno jest pewne, berlińczycy, choć dopracowali się bardzo charakterystycznego brzmienia, dbają o to, by każdy kolejny album różnił się od poprzedniego. Pierwsza płyta "Long Distance Trip", zgodnie z tytułem zabierała słuchacza w długą, powolną i raczej zamulającą podróż w psychodelicznych oparach konopi. Wraz z "Revelation & Mystery" zespół, nie rezygnując z kolorowego klimatu, skrócił, zintensyfikował i wyraźnie urozmaicił swoje kompozycje. Pokusił się nawet o chwytliwy hit z prawdziwego zdarzenia "Into the Black", na drugim zaś biegunie umieścił krótki, instrumentalny "Zwei Schatten im Schatten", nagrany z wykorzystaniem sitara, czy też pozostający poza zasięgiem specyficznego brzmienia formacji "Thirsty Moon", wnoszący jednak sporo świeżości do twórczości Samsary.
Kto spodziewał się (tak jak np. ja, przyznaję się bez bicia) kontynuacji tego właśnie kierunku, będzie zaskoczony "Waiting for the Flood". Przedsmak trzeciego albumu można było poznać już na lipcowym Days of Ceremony, gdzie Niemcy zaprezentowali przedpremierowo jedną z nowych, długich i w całkiem-starym-stylu-hipnotycznych kompozycji. Okazuje się, że nie było w tym żadnego przypadku, bowiem na ozdobionym okładką autorstwa Zdzisława Beksińskiego "Waiting for the Flood" znalazły się tylko cztery utwory, a każdy z nich trwa przeszło 10 minut. Takich osiągów kapela nie uzyskała nawet na debiucie. I rzeczywiście, jeśli miałbym porównać najnowszy album do któregoś z wcześniejszych, to właśnie "Long Distance Trip" przychodzi na myśl w pierwszej kolejności, choć z drugiej strony, zwłaszcza pod względem brzmieniowym to jednak nieco inna historia.
"Waiting for the Flood", zarejestrowany i zmiksowany przez basistę formacji Richarda Behrensa, brzmi przede wszystkim znacznie lepiej. Oczywiście, w porównaniu z debiutanckim krążkiem, bowiem pod tym względem "Revelation & Mystery" nie można niczego zarzucić. Czysta, klarowna i dynamiczna produkcja materiału sprawia, że płyta nie ma właściwości mulących, jest za to rześka i aż skrzy się kolorami. Trzeba jednak także przyznać, że przy okazji jest zdecydowanie bardziej jednolita, co w połączeniu ze znacznym wydłużeniem kompozycji może sprawiać wrażenie, że najnowsza propozycja Samsara Blues Experiment jest jakby trudniej przyswajalna.
Nie jest to na pewno muzyka dla niecierpliwych. "Waiting for the Weed"....przepraszam, "Waiting for the Flood" trzeba smakować niespiesznie, pomału przekopywać się przez masę tłustych, bluesujących riffów i długich solówek, psychodeliczne instrumentalne odjazdy (podkreślane między innymi brzmieniem syntezatora Mooga) i orientalne ozdobniki (sitar, za który, podobnie jak w przypadku klawiszy, odpowiada wokalista Christian Peters). Całość głęboko zanurzona została w klimacie lat '70, choć Niemcy nie przesadzają z nadmiernie vintage'owym soundem. Samsara Blues Experiment nie jest z całą pewnością przysypaną kurzem i oblepioną pajęczynami kapelą retro, która za wszelką cenę usiłuje odwzorować klimat dawno minionych czasów. Raczej bierze z przeszłości to, co w danej chwili uznaje za potrzebne, by w odpowiedni, twórczy sposób przekształcić to po swojemu. W dzisiejszych czasach, zdominowanych przez (zbyt często zupełnie bezmyślne) kopie to niemała zaleta.
Podsumowując, to przyjemnie leniwy album na leniwe popołudnia; na pewno nie na każdą okazję. Płyta doskonale wpada w ucho, ale nie pozostawia zbyt wiele w pamięci. Przez to czegoś mi w niej brakuje; czegoś, co - jak to było w przypadku "Revelation & Mystery" - skutecznie zakotwiczyłoby uwagę słuchacza i nieustannie stymulowało jego zainteresowanie. Tak czy owak, warto jednak udać się w podróż z Samsarą i swobodnie odpłynąć przy kolorowych dźwiękach "Waiting for the Flood".
Szymon Kubicki