Tomek Lipnicki jest jednym z tych muzyków, który nie pieje z zachwytu nad swoimi nowymi płytami, nie ogłasza, że właśnie nagrał najlepszy album w karierze. A zarazem za każdym razem takowy nagrywa. Przed Wami "3850"!
Tym razem Lipa sprezentował swoim fanom najlepszy krążek pod szyldem Lipali - najbardziej dojrzały, przemyślany, pewny siebie, poetycki, taki, do którego chce się wracać. Na "3850" wszystko jest na swoim miejscu: melodie, teksty, produkcja - słowem, palce liżą się niejako automatycznie!
No to lećmy od końca, czyli od produkcji. Mimo, że mamy do czynienia z najbardziej liryczną płytą w dziejach Lipali, zespół - za sprawą siedzącego za konsoletą Szymona Sieńko - nie stracił nic ze swojej mocy. "3850" brzmi odpowiednio mocno, brudno, miejscami agresywnie. Niemniej producent nie waha się nieco przykręcić gałek, jeśli grupa zapędza się w spokojniejsze rejony (vide mój ulubiony na płycie song "Czy chcesz, czy nie… (moim dzieciom)").
Zdecydowanie więcej tu także brzmieniowych smaczków w postaci dodatkowego instrumentarium, które pięknie przewija się na drugim planie. A to trąbki i sitar w "Najgroźniejszym zwierzęciu świata", a to banjo w "Oburzonych", a to znowu dyskretnie przemycona elektronika w "Pasja i skowyt". Nowe rozwiązania wokalne również cieszą - chóralne zaśpiewy, które uświadczymy w "Oburzonych" świetnie sprawdzą się na koncertach. Piąta studyjna płyta Lipali jest naprawdę przebogata!
Lirycznie współczesne wcielenie Tomka Lipnickiego jest, moim zdaniem, nastawione bardziej "na zewnątrz". Lider komentuje współczesność - pęd za tanią sensacją ("Pamiątki z masakry") czy też politykę ("Wodzu prowadź!"), namawia do postawy altruistycznej ("Najgroźniejsze zwierzę świata"), ale i śpiewa dla swojej rodziny: do żony (bardzo celny liryk - "Trudy") i do dzieci ("Czy chcesz, czy nie…"). W każdej odsłonie jest szczery, przekonujący, charakterystyczny - po prostu jedyny w swoim rodzaju.
Muzyka, która wychodzi spod palców (i nóg) Lipy, Qlosa i Luke'a, to klasa sama w sobie! Panowie świetnie odnajdują się w nieco jazzującej balladzie "Czy chcesz, czy nie…" zalatującym (miejscami) potęgą i agresją Illusion "Idol Młot", ale zaskakują także rozpędzonym, punkowym wręcz "Wodzu prowadź!". Jak widzicie, na tym polu Lipali także powalają różnorodnością.
I chyba właśnie ta różnorodność to znak firmowy kapeli Tomka Lipnickiego. Lipali posiadają tę cudowną właściwość, że niezależnie od muzycznego pola, po którym się poruszają, zawsze prezentują się świeżo, oryginalnie i przekonująco. Nie inaczej jest w przypadku "3850" - to świetna, dopracowana płyta, od której - od momentu dostania jej w swe ręce - uwolnić się nie mogę.
Jurek Gibadło