Whalesong

Disorder

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Whalesong
Recenzje
Grzegorz Pindor
2017-12-28
Whalesong - Disorder Whalesong - Disorder
Nasza ocena:
7 /10

Tarnogórski Whalesong istnieje już prawie dekadę, a wciąż nie przebił się do szerszej świadomości słuchaczy.

O ile muzycy tworzący ten zespół nie są anonimowymi postaciami na krajowej scenie, zwłaszcza mózg przedsięwzięcia Neithan, tak wciąż odnoszę wrażenie, że industrialny wyziew wieloryba mija się z oczekiwaniami wielbicieli takiego grania. Panowie przez lata dryfowali między wyspami o nazwie Neurosis, Godflesh, Swans, Sonic Youth, co rusz obierając mniej lub bardziej odważny kurs na którąś z powyższych nazw, korygując go o groove tożsamy dla sludge i technikę niemal deathmetalowych eksperymentów. Czy było im to potrzebne? Jak najbardziej, inaczej „Disorder” byłby tylko zlepkiem agresywnych, dalekich od melodii dźwięków, nie rzadko atakujących z siłą huraganu i maszynową precyzją.

Najważniejsze, że trio wciąż próbuje, miesza i kombinuje na tyle ciekawie, aby nie zapominać o nazwie Whalesong. Jednym bardziej przypadną do gustu gościnnie występy Vogga na akordeonie, innym gęstość i punkowy sznyt „Slave”, kolejnym zaś, i to właśnie do nich należę, za „hajlajt” robić będzie duszna atmosfera, schizofreniczny klimat i powolny, mozolny wręcz marsz do przodu. Wypisz wymaluj industrial? O to właśnie chodziło.

„Disorder” ma jednak małe, ale jednak wady. Raz, że nie jest to odkrywcza muzyka, bo trio żongluje znanymi od lat schematami; dwa, to jeszcze nie jest apogeum możliwości tego projektu. Mając w składzie ex-perkusistę Thaw oczekiwałem większego łomotu. Może nawet dronów? A nie, wróć, to nie ten zespół! Trzecia i ostatnia sprawa to dziewiętnastominutowy kolos, którego nie jestem w stanie ugryźć. Ani za pierwszym, ani za drugim, ani za każdym kolejnym podejściem. Ten kolos powala już od pierwszych minut i albo kłaniasz się przed Whalesong albo uciekasz w popłochu wrzeszcząc, że to za dużo. Nie przerazili mnie, ale faktem jest, że tak skonstruowanego potwora lepiej przyjąłbym w postaci jakieś suity – albo zgrabnie opowiedzianej historii – a tak, dostaję obuchem w głowę , bez możliwości oddechu i wygospodarowania czasu na poukładanie myśli. Za jakiś czas zmierzę się z tym potworem ponownie, a was zachęcam do testu już dziś.