Ostrołęka to nadal niezbyt przychylne metalowcom miasto. Choć umowny sukces Empatic mówi co innego, jak dotąd żaden inny zespół z tego miasta się nie "przebił".
Bywa. Na całe szczęście formacja pełniącego funkcje menedżera i basisty Włodzimierza Małaszka broni się muzyką i z każdym kolejnym wydawnictwem dowodzi pierwszoligowych ambicji.
Jeszcze parę lat temu Empatic poruszali się po rejonach zbliżonych do skandynawskiego (melodyjnego) death metalu na thrashowych podwalinach. Panowie młócili równo, z naciskiem na mocny, nierzadko połamany rytm, ale przede wszystkim, grali i grają nadal - kreatywnie, bez silenia się na wierność "korzeniom", a tym bardziej, oczekiwaniom przeciętnego metalowca. "Ruined Landscape" to kolejny krok w stronę własnego stylu, wizji śmierć metalu ocierającej się nawet o łojenie z okolic kilku ostatnich płyt Aborted. Innymi słowy, choć jest melodyjnie i na swój sposób przebojowo (jednakże bez "słodkości’), ostrołęccy metalowcy wiedzą jak dokładać do pieca, nawet z gościnnym udziałem Aumana - wokalisty wzbudzającego ostatnio sporo kontrowersji Frontside.
Co istotne w tego typu napieprzaniu, album nie nudzi. Co prawda, nie jest to rzecz wybitnie odkrywcza, czy też przecierająca szlak dla młodszych adeptów śmierć metalowej sztuki, ale Empatic nie daje się sobą znudzić. "Ruined Landscape" brzmi jak trzeba, wali po ryju i cieszy ucho doskonałą pracą sekcji rytmicznej, w tym nowego (starego) nabytku grupy, w postaci perkusisty Krzysztofa Bendarowicza, co jest niewątpliwie jedną z zalet materiału. Niestety, choć Empatic mile łechce moje deathmetalowe ego, od jakiegoś czasu prędzej katuję się albumami fińskiego Insomnium niż nowoczesnych wynalazków, dlatego ostateczna ocena "Ruined Landscape" zostaje zaniżona przez - a jakże - własne w pełni subiektywne upodobania. Mimo to, kolejna propozycja w niezbyt bogatej dyskografii tego zespołu to rzecz na którą warto zwrócić uwagę. Miejmy nadzieję, że niejednorazowo.
Grzegorz "Chain" Pindor