The Devil Put Dinosaurs Here
Gatunek: Metal
Na swoim piątym krążku Alice In Chains przeżywa… syndrom drugiej płyty.
"Black Gives Way To Blue", album, który pojawił się w 2009 roku, był powrotem z gatunku tych niemożliwych do powodzenia - uzależnienie i śmierć charyzmatycznego Layne Stayleya wstrząsnęły Alice In Chains i zawiesiły działalność kapeli na długie lata. A jednak, Jerry Cantrell okazał się liderem pełną gębą, wyszedł z cienia kolegi, znalazł niezłego zastępcę pierwszego wokalisty w postaci Williama DuValla i nagrał z zespołem bardzo dobrą płytę. "The Devil Put Dinosaurs Here" już tak udanym materiałem nie jest.
Zespół z pewnością chciał nagrać krążek, który nie będzie kopią poprzedniego - przebojowego, zwartego, nawiązującego do przeszłości (dwugłosy wokalne, solówki, melodyka), ale i zaskakującego piosenkami akustycznymi. Ale jak to uczynić? Co tu zmienić? Kapela postawiła na stworzenie bardziej monumentalnych piosenek, rozbudowanych, złożonych: w efekcie całość trwa 67 minut, a najkrótsza piosenka to cztery i pół minuty Alicjowego grania.
Ale czegoś tu brakuje. Przede wszystkim świeżości - mimo że zespół chciał zaoferować nową jakość swoim słuchaczom, nadal tkwi w tych samych melodiach i zagrywkach. Skonfrontujcie choćby "Voices" z "Your Decision". Ten pierwszy to gorsza wersja przeboju z poprzedniej płyty, nie posiadająca tak urokliwej wstawki, jaka występowała w "YD" po refrenie. Albo takie "Pretty Done" - to jakby mix "Check My Brain" z "Last Of My Kind". Przeprowadziłem zresztą eksperyment i zacząłem jednocześnie odtwarzać ostatni z wymienionych numerów z reprezentantem nowej płyty - ani trochę się nie gryzły. Takich (zbyt) oczywistych nawiązań można tu znaleźć o wiele więcej i te zjawiska mnie osobiście męczą.
Męczy mnie też wielka lubość Jerry'ego do podsuwania nam schizofrenicznych motywów głównych, które nieznośnie ciągną się przez większą część utworu: na tej zasadzie zbudowany jest choćby utwór tytułowy oraz zwrotka w "Breath On A Window". Ludzie sprawniejsi melodycznie od Cantrella używają takich dźwięków do przejść albo "arabizowań", lider Alice In Chains chce błysnąć oryginalnością, ale ta nie przynosi mu nic dobrego.
Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że "The Devil Put Dinosaurs Here" nie ma za co chwalić. Wielkie plusy należą się Nickowi Raskulineczowi za odpowiednie odkręcenie gałek na konsolecie i świetne ustawienie brzmienie - nowy krążek Amerykanów jest zdecydowanie bardziej metalowy od poprzednika. Perkusja z delikatnym pogłosem, bas ustawiony na równi z gitarą rytmiczną i mięsista gitara - pierwsza klasa! To brzmienie sprawdza się przede wszystkim w singlu "Hollow" (przy okazji - zwróćcie uwagę na solówkę!) oraz w najdłuższym na płycie "Phantom Limb". Ten ostatni kawałek to w ogóle najlepsza rzecz na piątej płycie Alicji, skądinąd napisany - co rzadkie - przez Williama DuValla. Wiedziony przez świetny riff główny swobodnie płynie z siłą lodołamacza, a wokalista proponuje wyborną partię wokalną.
Zresztą Du Vall - sorry Jerry - to gardłowy zdecydowanie lepszy od lidera grupy. Sprawdźcie "Hung On a Hook" (przy okazji - czy główny motyw nie przypomina wam troszeczkę "Black Hole Sun"?), jednego z niewielu kawałków, w którym uświadczymy pojedynczą linię wokalną. William zaskakuje tu manierą zmęczonego barda, który o trzeciej w nocy, przy dziewiątym piwie, opowiada nam swoją smutną historię, nieco dysząc i sapiąc. Facet zrobił na mnie olbrzymie wrażenie!
Jednak całe "The Devil Put Dinosaurs Here" ciężko uznać za powalające. To materiał, który niby to miał być inny, niż dotychczasowe płyty Alice In Chains, ale zamiast ową innością porywać słuchacza, w przeważającej części nudzi.
Jurek Gibadło