Wygląda na to, że warszawski duet tworzący Polpo Motel wreszcie znalazł czas na kontynuowanie tej przygody.
Zespół debiutował w 2008 roku, a później zapadł się pod ziemię. Dopiero w 2015 roku powrócili krążkiem "Cadavre Exquis", a 2018 przyniósł trzeci w dyskografii "Cadillac Hearse". Polpo Motel to przedziwna kolaboracja postaci z dwóch różnych światów. Z jednej strony mamy Daniela Pigońskiego, znanego z Pustek, gdzie dawno temu wciskał klawisze syntezatorów, a był również założycielem zatopionego w eksperymentalnej elektronice Elektrolotu. Z drugiej Olga Mysłowska, wokalista kształcona na śpiewaczkę operową, ze szczególnym uwielbieniem dla muzyki barokowej.
Sami o sobie mówią, że grają zimnofalowy synthpop spod ciemnej gwiazdy. Coś w tym rzeczywiście jest. Muzyka Polpo Motel utrzymana jest w średnich i powolnych tempach, zdobiona wybuchami nieomal barokowych klawiszy na przemian z brzmieniami synth popowymi. Mieszanka doprowadza dźwięki na skraj klimatów acidowej elektroniki, gotycko-operowych wokali, barokowego zadęcia. Propos wokali, fantastyczne linie ułożyła Olga Mysłowska, na dodatek dysponująca charakterystycznym głosem, coś jak Annie Lennox, myślę też, że Eurythmics w ogólności to bardzo wyraźna inspiracja Polpo Motel, szczególnie gdy ma się na myśli "Sweet Dreams". Duet Mysłowska-Pigoński ma sporo wspólnego z Das Moon, tyle, że Das Moon o wiele mocniej ocieka niebezpiecznym erotyzmem, tymczasem Polpo Motel wybiera dużo mroczniejsze i bardziej rozpsychodelizowane ścieżki. To muzyka minimalistyczna i szorstka, ale niepozbawiona neonowego kolorytu.
Klasyka łączy się z elektronicznym podziemiem i tworzy zgrabny oraz przede wszystkim dający się słuchać eksperyment. Nowy album "Cadillac Hearse" to kolejny dowód na to, że polska elektroniczna awangarda ma się całkiem dobrze.