The Divine and Dirty
Gatunek: Blues i soul
Poprzedni album The Kris Barras Band "Lucky 13" zrobił furorę. Obsypany znakomitymi recenzjami wpadł w ucho wielbicielom bluesa, uzyskując całkiem przyzwoitą popularność.
O płycie było na tyle głośno, że The Kris Barras Band z rodzinnych Wysp przybyli w 2017 na Rawa Blues Festival udowadniając przy okazji, że współcześni Wyspiarze też potrafią grać niezgorszego bluesa. Choć zaznaczyć trzeba, że w krwi wytatuowanego brodacza z papierami fightera MMA płynie raczej blues amerykański. Freddy King, Albert King, B.B.King, Steve Ray Vaughan - to zdają się być największe inspiracje Barrasa. Ze swoich rodaków ceni najbardziej Gary’ego Moora, co często podkreśla w wywiadach.
A co na blaszce? Kris Barras serwuje rozrockowane bluesy po brzegi wypchane chwytliwymi riffami, zapadającymi w pamięć refrenami i pełnymi flowu solówkami. Te numery wchodzą przepięknie, bujają mistrzowsko, a jeśli dodać do tego ich rockowy sznyt, to trudno nie przyklasnąć Krisowi, że nagrał doprawdy wyborny album skrzący się znakomitymi kawałkami. Są tu wpływy gospel ("Kick Me Down", "Hail Mary"), punkowy brud w "I Don't Owe Nobody Nothing", pięknie zadźwięczy pianino przy okazji "Wrong Place, Wrong Time" i "Shes More Than Enough", a przyjemnie znieczuli pościelówka "Hold on for Tomorrow". Na zakończenie wygra "Watching Over Me" - utwór z podniosłymi chórkami, wyraźnie inspirowany "Still Got The Blues" Gary'ego Moora.
"The Divine and Dirty" to solidna porcja bluesa w stylu amerykańskim. Rytmy rozkołyszą, a gitarowe solówki bez wątpienia przykują uwagę nawet najwybredniejszych słuchaczy. Kris Barras wie jak się powinno grać bluesa.