Things Will Matter
Gatunek: Alternatywa
Debiut Lonely The Brave to jedna z moich ulubionych płyt ostatnich lat i byłbym szalony, gdybym nie cieszył się na ich nowy krążek.
Dwójeczka w teorii powinna potwierdzać klasę debiutu. W tym dość osobliwym przypadku, Brytyjczycy nie tylko podtrzymali poziom swojego pierwszego materiału, ale przebili go, wynosząc swoje smutne alternatywne granie na zupełnie nowy poziom. Żeby osiągnąć ten cel panowie znacząco rozwinęli swój warsztat, poszukali inspiracji w grunge i post-rocku, tworząc dzięki temu mieszankę, od której ciężko się uwolnić, nawet w pogodne, słoneczne dni.
"Things Will Matter" bije debiut na głowę w kwestii dojrzałości oraz dbałości o przestrzeń w utworach i choć miejscami jest to materiał znacznie cięższy, pogmatwany i zdecydowanie mniej "radio friendly", zestaw piosenek składających się na drugi album nadziei brytyjskiego rocka jawi się jako silnie uzależniający pakiet, który spodoba się przede wszystkim fanom grup takich jak Editors czy mało popularnego w Polsce, australijskiego The Butterfly Effect. Jedyne do czego mam zastrzeżenia, przynajmniej tym razem, to że panowie stopniowo odkrywają swoje stadionowe zapędy. Oczywiście, życzę im sukcesu i gry na coraz większych scenach, ale póki co wolę Lonely The Brave w wersji poszukującej, grającej mocno, energicznie i bez zerkania w stronę Coldplay i im podobnych. Wystarczy, że wokół jednego tematu potrafią zbudować atmosferę gęstszą niż niejeden prog rockowy band ("Rattlesnakes"). Na wejście w świat największych aren przyjdzie czas i mam nadzieję, że stojący za mikrofonem David Jake, istne objawienie brytyjskiej sceny, nieprędko zboczy z zespołem na komercyjne tory. Dopóki w jego głosie będzie wybrzmiewać Bowie, Yorke i buntowniczy Cobain będzie dobrze.
Słuchaczom, którzy planują poznać Lonely The Brave zalecam przede wszystkim sporą dawkę cierpliwości. W przeciwieństwie do debiutu nowy materiał jest mniej hiciariski, a co za tym idzie wymaga dużej dozy uwagi i cierpliwości, aby wyłapać wszystkie smaczki. Mało tego, "Things Will Matter" to jeden z niewielu albumów ostatnich miesięcy, który warto chłonąć w całości. Wiem jednak, że kiedy żyje się w biegu na linii praca-dom, ciężko o znalezienie dłuższej chwili dla siebie, stąd z góry zaznaczam, że wybiórcze słuchanie tego krążka mija się z celem. Co prawda nie jest to monolit (jak debiut), będący jedną konkretną historią i muzyczną opowieścią dla najbardziej wytrwałych, aczkolwiek jest to rzecz miejscami mocno wymagająca i rzucająca depresyjne wyzwania.
Grzegorz Pindor