Zmarł ojciec chrzestny fusion, Larry Coryell
W niedzielę, 19 lutego w Nowym Jorku zmarł Larry Coryell, gitarzysta zwany "ojciem chrzestnym fusion".
Gitarzysta miał 73 lata, ale wciąż pozostawał aktywny - jeszcze w piątek i sobotę dzień przed śmiercią grał koncerty w sali Iridium. Zmarł z przyczyn naturalnych w niedzielę, 19 lutego, w swoim pokoju hotelowym.
Urodzony w Teksasie w 1943 roku Larry Coryell przeniósł się do Seattle, ale jego kariera muzyczna nabrała rozpędu po kolejnej przeprowadzce - tym razem do Nowego Jorku, gdzie przybył w 1965 roku.
"Mój pierwszy kontakt z gitarą związany był ze stylem country and western. Podobało mi się brzmienie gitary, lubiłem ten instrument i zawsze słuchałem muzyki gitarowej. W moim miasteczku mieszkał tylko jeden gitarzysta jazzowy, który wprowadził mnie w świat jazzu, w którym się zakochałem." - wspominał Larry Coryell w wywiadzie dla Gitarzysty.
Podczas długiej kariery Coryell współpracował z wieloma przede wszystkim jazzowymi gwiazdami, między innymi z Milesem Davisem, Garym Burtonem, Alphonse Mouzonem, Chetem Bakerem, Charlesem Mingusem, Steve Marcusem, Herbie Mannem, Busterem Williamsem czy Johnem McLaughlinem, z którym w 1970 r. nagrał swój trzeci i najbardziej znany album "Spaces". Na albumie pojawili się również Chick Corea, Billy Cobham i Miroslav Vitouš i dziś uchodzi on za początek jazz fusion.
W 1979 wraz z McLaughlinem i Paco de Lucia sformował The Guitar Trio, z którym wyruszył w trasę po Europie, gdzie w londyńskiej Royal Albert Hall zarejestrowano znakomite video zatytułowane "Meeting of Spirits".
W wyniku uzależnienia od narkotyków został w 1980 roku zastąpiony w The Guitar Trio przez Ala Di Meolę. Sam Meola mówił w wywiadzie dla Gitarzysty: "Moim wielkim odkryciem i inspiracją był Larry Coryell, który jako pierwszy w studio zestawił ze sobą elementy rocka i jazzu w jedną całość."
Właśnie dzięki łączeniu jazzu, rocka i muzyki klasycznej, Larry Coryell nazywany jest 'ojcem chrzestnym fusion'.
"Nie mam problemu z mieszaniem stylów i nie traktuję jazzu w sposób uprzywilejowany, przynajmniej staram się tego nie robić. Powodem, dla którego zawsze chciałem łączyć rock, muzykę pop i elementy muzyki brazylijskiej z jazzem, było moje przeświadczenie, że jazz powinien wciąż ewoluować. Idiom jazzowy jest wspaniały, wyzwanie jakie niesie ze sobą improwizacja, dobór właściwych skal i pasaży do progresji akordowych, to jest wszystko bardzo ważne i to jest podstawa tej muzyki. Ale przecież można wziąć tę podstawę, te zasady i przenieść je gdzie indziej, do innych stylów." - mówił w wywiadzie dla Gitarzysty.