Dyminucja

Adam Fulara
Dyminucja

Dyminucja - brzmi skomplikowanie, ale to bardzo prosty i skuteczny zabieg przetwarzania motywów stosowany od wieków.

Przez ostatnie trzy miesiące zajmowaliśmy się bardzo poważnym tematem szukania muzycznej tożsamości. W moim manifeście przedstawiłem szczegółowo opisane sposoby na zrobienie przez każdego z nas czegoś wartościowego dla muzyki poza nagrywaniem własnych utworów. Przedstawiłem też mój program działania oraz przykłady dźwiękowe polifonicznych improwizacji do znanych standardów poprockowych zapisane w formie warsztatów. Sądzę, że ten temat znacznie jest dla nas wszystkich ważniejszy, niż uczenie się kolejnych gam, akordów, progresji, standardów jazzowych czy utworów Bacha. Mam nadzieję, że każdy choć trochę skorzysta z tych "filozoficzno-praktycznych" rozważań. Wcześniej mówiliśmy o improwizacji i do tego tematu wrócimy w tym miesiącu. Tak jak kiedyś wspomniałem, w przypadku tappingu oburęcznego improwizacja nastręcza szczególnie dużo problemów. Jest to też chyba powód, dla którego bardzo niewielu gitarzystów potrafi improwizować, wykorzystując fortepianową odmianę tappingu. Znacznie częściej spotkamy nagrania ładnych melodyjek (z gier komputerowych, filmów, przebojów radiowych), szczególnie w portalu YouTube. W tych nagraniach improwizowane dźwięki w zasadzie się nie pojawiają.

Powiedzieliśmy sobie, że w improwizacji istotne są dwie rzeczy: po pierwsze, warsztat związany z określonym gatunkiem muzycznym, a po drugie - emocje, które sprawiają, że słuchacz potrafi dotrwać do końca utworu, śledząc w skupieniu jego rozwój. Aby to się udało, improwizacja musi być bogata w różne elementy muzyki, nie tylko w wirtuozerski bełkot składający się jedynie z "liniowej" meliki i szybkiego rytmu. Taki wirtuoz to "pseudowirtuoz". Jako cel odcinków warsztatów poświęconych improwizacji tappingiem wyznaczyłem sobie opisanie i próba eliminacji tego niekorzystnego zjawiska. Powiedzieliśmy sobie już o rytmie, który powinien być uporządkowany, a nie przypadkowy. Powiedzieliśmy sobie trochę o swingowaniu i omówiliśmy podstawowe informacje na temat motywów. Dobrze, by to wszystko znalazło się też w naszych solówkach (niezależnie od stosowanej techniki). Zauważyłem ostatnio, że często uczniowie w mojej szkole skupiają się na tym, co ważne, ale tylko w czasie lekcji, a potem wracają do złych nawyków (np. nie swingują, grają przypadkowy rytm itp.). Starajcie się tego unikać. Tym razem jako przykład wykorzystamy fragment podkładu z utworu Michaela Jacksona pt. "Dirty Diana". Jest to świetna piosenka na bardzo wyeksploatowanej progresji: Am7 | Fmaj7 | G7. Tę samą progresję zawiera wiele piosenek z repertuaru m.in. Queen, Iron Maiden itp., a to powód, by ją dobrze znać.


Po pierwsze zwróćcie uwagę, że wykorzystuję od początku wszystko to, o czym mówiliśmy w poprzednich odcinkach. Rytm w improwizacji jest ustalony, pojawia się swing (co więcej, jest on także w linii melodycznej śpiewanej przez Jacksona), a zaczynamy od motywu rytmicznego pochodzącego z piosenki. Motyw ten jest następnie w pewien sposób przetwarzany w ramach improwizacji.

Tradycyjnie warto zacząć od wyćwiczenia lewej ręki, która powinna grać podkład w sposób automatyczny. To ta niewdzięczna część, która jest obca gitarzystom ćwiczącym improwizację tradycyjnymi metodami. Podkład obejmuje progi I-V, część basową utworu wykonujemy głównie pierwszym palcem (wyjątkowo w przypadku akordów, dla których gramy tylko bas, można użyć palca środkowego). Pozostałe palce będą grały guide tones, czyli ważne dźwięki z akordów. Już nieraz o nich mówiliśmy. Ważnymi dla Am7 są dźwięki C i G (tercja i septyma akordu). Dwudźwięk C, G będziemy wykonywać drugim i trzecim palcem (uwaga: pierwszy to wskazujący, a nie kciuk). Dobrze by było, gdyby taki układ ręki wszedł nam w krew, gdyż często będziemy go stosować. Niestety nie da się tu zastosować figury barré (w Am7 wszystkie trzy dźwięki są na 5 progu), gdyż w przypadku tappingu palce działają jak młoteczki fortepianu. Teraz kilka słów o "konflikcie strun". Już o tym nieraz wspominaliśmy. Mamy do dyspozycji sześć strun, zatem musimy przyjąć jakąś strategię. Skoro ma być improwizacja, ustalamy, że podkład będzie w pewnym sensie minimalistyczny. Kręgosłupem tej części będzie struna basowa E. Tam dźwięki A, F, G będą stanowić bas utworu. By uzyskać efekt "Dirty Diany" musimy dodać też synkopowany akord na Am7 (gramy go na V progu), ale nic się nie stanie, jeśli w tym czasie przypadkiem zagramy w improwizacji prawą ręką wykorzystywaną w podkładzie strunę D lub G. Usłyszymy tylko wyższy dźwięk. Innym razem powiemy sobie o narastaniu, czyli budowaniu formy improwizacji. Jak przysłuchać się oryginałowi - pięknie zrealizowano w nim narastanie. Na początku wchodzi rytm i bas, potem wokal, narastają smyczki, gitara przeobraża się z barwy crunch na przesterowaną, robi się coraz głośniej i po refrenie ostre przejście na ciche dźwięki, i zabawa zaczyna się od początku w drugiej zwrotce. Tutaj w ramach naszych warsztatów to narastanie zrealizujemy w prosty sposób: lewą ręką w drugiej części improwizacji będziemy grali lekko przed beatem, wyprzedzając o jedną szesnastkę cały bas.

"Strefę" dla improwizacji stanowi teraz pięć strun (E, B, G, D, A). Nawet jeśli w niektórych miejscach improwizacja przykryje jedną z nut akordu, to się nic nie stanie, bo bas będzie cały czas stanowił stabilne i niezachwiane tło całości.


Nowym elementem, którym zajmiemy się w sposób szczególny, jest dyminucja. Jest to jedna z metod pracy motywicznej (przetwarzania motywów) polegająca na skracaniu wartości wszystkich nut (zazwyczaj o połowę). Jeśli mamy motyw składający się z dwóch ósemek i ćwierćnuty, to po przetworzeniu fraza ta będzie skrócona do dwóch szesnastek i ósemki. Tak się składa, że powtarzanie swoich pomysłów w improwizacjach ma zbawienny wpływ (o czym już pisaliśmy - niwelujemy tzw. efekt śpiewu ptaków). Jeśli coś powtarzamy i jednocześnie nie chcemy, żeby za każdym razem to powtórzenie było takie samo, to mamy w tej chwili do dyspozycji nowe narzędzie. Jeśli przyjrzeć się nagraniom, dyminucja jest jednym z najczęściej stosowanych środków powodujących "narastanie utworu". Można ją stosować także w procesie komponowania. Dyminucję spotkamy nawet w stosunkowo prymitywnych utworach techno (werbel uderza na "1", "2", "3", "4", potem na każdą ósemkę, potem szesnastkę, potem trzydziestodwójkę, i następuje coś w rodzaju eksplozji), to właśnie jest dyminucja. Często łączy się ona z przeniesieniem melodii motywu w górę. Zabieg ten ma już kilkaset lat i pochodzi od form imitacyjnych, była to kiedyś jedna z głównych metod kompozycji klasycznej, wiele dyminucji spotkacie m.in. w muzyce J.S. Bacha. Dyminucja pojawia się od razu na początku, pierwsza fraza została "zacieśniona".

Ciekawostkę stanowi ostatnia fraza (nuty), w której zastosowałem synkopowany rytm. To opracowanie można potraktować edukacyjnie. Gdybym chciał nagrać ten utwór (np. celem ekspozycji go na YouTube), z pewnością zagrałbym go polifonicznie, o czym pisałem w moim Manifeście. Powodzenia!

 

Powodzenia!