Wydawać by się mogło, że w dobie komputerów i wszelkiego rodzaju urządzeń wzbogacających brzmienie gitary, technika oktawowa przechodzi powoli w zapomnienie...
Prawda jest jednak taka, że nic nie zastąpi brzmienia klasycznej oktawy granej na dodatek na gitarze typu archtop. Mimo upływu tylu lat, brzmienie Wesa Montgomery’ego i jego Gibsona L-5, jest nadal jednym z najbardziej rozpoznawalnych. Opanowanie techniki oktawowej nie jest sprawą łatwą. Mam tu oczywiście na myśli poziom profesjonalny. Zagranie jakiegokolwiek interwału wiąże się z reguły z większą lub mniejszą zmianą pozycji lewej ręki. Umiejętność budowania fraz bez zbytniego skakania po pozycjach jest więc na wagę złota.
Do tego dochodzi pełna kontrola artykulacji, unikanie przypadkowych akcentów związanych ze zmianami pozycji, no i jednoczesna gra na dwóch strunach. Przypomina to trochę grę puzonisty – ci bardziej świadomi potrafią grać skomplikowane frazy nie wykonując zbyt dużych ruchów suwakiem. Początkujący mają często z tym problem.
Nie ukrywam, że mimo kilka razy składanych obietnic trochę zaniedbałem ten temat. Postaram się więc dzisiaj przywołać ducha Wesa Montgomery’ego i wspólnie pobawić się trochę oktawami. Oczywiste jest, że podstawą gry musi być umiejętność poruszania się po wszystkich ogólnie stosowanych w improwizacji skalach, podobnie jak podczas gry pojedynczym dźwiękiem. Różnica polega tylko na tym, że grając oktawami zawężamy trochę skalę instrumentu. Nie przesuwając zbytnio lewej ręki mamy bowiem do dyspozycji zakres decymy.
Rozpoczynając grę od oktawy G w trzeciej pozycji jesteśmy w stanie dojechać do G w pozycji dwunastej, czyli maksymalnie mamy dwie oktawy (Przykład 1.) . Co zrobić, żeby nasza gra była dla nas satysfakcjonująca, a dla słuchacza ciekawa? Pierwsza rzecz to niewielkie ruchy opisujące dźwięki akordowe przez dolną lub górną sekundę. Druga – to podstawowe wprawki na gamach czyli wszelkiego rodzaju tercje lub trójki. O ile dobrze pamiętam, to w którymś z numerów z 2015 roku poświęciłem temu zagadnieniu cały workshop, więc odsyłam do internetowego archiwum. Dzisiaj pójdziemy krok naprzód i pomijając omawiane w przeszłości tercjowe wprawki spróbujemy opanować kolejny interwał czyli kwarty.
W przypadku gry oktawowej nie jest to wcale zbyt skomplikowane, a nawet powiedziałbym, że łatwiejsze niż inne interwały, ponieważ tak prawdę powiedziawszy to kwarty te mamy pod palcami (Przykład 2.). Pamiętać należy tylko o tym, że oktawy na strunach E6-D4 i A5-G3 to odległość dwóch progów, a oktawy grane na strunach D4-B2 i G3-E1 to odległość trzech progów. Te pierwsze wygodnie gra się palcami 1-3, a drugie palcami 1-4. W ten sposób mamy przez cały czas dolny dźwięk pod pierwszym palcem!
Po opanowaniu tej podstawowej rzekłbym, wprawki, czyli jednokierunkowego ruchu interwałowego, możemy przejść do bardziej skomplikowanej konstrukcji melodycznej czyli do tzw. kwart odwróconych. Polega to na graniu jednej pary dźwięków w górę, a drugiej w dół, przy zachowaniu ogólnego ruchu wznoszącego lub opadającego. Powstaje melodia składająca się z kwart i sekund. Nie ukrywam, że opadająca melodia jest dla mnie o wiele ciekawsza, a nawet przyznam, że rzadko udawało mi się zagrać jakieś bardziej sensowne frazy przy ruchu wznoszącym.
Postanowiłem więc zaproponować wam tylko wariant opadający, który jak już wspomniałem, brzmi moim zdaniem o wiele ciekawiej (Przykład 3.) . Jeśli chodzi o lewą rękę to wprawka ta jest dosyć wygodna do grania. Ruch sekundowy to przecież przesunięcie dłoni o maksymalnie dwa progi, a kwarty mamy przecież pod palcami. Kolejny pomysł na poszerzenie techniki oktawowej to wykorzystanie pentatonik. O ile podczas gry „single note” hasło „pentatoniki” jest eksploatowane do granic wytrzymałości, to konia z rzędem temu, kto potrafi wykorzystywać pentatoniki podczas gry oktawowej.
Na początek oczywiście proponuję przypomnieć sobie i pograć oktawami pentatoniki w podstawowej postaci (Przykład 4.)
Po opanowaniu i to najlepiej w dwóch lub trzech pozycjach, proponuję poćwiczyć ruchy naprzemienne, czyli granie co drugiego dźwięku (Przykład 5.) Może nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że wiele popularnych jazzowych standardów zbudowanych zostało na skalach pentatonicznych. Jednym z nich jest „Angel” Wesa Montgomery’ego, drugi – „Road Song” tego samego kompozytora, kolejny – „Cantaloupe Island” Herbiego Hancocka, i tak dalej, i tak dalej. Tak jak wspomniałem na wstępie, wykorzystując kwartowy strój gitary możemy przy niewielkim ruchu lewej ręki budować zupełnie przyzwoite frazy.
Na zakończenie proponuję zaznajomić się z jedną z kilku takich melodyjek, które prawdę powiedziawszy są chyba łatwiejsze do zagrania niż niektóre frazy oparte na sąsiednich dźwiękach skali (Przykład 6.), a co tu dużo mówić, brzmią całkiem nowocześnie, z powodu swojej kwartowej struktury interwałowej.
Na koniec kilka słów na temat ręki prawej. Sposobów gry oktawowej jest kilka. Dla tych, którzy opanowali choćby w podstawowym zakresie jednoczesną grę kostką i palcami, sprawa wydaje się prosta. Jeśli gracie tylko kostką, proponuję uderzać z góry przez trzy struny, palcem wskazującym tłumiąc nieużywaną strunę środkową. W podobny sposób można grać tak, jak czynił to Wes Montgomery, czyli uderzając z góry kciukiem. Każdy sposób jest dobry, jeśli pozwala na pełną kontrolę wydobywanych dźwięków.
Nie zrażajcie się dodatkowymi efektami akustycznymi wynikającymi z trącania trzeciej, tłumionej struny, czy ewentualnym brzęczeniem struny podczas skokowej zamiany pozycji. Wszystko to tworzy to, co jest najistotniejsze w jazzowej muzyce: indywidualne brzmienie i emocjonalny wymiar poszczególnych fraz. A o to przecież nam chodzi.