RIVERA Venus 5, Venus 212
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Paul Rivera to postać legendarna, tak jak wzmacniacze, które tworzy już od ponad 30 lat. W swej kalifornijskiej firmie od połowy lat 70. projektował urządzenia dla firm, takich jak Yamaha i Fender, a od roku 1985 produkuje sprzęt pod własnym nazwiskiem. Dokładnie rok temu mieliśmy przyjemność testować combo Venus 6. Teraz przyjrzymy się wzmacniaczowi Venus 5 w wersji head wraz z kolumną Venus 212.
OGLĄDAMY
Rivera Venus 5 to lampowy head klasy A o mocy 50W. Sercem konstrukcji jest para lamp 6L6 oraz pięć lamp 12AX7. Podobnie jak w poprzednim testowanym drobne szczegóły - w wersji Venus 6 zastosowano pogłos Hammond 6 Spring Long Pan oraz lampy 6V6GT, a w Venus 5 pogłos Accutronics i lampy 6L6. Pogłos regulowany jest pokrętłem przez nas wzmacniaczu z serii Venus, do dyspozycji muzyka pozostają dwa niezależne kanały oraz pokładowy pogłos sprężynowy. Warto jednak zauważyć w tym miejscu REVERB i, co ciekawe, obok niego zamontowano 3-pozycyjny switch REVERB ASSIGN, którym możemy efekt przyporządkować do jednego z kanałów lub obu jednocześnie. Jak zapewne wiedzą fani tej kalifornijskiej marki, kanały Rivery ustawione są w odwrotnej niż tradycyjnie kolejności - pierwszy jest przesterowany, a drugi czysty. Pierwszy kanał ma pięć potencjometrów: GAIN 1, BASS, MIDDLE, TREBLE, MASTER 1. Pierwszy i ostatni z nich to poty typu push-pull. GAIN 1 po wyciągnięciu uruchamia kanał pierwszy, czyli zastępuje footswitch, którego akurat możemy nie mieć pod ręką. MASTER 1 po wyciągnięciu aktywuje pokładowy booster, którego pracę sygnalizuje umieszczona obok niebieska dioda. Kanał czysty ma cztery potencjometry: GAIN 2, TREBLE, MIDDLE i BASS. Dwa środkowe również posiadają funkcję push-pull. TREBLE po wyciągnięciu aktywuje opcję FULL BRIGHT. Natomiast wyciągnięcie MIDDLE powoduje załączenie funkcji FULL NOTCH. Do elementów panelu przedniego, których jeszcze nie wymieniłem, zaliczają się dwa wejścia - HIGH GAIN i LOW GAIN, a także pokrętło FOCUS i PRESENCE. Skrajnie z prawej umieszczono dwa przełączniki: STANDBY i POWER.
Z tyłu głowy Rivery znajdziemy oczywiście drugi panel. Idąc z prawej do lewej, znajdziemy na nim: gniazdo zasilania MAINS INPUT, zasobniki z bezpiecznikami MAINS FUSE i H.T. FUSE, obniżający moc wyjściową switch MODERN/ VINTAGE, obrotowy selektor impedancji 4/8/16, dwa wyjścia na kolumny i jedno LINE OUT, wejście FOOTSWITCH, a także pokrętła poziomu pętli RETURN LEVEL i SEND LEVEL z gniazdami EFFECTS LOOP RETURN/ SEND pomiędzy nimi.
Head Rivera Venus 5 ma dedykowaną kolumnę Venus 212, która współgra wizualnie z górą dzielonym grillem. Paczka ta została wykonana z najlepszych materiałów - z dobranego pod kątem akustycznym klonu i fińskiej brzozy. Wewnątrz ukryte są dwa 12-calowe głośniki Celestion Vintage Series G12H-30 70th Anniversary Special Edition - pod tą długą nazwą kryją się speakery jubileuszowe o oryginalnej specyfikacji G12H. Kolumna charakteryzuje się sporą szerokością (68,5cm) i głębokością (30,5cm) oraz otwartym tyłem, co z pewnością nie pozostanie bez wpływu na brzmienie. Na koniec warto dodać, że w komplecie wraz ze wzmacniaczem otrzymamy funkcjonalny, 3-przyciskowy przełącznik nożny FS-7R. Jak widać, Rivera jeszcze nie zaczęła oszczędzać na kliencie wzorem innych firm, które czasem nawet do drogich headów nie dodają footswitcha.
GRAMY
Podpinamy gitarę z trzema przystawkami typu single-coil. Potencjometry equalizacji ustawiamy na "godzinę dwunastą". Na początku zakresu gałki GAIN 1 i na przystawce pod gryfem brzmienie jest prawie czyste, z pojawiającym się przesterowaniem na mocniej zaatakowanych dwudźwiękach i z nieco bardziej brudnym charakterem na przystawce pod mostkiem. Około "godziny dziewiątej" mamy już barwę rasowego, lampowego kanału czystego, na którym załączono lekko rozkręcony i równie rasowy Tube Screamer. Otworzenie GAINU do połowy pcha brzmienie w kierunku crunchu, ale z zachowaniem owego "brązowego" charakteru. Brzmienia bardziej przesterowane zaczynają się około "godziny czternastej" potencjometru GAIN. Jego maksimum wprowadza już dość intensywną saturację i według mnie nie jest to dobry rejon dla gitary z przystawkami single-coil. Chociaż maksymalny GAIN ze skręconym TREBLE i PRESENCE oraz z lekko dodanym środkiem i przystawką pod mostkiem daje ciekawą barwę solową, mogącą się kojarzyć z Erikiem Johnsonem. W całym swoim zakresie potencjometr GAIN pracuje wzorowo, dodając zgodnie z nazwą gainu, a tylko w niewielkim stopniu głośności. Gitara z układem przetworników H-S-H brzmi tak, jakby się można było tego spodziewać. Barwa jest bardziej nosowa, a przester pojawia się nieco wcześniej. Wcześniej trzeba też skręcać gałkę BASS. Jakkolwiek bas nie brzmi tu źle, bo wzmacniacz radzi sobie z pasmem znakomicie, to w tak zwanym miksie, podczas gry z innymi instrumentami, może być go zbyt dużo. Na gitarze z humbuckerami trzeba również oszczędzać GAIN - moim zdaniem jest go wystarczająco dużo już w okolicach "godziny czternastej" lub "piętnastej" tego potencjometru. Brzmienie przy potencjometrach korekcji barwy ustawionych na początku testu na 50% jest pełne i przyjemnie zaokrąglone, lecz nie zamulone. Być może oczekiwałbym tu więcej góry na gitarze z singlami, ale efekt jest bardzo przyjemny dla ucha i inspirujący do gry. Jeśli z czymś ma mi się kojarzyć termin "brown sound" - to jest to właśnie ta barwa. Z tego miejsca można pójść w kierunku, w jakim pchnie nas własny gust. Wszystkie potencjometry equalizacji są rozsądnie zestrojone. BASS dodaje ciepła barwie i brzmi dobrze również w skrajnych pozycjach - przy minimum dźwięk jest użyteczny i nie traci siły, a przy maksimum nie buczy. MIDDLE działa jak korektor charakteru gitary wpiętej na wejście - przy minimum dźwięk ma w sobie coś z instrumentu hollow-body, a przy maksimum coś z ciężkiego, mahoniowego solid-body. Przy niewielkim gainie i MIDDLE na na 100% otrzymujemy brzmienie natychmiast przywołujące na myśl B.B. Kinga. Podobnie (jeśli chodzi o użyteczność) jest z potem TREBLE - jest on użyteczny w całym swoim zakresie, a więc przy minimum nie zamula dźwięku, a przy maksimum nie dodaje drażniącego piasku w górze. Bardzo przydatne może się też okazać podbicie BOOST, które można włączyć footswitchem. Brzmienie nie tylko wychodzi nieco do przodu, ale dostaje też więcej lampowej kompresji ułatwiającej grę solową.
Teraz czas na drugi kanał. Również zaczynamy od gitary wyposażonej w trzy przystawki single-coil i korekcji wzmacniacza ustawionej na baczność. Brzmienie jest tłuste, bogate i okrągłe, może nawet zbyt bardzo jak na single. Wystarczy jednak rozkręcić TREBLE na "godzinę czternastą", PRESENCE skręcić na "dziesiątą", MIDDLE na "dziewiątą", a basy minimalnie wyżej niż środek - i już dostaniemy piękną, lejącą się, szklistą barwę, z którą granie w piątej i czwartej pozycji przełącznika staje się poezją. Jimi Hendrix, Stevie Ray Vaughan, John Mayer - ci goście nie powstydziliby się takiego brzmienia w swych balladach. Skręcenie do zera TREBLE przy pozostałych potencjometrach otwartych do 50% daje efekt przypominający gitarę jazzową. W zasadzie pochwały działania potencjometrów equalizacji przy kanale przesterowanym można by powtórzyć i tutaj. Nieważne, jak ustawilibyśmy gałki - brzmienie zawsze będzie użyteczne. Rozkręcanie pokrętła GAIN na tym kanale zwiększa głośność, a dobra wiadomość jest taka, że wzmacniacz Rivera Venus 5 ma spory headroom. Oczywiście zależy to od wielu czynników, między innymi od siły przystawek w gitarze muzyka. Jednakże w przeciwieństwie do innych konstrukcji, na jakich miałem przyjemność grać, tutaj kanał czysty nie złamie się tak łatwo w okolicach połowy, przechodząc w crunch. Od przesterów jest przecież kanał pierwszy. Jak dla mnie - bomba. Zbyt wiele razy kanał czysty brzmiał świetnie w moim pokoju, a na koncercie, kiedy trzeba było rozkręcić wzmacniacz, mogłem użyć jedynie barwy przesterowanej lub lekko przesterowanej. Możliwości dostrojenia barwy do własnych potrzeb zwiększają dodatkowe funkcje potencjometrów push-pull. NOTCH filtruje agresywny środek pasma, a BRIGHT podbija górę, zwiększając tym samym możliwy zakres korekcji. Efekt jest taki, że niezależnie od typu gitary wpiętej na wejście czy od rodzaju przetworników, można tu z łatwością uzyskać takie brzmienie, o jakie nam chodziło. Do tego dochodzi możliwość przełączenia wzmacniacza w tryb Vintage, który nie tylko obniża moc wyjściową, ale dodaje nieco parzystych harmonicznych. Jeśli dodać do tego wszystkiego efekty wpięte w pętlę, to otrzymujemy wszechświat możliwości i sądzę, że przy odrobinie inwencji i eksperymentów żaden inny wzmacniacz do szczęścia nie będzie nam potrzebny.
PODSUMOWANIE
Liczba dostępnych na rynku wzmacniaczy gitarowych mogłaby przyprawić o ból głowy najtwardszego nosiciela syndromu GAS. Dlatego też warto czasem pogrzebać w historii i dowiedzieć się, kto stał za wieloma legendarnymi konstrukcjami firm na "F", na "V" czy na "M". Paul Rivera wie, jak zbudować świetny wzmacniacz, i wprowadza tę wiedzę w życie od ponad 30 lat. Każdy, kto choć raz uderzy w struny i poczuje na plecach ciarki wywołane gęstym od wibracji powietrzem, nie będzie miał co do tego żadnych wątpliwości.
moc: 50W (Modern), 15W (Vintage)
kanały: 2
konstrukcja: lampowa klasy A
lampy: 5×12AX7 (przedwzmacniacz),
2×6L6 (końcówka mocy)
Venus 212
konstrukcja: otwarta
głośniki: 2×12" Celestion
Vintage Series G12H-30 70th
Anniversary Special Edition
Krzysztof Inglik