FENDER G-DEC 3 Thirty

Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
2010-09-16
FENDER - G-DEC 3 Thirty

Nazwa G-DEC to skrót od Guitar Digital Entertainment Center, czyli w wolnym tłumaczeniu Cyfrowe Centrum Gitarowej Rozrywki. To w zasadzie definiuje przeznaczenie nowego produktu Fendera, który potrafi dostarczyć wielu godzin dobrej zabawy niezależnie od poziomu zaawansowania gitarzysty.

 

GUITAR DIGIRAL ENTERTAINMENT CENTER

Konstrukcję tego urządzenia określiłbym jako połączenie modelującego brzmienia procesora DSP z looperem i głośnikiem gitarowym zamkniętym w jednej obudowie z całą resztą - czyli combo. Co więc znajdzie na jego pokładzie przeciętny gitarzysta? Przede wszystkim wzmacniacz o mocy 30W (podkreślam to, gdyż podczas obcowania z nim można o tym łatwo zapomnieć). Po drugie, procesor DSP oferujący 100 fabrycznych presetów z modelowanymi brzmieniami wzmacniaczy i efektów gitarowych, których ustawienia można modyfikować za pomocą oprogramowania Fender Fuse. Po trzecie - player/ looper/ recorder, dzięki któremu możemy szlifować swe riffy i solówki w towarzystwie rasowo brzmiących podkładów. Wbudowany twardy dysk zapewnia przechowywanie plików MP3, WAV lub MIDI, a jeśli będzie trzeba ich więcej, to w sukurs przyjdzie slot na karty pamięci SD. Jednakże najlepsze w tym wszystkim jest to, że zarówno presety, jak i muzykę grającą z naszego G-DEC-a zarejestrowano przy udziale gwiazd, takich jak: Eric Johnson, Dweezil Zappa, Gary Hoey, John 5, Jim Campilongo, Jeff Kollman, Sepultura czy Frank Bello. Dzięki temu swoje riffy i solówki można szlifować w towarzystwie najlepszych. Jakby tego było mało, na deser dostajemy od Fendera dwa programy: Ableton Live Lite 8 Fender Edition oraz AmpliTube Fender LE. Brzmi interesująco? Czytajcie dalej...

OGLĄDAMY


Pod srebrnym grillem z logo Fendera ukryty jest specjalnej konstrukcji głośnik o średnicy 10" oraz twitter zapewniający przenoszenie wysokich częstotliwości. Panel służący do obsługi wzmacniacza umieszczony został od frontu. Idąc od lewej, znajduje się na nim gniazdo INPUT, potencjometr GUITAR TONE, sekcja DSP wyposażona w szereg przycisków i wyświetlacz LCD, potencjometry BAND LEVEL i VOLUME. Skrajnie z prawej znajdziemy slot na karty SD, gniazdo PHONES oraz przyłącze USB. Z tyłu znajdziemy kolejne gniazda: LINE OUT LEFT, LINE OUT RIGHT, FOOTSWITCH, AUX IN i GUITAR, a także switch POWER ON/OFF i gniazdo zasilania.

Kilka słów należy się panelowi tego wzmacniacza, ponieważ zastosowane tu manipulatory raczej do standardowych nie należą. Potencjometr GUITAR TONE ma wpływ wyłącznie na sygnał gitary i pozwala na uzyskanie pełniejszego lub lżejszego brzmienia - wbrew nazwie działa bardziej jak SHAPE stosowany w innych konstrukcjach niż standardowy gitarowy TONE. Druga gałka z prawej, o nazwie BAND VOLUME, służy do ustawiania proporcji pomiędzy podkładem a gitarą. Pośrodku znajduje się wspomniana już strefa DSP z wyświetlaczem LCD - zapisane w pamięci presety wybieramy potencjometrem ENCODER KNOB umieszczonym z jego prawej strony (nim też dokonujemy selekcji parametrów przy edycji barw). Drugim w hierarchii jest tu przycisk START/ STOP służący do odpalania i zatrzymywania podkładów. Na samym dole wyświetlacza widzimy skróty: AMP, FX, BAND i PHRASE opisujące funkcje przycisków znajdujących się pod nimi. Pierwszy "soft key" nosi nazwę AMP i dotyczy parametrów wirtualnych wzmacniaczy. Pierwszym ekranem, jaki zobaczymy po jego naciśnięciu, jest Amp Type. Dużym pokrętłem, po prawej stronie wyświetlacza, możemy tutaj wybrać konkretny model wzmacniacza. Na kolejnych ekranach możemy ustawić głośność, korekcję, kompresję, parametr Timbre oraz bramkę szumów. W przypadku modeli akustycznych możemy ustawić Piezo Mix, a przy wzmacniaczach elektrycznych do dyspozycji mamy parametr Gain. Drugi z przycisków (FX) pozwala na dodanie do naszej wymarzonej barwy efektu z jednej z czterech grup: Stompbox, Modulation, Delay i Reverb. Trzeci "soft key" to BAND, a kryje się za nim wybór ścieżki podkładu. Po jego naciśnięciu przenosimy się do ekranu Band Type. Tu ustawiamy rodzaj pliku: MP3, WAV lub MIDI. Przyciskamy FILE i wybieramy konkretny plik, a następnie REPEAT, gdzie włączamy opcję jego zapętlenia. Kolejne ekrany to Speed (prędkość podkładu od 50 do 150%), Pitch (zmiana tonacji od -5 do +5 półtonów) i Mix (Stereo, R/L Mix i Center Cancel). Ostatni przycisk (PHRASE) pozwala na zarządzanie funkcjami samplera fraz (potwierdzanie i anulowanie dubbingu, poziomy fraz, prędkość i pitch, usuwanie) i współpracuje ze znajdującymi się po lewej stronie przyciskami PLAY, RECORD i DUB.

GRAMY


Wzmacniacz jest gotowy i w pełni funkcjonalny zaraz po wyjęciu z kartonu. Podłączam więc wiosło i sprawdzam po kolei barwy proponowane w presetach. J5 Tele Dirty wykorzystuje wzmacniacz Very Distorted - bardzo nasycony przester, dość mocna saturacja, nieco kłujący w uszy jeśli nie skręcimy potencjometru GUITAR TONE, ale użyteczny i zachęcający do gry. Ileż to razy fabryczne, stworzone pod laboratoryjną lupą presety okazywały się kompletnie bezużyteczne? Tutaj nic takiego nie ma miejsca - w zasadzie przy odrobinie zabawy tonami i pokrętłem VOLUME mógłbym używać takiej barwy nawet w poważnych sytuacjach. Druga barwa, z presetu Juicy Lead, oparta jest na wzmacniaczu Modern Crunch z parametrem Timbre Bass Boost i bramką szumów High oraz na efektach (przed ampem wpięty dość mocno odkręcony overdrive, a za ampem delay typu Tape i pogłos Small Hall). Brzmienie bardzo lejące się, powiedziałbym nawet klejące, idealne do grania długich nut oraz szybszych fraz powyżej XII progu na przetworniku pod gryfem. Osobiście wolę jednak barwy bardziej oldskulowe, w których słychać więcej człowieka niż procesora. Można i takie znaleźć wśród 100 fabrycznych presetów. Przykładowo Strat Cat wykorzystujący wzmacniacz Blackface Drv z gainem rozkręconym na 57% i parametrem Timbre Full Body oraz efekty: lekki overdrive, delay St Echo Filt i pogłos Small Hall. Na tej barwie Stratocaster grający na singlu pod gryfem to poezja. Bardziej tradycyjne barwy podkładowe także się znajdą, np. preset Phil Collen 1 - tradycyjny drive mogący kojarzyć się z AC/DC lub rodzimym TSA. Moim faworytem jest 63ReverbTweed - od tej barwy nie można się oderwać, nazwa mówi sama za siebie. Jest tu naprawdę w czym wybierać, a nie zaczęliśmy jeszcze grzebać w ustawieniach i personalizować barw. Jeśli miałbym zacząć budować od nowa własny preset, to zacząłbym od wzmacniacza HotRod Grid, dającego przyjemny lekki drive, lub od nieco bardziej nasyconego HotRod Lead sprzyjającego solówkom. Blackface to dobry punkt wyjściowy dla barw czystych, chociaż zupełnie pozbawione efektów brzmienia zaczynają nam przypominać, że mamy do czynienia z cyfrowym procesorem. Niemniej od strony barw G-DEC zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, a obawy dotyczące nieużyteczności fabrycznych presetów są tu zupełnie nieuzasadnione.

Pamiętajmy, że to "cyfrowe centrum rozrywki", a nie lampowa reedycja klasycznego wzmacniacza Fendera. G-DEC ma dostarczać zabawy i być narzędziem osobistego rozwoju. W tym właśnie celu na jego pokład zamustrowano tzw. bands, czyli kapele, które będą grały dla nas, kiedy tylko będziemy tego chcieli. A jak grają? Podkłady fabrycznie wgrane do G-DEC-a brzmią fantastycznie. Być może nie codziennie będę miał ochotę jammować z metalowym czadem w stylu Sepultury czy country’owym zawodzeniem z gitarą hawajską w tle, ale potencjał jest tu ogromny. Różnorodność stylistyczna pozwala na szybkie wyszukanie klimatu, który akurat nam w duszy gra, a dalej to już jak z pływaniem - rzucamy się na głęboką wodę i pływamy jak potrafimy najlepiej. A jeśli już ogramy wszystkie backing tracki, możemy do wzmacniacza wgrać cokolwiek - slot na karty pamięci SD to furtka do wszechświata możliwości. O MIDI nie piszę, bo nie jestem fanem tego formatu, aczkolwiek wiem, że są i tacy hardcore’owcy - dla nich informacja: wszystko działa i na Was czeka.

PODSUMOWANIE


Na rynku jest wiele urządzeń stworzonych z myślą o ćwiczeniu, graniu z loopami - mających stanowić swoiste gitarowe workstation. Ćwiczenia z tym urządzeniem są niezwykle przyjemne i bezbolesne. Ale tak naprawdę, to do bliższego zaprzyjaźnienia się z kolejnym centrum gitarowej rozrywki skłoniłby mnie fakt, że G-DEC to gitarowe combo w pełni zasługujące na logo kalifornijskiej firmy, które można zabrać ze sobą wszędzie, nawet na próbę lub koncert, jeśli zajdzie taka potrzeba. Z Fenderem G-DEC 3 wizerunek muzyka podróżującego przez muzyczne bezdroża jedynie z gitarą i wzmacniaczem nabiera nowego znaczenia. Bo czy naprawdę trzeba czegoś więcej?


moc: 30W
głośnik:
10" Fender Special Design i High Frequency Tweeter
potencjometry analogowe:
GUITAR TONE, BAND LEVEL, VOLUME
kontrolery cyfrowe:
START-STOP, QUICK ACCESS, TAP/ TUNER BUTTON, PHRASE SAMPLER, 4XSOFT KEY, SAVE, EXIT/ UTILITY MODE
przyłącza:
INPUT, GUITAR, AUX IN, L/P LINE OUT, FOOTSWITCH, SD CARD SLOT, HEADPHONE JACK, USB PORT
wykończenie:
czarny winyl ze srebrnym grillem
wymiary:
410×427×210mm (S×W×G)
waga:
12,4kg


Krzysztof Inglik

Wynik testu
Funkcjonalność:
6
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
6