FENDER ’57 Champ

Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
2009-10-30
FENDER - ’57 Champ

Wracamy do złotego okresu tweedowych wzmacniaczy - Fender wprowadził do oferty model ’57 Champ, reedycję ręcznie budowanego combo o mocy 5W. Zapraszam więc na powrót do przeszłości...

Fender Champ to linia wzmacniaczy wprowadzona ponad sześćdziesiąt lat temu. W roku 1948 wyprodukowano pierwsze 3-watowe modele - najpierw pod nazwą Champion 800 (z głośnikiem 8"), a rok później Champion 600 (z głośnikiem 6") - wyglądające jak małe turystyczne telewizorki. Tweedowe obudowy z wąską półką, na której znajdował się panel kontrolny, pojawiły się dopiero w roku 1955. Wzmacniacz, początkowo stworzony wyłącznie jako małe combo do ćwiczeń, używany był przez niezliczoną rzeszę artystów. Ceniono go za prostotę, dynamikę i jakość dźwięku przy stosunkowo niewielkiej głośności. Dzięki temu stawał się świetnym narzędziem zarówno do ćwiczenia w domu, jak i nagrywania w studiu. Mam podać jakieś przykłady? Partia gitarowa Erica Claptona z utworu "Layla". I już pozamiatane...

BUDOWA

Wzmacniacz ważący około 7,5 kilograma kryje się w drewnianej, obitej lakierowanym tweedem obudowie o wymiarach 343×318×198mm. Za brązowym grillem (Oxblood Grille) kryje się 8-calowy, 10-watowy głośnik Weber Special Design, w którym wykorzystano magnes AlNiCo. Układ elektryczny to legendarny, ręcznie nawijany 5F1. Sercem układu są lampy: 6V6GT na przedwzmacniaczu, 12AX7 w końcówce mocy oraz 5Y3GT rectifiera. Umieszczony w górnej części obudowy panel kontrolny to szczyt prostoty: przełącznik ON/OFF, lampka sygnalizująca pracę, potencjometr VOLUME i dwa wejścia. Gałka VOLUME skalowana jest o dwie kreski dalej niż standardowo, czyli od "0" do "12". Pierwsze wejście ma normalną czułość i przeznaczone jest do pracy z większością gitar, natomiast wejście drugie ma obniżoną czułość (-6 dB), dzięki czemu ze wzmacniaczem współpracować mogą instrumenty z bardzo mocnymi przystawkami. Standardowym wyposażeniem Fendera ’57 Champ jest brązowy pokrowiec.

WRAŻENIA

Myślę, że trzeba podkreślić rasowy wygląd tego tweedowego maleństwa. Combo to jest po prostu ładne. Wystarczyło na chwilę postawić je w naszej redakcji, by zgromadziła się wokół grupa ciekawskich, zaintrygowanych tym retro "telewizorkiem". Po podłączeniu gitary i VOLUME ustawionym pomiędzy "0" a "3" słychać krystalicznie czyste, aczkolwiek nieco ciemne brzmienie. Wzmacniacz żywo reaguje na dynamikę i artykulację. Rozkręcanie VOLUME powoduje rozjaśnianie pasma i jego stopniowe przybrudzanie. Powyżej ustawienia na "godz. 12.00" na przystawkach single-coil zaczyna się overdrive przechodzący dalej w lekki distortion. Przy prawie maksymalnym rozkręceniu VOLUME mamy brzmienie, które John Frusciante mógłby wykorzystać do zagrania solówki w utworze "Dani California". Mnie jednak bardziej interesują brzmienia czyste, które akurat w tym wzmacniaczu są świetne. A jeśli już clean jest dobry, to można go sobie do woli i wedle uznania dopalić jakąś kanapką.

PODSUMOWANIE

Zarówno wygląd, jak i brzmienie Fendera ’57 Champ sprawiają, że na wzmacniaczu po prostu chce się grać. Przyzwyczajonych do współczesnych wodotrysków zdziwić w tym combo może samotna gałka VOLUME. Zapewniam jednak, że gdy gitara jest w porządku, to nic więcej nie jest potrzebne. Jeśli już miałbym się na siłę do czegoś przyczepić, to byłaby to jedynie cena tej reedycji - przecież w latach 50. "czempion" był tanim, ćwiczebnym piecykiem. O ile jednak stać Was na ten wydatek, to zdecydowanie go polecam. To największe nagromadzenie "mojo" na tak małej powierzchni, z jakim miałem ostatnio do czynienia.

konstrukcja: lampowa
moc: 5W/4Ohm
lampy: 6V6GT, 12AX7, 5Y3GT
głośnik: Weber Special Design (8", 10W)
liczba kanałów: jeden
liczba wejść:
dwa o różnej czułości
potencjometry: VOLUME (1)
wymiary:
343×318×198mm (W×S×G)
waga: 7,5kg
wyposażenie: pokrowiec


Krzysztof Inglik

Wynik testu
Funkcjonalność:
5
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
3