FENDER Champion 600
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Fender powołał do życia serię Champion w roku 1948. Najpierw model 800 z 8-calowym głośnikiem, a rok później 600 z głośnikiem o średnicy 6 cali.
Jak wiele wspólnego z oryginałem ma reinkarnacja wzmacniacza Fender Champion 600? Czy ta 5-watowa "pchełka" da sobie radę we współczesnym świecie? Sprawdzimy to w poniższym teście.
BUDOWA
Fender unika kojarzenia z tym wzmacniaczem słowa "reedycja". Mówi się tu raczej o hołdzie (ang. tribute) dla oryginalnego Championa z końca lat 40. Nie bez powodu. Przede wszystkim należy wspomnieć, że oryginalna wersja miała lampę 6SJ7 w przedwzmacniaczu. Współczesna "sześćsetka" ma lampę 12AX7, ponieważ 6SJ7 wyszły jakiś czas temu z produkcji. Zmiana lampy na 12AX7 pozwoliła też przeprojektować sekcję przedwzmacniacza, tak aby możliwe było uzyskanie większego gainu. Teraz sekcja ta przypomina bardziej rozwiązanie znane z 5F1 Champ. Mamy więc wyjaśnienie nazwy tej grupy produktów Fendera - "zmodyfikowany vintage".
We wzmacniaczu mocy Fender Champion 600 zastosowano lampę 6V6. W efekcie mamy do dyspozycji 5W mocy (w oryginalnej wersji były to 3W). Za wywoływanie fali dźwiękowej w powietrzu docierającym do naszych uszu odpowiada 6-calowy głośnik z magnesem ceramicznym. Możliwe jest jednak podłączenie do wzmacniacza większej kolumny.
Front wzmacniacza to słynny "telewizorek" Fendera - osadzony w kremowym winylu ciemniejszy, prostokątny grill, a nad nim blaszka z nazwą firmy. Wejścia znajdują się z tyłu, na górnej krawędzi wzmacniacza.
Gitarzyści przyzwyczajeni do wielokanałowych współczesnych konstrukcji upstrzonych dziesiątkami gałek mogą doznać szoku, widząc surowy panel kontrolny Championa 600. Patrząc od lewej, mamy tutaj jedynie dwa wejścia (LOW i HIGH), pojedynczy potencjometr VOLUME, czerwoną lampkę sygnalizującą włączenie wzmacniacza i przełącznik ON/OFF. Poniżej znajduje się tylna ścianka z wyciętym otworem, przez który widać głośnik Fender Special Design. Ściankę tę możemy zdemontować, uzyskując dostęp do wnętrza wzmacniacza.
GRAMY
Pięć watów mocy w lampowym wzmacniaczu klasy A jest zupełnie wystarczające do grania w zamkniętych, niewielkich pomieszczeniach. Rozkręcenie go na 50 procent powoduje, że robi się już dość głośno. Idealnym partnerem dla tego urządzenia są według mnie gitary wyposażone w przetworniki single-coil, a więc wszelkiej maści konstrukcje typu Telecaster i Stratocaster. Dobry Strat wpięty w Fendera Champion 600, jedno pokrętło VOLUME - i naprawdę nic Wam więcej do szczęścia nie jest potrzebne.
Wzmacniacz szepcze, dzwoni, kwacze, jęczy, krzyczy - wiernie będzie oddane wszystko to, co tylko potraficie wydobyć z wiosła swoimi palcami i - w zależności od umiejętności - może być to doświadczenie przyjemne lub nie. Nie da się na nim nic oszukać. Największą zaletą wzmacniacza Champion 600 jest możliwość uzyskania subtelnej, ciepłej, lampowej kompresji dźwięku w niskodecybelowych realiach. Brzmienie tej małej "pchełki" w konfiguracji gitara/ kabel/ wzmacniacz jest naprawdę więcej niż satysfakcjonujące.
Prawdziwa zabawa zaczyna się wtedy, kiedy Fendera Champion 600 zaczniemy dopalać różnej maści "kanapkami" i ubarwiać efektami, chociażby dodającym nieco przestrzeni pogłosem. Daje nam to możliwość ćwiczenia w komfortowych pod względem głośności warunkach, do tego o każdej porze dnia i nocy. Jednocześnie, uzyskane brzmienie wykazuje wszelkie cechy dużego lampowego wzmacniacza - mam tu na myśli charakter brzmienia, szczególnie w górnym paśmie, oraz dynamikę wzmacniacza i jego reakcję na artykulację.
PODSUMOWANIE
Inżynierowie firmy Fender z premedytacją oddają w nasze ręce zmodyfikowaną konstrukcję vintage, której największą zaletą jest prostota. Mamy tu esencję tego, co niezbędne. Jest to idealny, mały, estetyczny gadżet (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) do salonu, sypialni lub nawet biura - niezależnie od tego, czy gramy na nim bardzo cicho, czy nieco głośniej nasz instrument zabrzmi rasowo i zainspiruje nas do spędzenia z muzyką więcej czasu, niż planowaliśmy. I chyba to jest najważniejsze - brzmienie, które inspiruje.
Osłodą będzie też z pewnością niewygórowana cena, możliwa do uzyskania dzięki przeniesieniu produkcji do Chin. Sądzę, że za wzmacniacz tej klasy, zbudowany ręcznie w USA, musielibyśmy zapłacić trzykrotnie więcej. W takim wypadku mogę powiedzieć tylko jedno: jestem za!
Krzysztof Inglik
lampy: 1×12AX7, 1×6V6; potencjometr: VOLUME;
wymiary: 280×310×190mm (W×S×G); waga: 7kg