ROLAND Cube 30

Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz

Pozostałe testy marki ROLAND
Testy
2006-04-09
ROLAND - Cube 30
Ktoś kiedyś powiedział, że małe jest piękne. Problem w tym, że wszystko jest względne i to, co dla jednego jest małe, dla kogoś innego będzie ogromne. A i z tym pięknem też bywa różnie...
Patrząc na wzmacniacz Cube 30 - średniego przedstawiciela rodziny Rolandów, można jednak odnieść wrażenie potwierdzenia się powyższej teorii w praktyce. Do tej pory widząc wzmacniacz gitarowy o średnicy głośnika mniejszej niż 12", raczej nie okazywałem entuzjazmu, co było związane z praktycznymi osiągami takich urządzeń. Nie zawsze przecież prawa fizyki można tak po prostu obejść. Z takim właśnie sceptycznym nastawieniem rozpocząłem niniejszy test.

BUDOWA

Wzmacniacz Roland Cube 30 jest mniejszym bratem Rolanda Cube 60 i, pomijając kwestię rozmiaru, na pierwszy rzut oka wygląda identycznie. Z przodu znajduje się stalowa siatka ochraniająca głośnik, o średnicy 10", a w górnej części wzmacniacza umieszczono wszelkie gniazda i potencjometry. Tak więc mamy do dyspozycji 3-pasmową korekcję (TREBLE, MIDDLE, BASS), symulator wzmacniaczy gitarowych (takich jak JC Clean, Acoustic, black Panel, Brit Combo, Tweed, Classic Stack, Metal Stack, R-fier Stack), sekcję efektów (chorus, flanger, phaser oraz tremolo) oraz dodatkowy tor delay/reverb, który może być dodawany do efektów i kontrolowany przez pedał nożny. Całości dopełniają gniazda: AUX, słuchawkowe oraz wejście footswitcha.

Piecyk jest dwukanałowy, z oddzielną regulacją głośności dla każdego kanału oraz regulacją czułości kanału przesterowanego. Warto w tym miejscu dodać, że w przypadku zastosowania footswitcha 2-drożnego możemy jednocześnie zmieniać kanały i uruchamiać efekty z bloku EFX.

BRZMIENIE

Po wydobyciu kilku dźwięków okazało się, że dynamika tego niepozornego maleństwa naprawdę budzi zdziwienie. Wzmacniacz ma jedynie 30W mocy znamionowej, opartej na tranzystorach, co teoretycznie kwalifikowałoby go raczej do użytku domowego lub ewentualnie na niewielkich scenach (mały klub czy sala prób). Jednak bardzo dynamiczna końcówka mocy szybko zweryfikowała moje poglądy. Kanał czysty brzmi bardzo ciepło i selektywnie, w pełni oddając walory podłączonego instrumentu i artykulację grającego. O dziwo, również tony niskie, z którymi zwykle w takich konstrukcjach jest największy problem (bo ich po prostu nie ma), brzmią przyzwoicie. Zawdzięczamy to w dużej mierze dwóm otworom typu bass-refleks, umiejscowionym w dolnej części wzmacniacza. Rzecz niby prosta, aczkolwiek nie zawsze spotykana we wzmacniaczach gitarowych mniejszej mocy.

Szczerze mówiąc, obawiałem się trochę, czy po uruchomieniu sekcji efektów pasmo gitary zostane zachowane. Jak się jednak okazało, każdy z efektów brzmi bardzo przyzwoicie i może zadowolić sceptyków i maruderów, nawet tych z gatunku najbardziej zatwardziałych. Nie mamy tu co prawda możliwości edycji parametrów użytego efektu, gdyż są to pewne gotowce, lecz, kierując się własnym słuchem, możemy dosyć dokładnie ustalić jego poziom i prędkość działania w sygnale wyjściowym. Poza tym proporcje ilości efektu do sygnału podstawowego zostały tak dobrane, że ze znalezieniem własnego ulubionego ustawienia nikt z pewnością nie będzie miał problemu.

To samo można powiedzieć o dodatkowym torze delay/reverb, choć drażnić tu może brak funkcji tap tempo, do której konkurencyjne firmy (np. Line6) zdążyły nas już przyzwyczaić w swoich analogicznych produktach (Spider 30).

Na kanale przesterowanym mamy do dyspozycji aż siedem symulacji klasycznych wzmacniaczy gitarowych, takich jak Fender Twin Reverb (BLACK PANEL), Vox AC-30 (BRIT COMBO), Fender Bassman (TWEED), Marshall JMP 1987 (CLASSIC STACK), Peavey EVH-5150 (METAL STACK) oraz Mesa Boogie Rectifier (R-FIER STACK).

Na szczególną uwagę zasługuje symulacja wzmacniacza Peavey 5150, gdyż jest to potężny, rockowy lead, idealny do grania zarówno partii solowych, jak i riffów. Odrobina efektu delay i mamy ładną panoramę do ćwiczeń czy nawet pół-profesjonalnych nagrań.

Symulacja Rectifiera wychodzi z testu również w miarę zadowalająco. Nie za bardzo spodobało mi się zaś brzmienie BLACK PANEL, czyli imitacji Fendera Twin Reverb. Krótko mówiąc, główne cechy dźwięku zostały tu nieco spłaszczone i nie mają zbyt wiele wspólnego ze słynnym na cały świat z ciepłej, wzorcowej wręcz barwy, oryginalnym Twinem.

W kanale przesterowanym jest dostępna jeszcze jedna opcja, służąca do zamiany naszego elektryka w gitarę akustyczną. Trzeba przyznać, że symulacja ta wypada dość przekonująco i może być w niektórych sytuacjach bardzo praktyczna. Wszystko to jest możliwe dzięki zastosowaniu zaawansowanej technologii COSM, opracowanej przez firmę Roland. Pozwala ona na analizowanie wielu czynników, takich jak elektryczne i fizyczne charakterystyki dźwięku oryginalnego, które są następnie modelowane w sposób cyfrowy, w celu osiągnięcia jak najwierniejszej reprodukcji oryginału.

Omawiany wzmacniacz Roland Cube 30 wyposażono także w wejście AUX, umożliwiające podłączenie odtwarzacza CD lub innego urządzenia i miksowanie go z brzmieniem gitary, oraz wyjście do nagrywania, będące jednocześnie wyjście słuchawkowym.

W ramach niniejszego testu pozwoliłem sobie jeszcze na mały eksperyment. Chcąc sprawdzić wzmacniacz w boju, zabrałem go do sali prób zespołu, w którym gram. Okazało się, że piecyk rozkręcony na około 3/4 swojej mocy spokojnie daje radę w zespole z żywą sekcją rytmiczną. Brzmiąc naprawdę porządnie i solidnie, pomimo sporej głośności, nie wpada przy tym w wibracje powodujące przemieszczanie się po powierzchni sceny.

Ta cecha kwalifikuje nasz urządzenie nie tylko do użytku domowego, lecz także do wykorzystania go w sali prób czy nawet podczas koncertu w niewielkim klubie.

PODSUMOWANIE

Wzmacniacz Roland Cube 30 jest propozycją bardzo udaną, przeznaczoną szczególnie dla tych, którzy za sumę nie przekraczającą tysiąca złotych chcą kupić multiefekt i przyzwoicie brzmiący wzmacniacz w jednej obudowie, który będzie można wykorzystać w domowej pracy nagraniowej, na próbie, a czasem także na koncercie. Urządzenie to cechuje pewna uniwersalność, dzięki czemu może ono znaleźć zastosowanie praktycznie w każdym gatunku muzyki. Wprawdzie może w nim irytować brak wyjścia dla dodatkowej kolumny, jednak myślę, że nie należy traktować tego jako wadę. Nie jest to w końcu piecyk przeznaczony na duże koncerty. Zawsze też można spojrzeć na starszego brata naszego bohatera, czyli Rolanda Cube 60. Do pełni szczęścia zabrakło również tunera. I to chyba koniec minusów tej naprawdę udanej konstrukcji. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że piecyk jest bardzo lekki (9,2kg) i trzymając go dosłownie w dwóch palcach, możemy z nim nawet biegać po schodach.

Jacek Rogalski

Moc: 30W; Głośnik: 1×10"; Kanały: 2 + efekty przestrzenne;
Korektor graficzny: 3-pasmowy;
Symulacje wzmacniaczy gitarowych: JC Clean, Acoustic, Black Panel, Brit
Combo, Tweed, Classic Stack, Metal Stack, R-fier Stack;
Procesor efektów: chorus, flanger, phaser, tremolo;
Gniazda: AUX, słuchawkowe, footswitch; Wymiary: 385×380×240mm
(SxWxG); Waga: 9,2kg


  

Wynik testu
Funkcjonalność:
5
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6