BEHRINGER V-Ampire LX210
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Pozostałe testy marki BEHRINGER
Testy
2007-07-01
Przystępując do testów, zajrzałem do instrukcji, by sprawdzić pojemność pamięci i częstotliwość procesora...
Tak mógłby się zaczynać test komputera, ale czymże innym jest wzmacniacz cyfrowy, jak nie komputerem przeznaczonym dla gitarzysty? W przypadku takiego urządzenia pojawia się pewien problem z oceną, ponieważ jego cechy i możliwości są zupełnie inne niż w przypadku tradycyjnych konstrukcji, które ze względu na swoją specyfikę zwykło się określać jako "piecyk do bluesa", "combo do jazzu" czy "głowa i szafa do metalu". Do czego zatem jest to urządzenie? Zasadniczo do wszystkiego, czyli do grania i nagrywania dowolnego gatunku muzyki, i to nawet niekoniecznie na gitarze elektrycznej.
BUDOWA
Pod względem budowy zewnętrznej LX210 zasadniczo nie różni się od wzmacniaczy analogowych - na pierwszy rzut oka jedynie duża ilość diod i wyświetlacz zdradzają jego cyfrowe pochodzenie. W górnej części półotwarta obudowa z płyty MDF, oklejona sztuczną skórą z klasycznymi metalowymi okuciami narożników, mieści wzmacniacz z pokaźnymi panelami przednim i tylnym, natomiast w dolnej dwa 10-calowe głośniki Bugera. Spośród dziesięciu pokręteł tylko gałka MASTER jest zwykłym potencjometrem, pozostałe to przełączniki obrotowe, których ustawienie ilustrują otaczające je wianki czerwonych diod. Pokrętła czułości, głośności i trzypunktowej korekcji mają po 17 pozycji: 9 diod świecących pojedynczo plus 8 pozycji pośrednich, gdy świecą dwie sąsiednie diody. Nad nimi znajduje się 5 przełączników, którymi wybiera się brzmienia w obrębie banków - to samo można robić za pomocą dołączonego przełącznika nożnego z dwoma przyciskami, przełączając komórki pamięci w górę i w dół. Przełączniki na panelu służą również do zmian zaawansowanych opcji konfiguracji poszczególnych programów. W centralnym punkcie przedniego panelu znajduje się wyświetlacz informujący o numerze włączonego banku wybieranego klawiszami poniżej wyświetlacza. Kilka kolorowych diod ilustruje działanie pokładowego tunera oraz informuje o pozostałych opcjach. Po lewej stronie wyświetlacza znajduje się pokrętło wyboru symulacji wzmacniacza. Ma ono 16 pozycji, ale działając w kombinacji z odpowiednim przyciskiem, pozwala na wybór jednego z 32 wzmacniaczy (od małych piecyków klasy A, przez klasyczne combo i głowy z obu stron Atlantyku, aż po najmocniejsze, typu hi-gain).
W podobny sposób wybieramy efekty, jednak tu jest 16 możliwości: 10 efektów (kompresor, auto wah, phaser, chorus, flanger, tremolo, rotary, echo, delay, ping pong delay) oraz 6 kombinacji po dwa efekty (np. efekt modulacyjny + delay). Parametry efektów ustawia się kolejnym pokrętłem, działającym również w dwóch trybach. Następne pokrętło to regulacja głębokości cyfrowego pogłosu oraz potencjometr MASTER VOLUME. Nad wejściem instrumentalnym znajduje się gniazdo słuchawkowe, które po podłączeniu słuchawek w podstawowym trybie działania wyłącza głośniki.
Tylny panel jest mocno rozbudowany. Oprócz standardowych gniazd pętli efektów znajdziemy na nim stereofoniczne wejście z regulacją czułości, do którego można podłączyć odtwarzacz, automat perkusyjny czy nawet instrument klawiszowy. Kolejne wyjścia to: dwa niesymetryczne liniowe, dwa symetryczne z symulacją kolumny czterogłośnikowej, dwa głośnikowe do podłączenia zewnętrznego zestawu głośnikowego (w tej konfiguracji wewnętrzne głośniki zostają odłączone) oraz gniazdo dołączonego nożnego przełącznika programów i złącze MIDI. Prawą stronę panelu zajmuje pokaźnych rozmiarów radiator, gniazdo sieciowe z bezpiecznikiem oraz wyłącznik.
Wzmacniacz waży 21.5kg i posiada tylko jeden uchwyt, co nie zachęca do przenoszenia go na odległość dłuższą niż kilka metrów. Jest to tym bardziej niewygodne, że środek ciężkości - za sprawą przesunięcia transformatora, końcówki mocy i radiatora - znajduje się poza osią symetrii, w rezultacie wzmacniacz przechyla się przy podnoszeniu go jedną ręką.
WRAŻENIA
Uruchomienie urządzenia trwa kilka sekund, podczas których poszczególne diody zapalają się, tworząc wrażenie wędrującego światła. Podstawowych regulacji wzmacniacza dokonuje się intuicyjnie. Banki wybieramy przełącznikami w górę/w dół, obserwując przy tym numery na wyświetlaczu, a programy w obrębie banku wybieramy klawiszami A-E po lewej stronie. Korekcja działa prawie tak samo jak w urządzeniu analogowym. Wybór symulacji wzmacniacza i efektu wraz z jego regulacją również nie stanowi problemu. Wzmacniacze mają domyślnie przyporządkowane najbardziej pasujące do nich kolumny. W przypadku potrzeby stworzenia własnego połączenia, należy skorzystać z instrukcji, która jest tu lekturą obowiązkową - bez niej niektóre opcje naprawdę trudno uruchomić. Na szczęście instrukcja została napisana bardzo przystępnie, a do tego uzupełniona sporą ilością rysunków. Dla gitarzystów przyzwyczajonych do tradycyjnych wzmacniaczy, konieczność zaglądania do instrukcji może być pewnym utrudnieniem, ale po bliższym zapoznaniu się z testowanym wzmacniaczem nie powinno być problemów z jego obsługą.
O tym, że znajomość instrukcji obsługi jest praktycznie niezbędna, świadczy np. fakt, że przycisk TAP, którym zwykle ustawia się powtórzenia delay’a, ma tu aż siedem (!) funkcji. W zależności od sytuacji używa się go również w ustawianiu prezencji, wyboru wzmacniaczy z drugiej puli (17-32) czy do programowania czułości. Z pozostałych cech warto zwrócić uwagę, że wzmacniacz ma kilka trybów pracy, dzięki czemu transmisję sygnału łatwo dostosować do warunków pracy (scena, studio, dom). Są to np. podstawowy tryb stereo z symulacjami i efektami, tryb bez efektów w jednym kanale, a także tryb bez symulacji z korekcją.
Wbudowany tuner oparty na pięciu diodach jest całkiem przyzwoity (tym bardziej że w czasie strojenia wycisza wzmacniacz), jednak pod względem dokładności i szybkości trudno go porównywać z tunerami sprzętowymi. Jako urządzenie pokładowe jest on jednak w zupełności wystarczający.
BRZMIENIE
125 fabrycznych presetów zgrupowanych po 5 w 25 bankach - to zaledwie wierzchołek góry lodowej, ponieważ wszystkich kombinacji symulacji wzmacniaczy i kolumn oraz efektów są... tysiące. Sprawdzanie poszczególnych programów stało się nużące już przy 10 banku, jednak postanowiłem dojść do końca. W tym gąszczu napotkałem kilka interesujących i dobrze brzmiących barw, jednak większość albo różniła się od innych drobnymi niuansami, albo była po prostu mało atrakcyjna, a w wielu efektach było za dużo dołu, co zamazywało brzmienie. Ostatnie programy były bliższe syntezatorom niż gitarze i z pewnością miały one na celu zaprezentowanie możliwości urządzenia. Typowy muzyk i tak zacznie zresztą szukać własnych brzmień podczas codziennej eksploatacji wzmacniacza. Możliwości kreacji brzmienia są przytłaczające i przypominają zaopatrzenie hipermarketu - jest w nim wszystko, ale łatwo się zgubić, zapominając o tym, czego się tak naprawdę szuka. Jednak przy odrobinie cierpliwości można uzyskać praktycznie wszystko, co się zamarzy, przygotować kilka brzmień i zapisać je na stałe. W warunkach koncertowych dla większości muzyków w zupełności wystarcza pięć ustawień przełączanych nożnie, ale należy pamiętać, że zmiana barwy trwa ułamek sekundy, i w tym momencie wzmacniacz cichnie.
Jakość symulacji wzmacniaczy jest zaskakująco dobra jak na klasę cenową urządzenia. Efekty również są na przyzwoitym poziomie, choć trudno je porównywać z jakością dźwięku zawodowego multiefektu montowanego w racku. Z resztą takie porównanie jest bezcelowe, choćby ze względu na zupełnie różne przedziały cenowe. Większość efektów, które znajdują się na pokładzie V-Ampire, jest bez zarzutu, a jedyne zastrzeżenia mógłbym mieć do automatycznej kaczki, którą trudno opanować.
Combo przy niektórych symulacjach ma tendencję do dudnień w dole pasma, co w przypadku głośników 10-calowych nie jest zbyt częstym zjawiskiem. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka jest przyczyna tego zjawiska (obudowa, głośniki czy symulacje). Najprawdopodobniej przyczyna leży gdzieś pomiędzy głośnikami a obudową, ponieważ w nagraniach dokonywanych bez użycia mikrofonu tego nie słychać.
Wzmacniacz okazuje się bardzo funkcjonalną stacją do nagrań w domowym zaciszu. Prawy kanał prezentacji na CD to brzmienie rejestrowane z wyjścia symetrycznego z symulacją kolumny. Dla porównania rezultatów, lewy kanał nagrano za pomocą klasycznego mikrofonu Shure SM57. Oba kanały zarejestrowano jednocześnie przez interfejs T.C. Electronic Konnekt 24D, jedynie ścieżka mikrofonu na poziomie edycyjnym została opóźniona o ułamek sekundy, by zachować zbieżność faz.
PODSUMOWANIE
Combo V-Ampire tylko za sprawą nieco skomplikowanej obsługi zaawansowanych ustawień sprawia wrażenie "wampira". Jeśli ktoś go ujarzmi (tzn. nauczy się programować), to będzie umiał wydobyć z niego praktycznie każde brzmienie. Pod względem funkcjonalności jest to bardzo wszechstronne i wygodne narzędzie dla gitarzysty, który ma dużą fantazję w zakresie kreowania dźwięku lub w warunkach koncertowych często zmienia stylistykę utworów. Zamknięcie wszystkiego w jednej skrzynce wraz z możliwością bezproblemowej transmisji dobrej jakości sygnału bez użycia mikrofonów - jest bardzo wygodnym rozwiązaniem (choć zwolennicy nowych technologii mogą narzekać na brak gniazd USB czy S/PDIF). Wzmacniacz można polecić osobom, które szukają urządzenia o dużych możliwościach za rozsądną cenę, a jednocześnie chcą, by sprzęt zajmował niewiele miejsca i był łatwy w transporcie.
Jedynie dla początkujących gitarzystów bardzo szerokie możliwości tego urządzenia mogą stanowić w pewnym sensie zagrożenie. Ponieważ młody muzyk może bawić się nim godzinami, kręcąc gałkami, wciskając przyciski i tracąc cenny czas, który powinien poświęcić na solidne ćwiczenie. Dźwięki wydobywa z instrumentu człowiek, natomiast wzmacniacz ma mu w tym pomagać, i takie właśnie założenie przyświecało twórcom tego urządzenia, oferując go muzykom, a wraz z nim olbrzymie bogactwo w zakresie kreowania indywidualnego brzmienia.
BUDOWA
Pod względem budowy zewnętrznej LX210 zasadniczo nie różni się od wzmacniaczy analogowych - na pierwszy rzut oka jedynie duża ilość diod i wyświetlacz zdradzają jego cyfrowe pochodzenie. W górnej części półotwarta obudowa z płyty MDF, oklejona sztuczną skórą z klasycznymi metalowymi okuciami narożników, mieści wzmacniacz z pokaźnymi panelami przednim i tylnym, natomiast w dolnej dwa 10-calowe głośniki Bugera. Spośród dziesięciu pokręteł tylko gałka MASTER jest zwykłym potencjometrem, pozostałe to przełączniki obrotowe, których ustawienie ilustrują otaczające je wianki czerwonych diod. Pokrętła czułości, głośności i trzypunktowej korekcji mają po 17 pozycji: 9 diod świecących pojedynczo plus 8 pozycji pośrednich, gdy świecą dwie sąsiednie diody. Nad nimi znajduje się 5 przełączników, którymi wybiera się brzmienia w obrębie banków - to samo można robić za pomocą dołączonego przełącznika nożnego z dwoma przyciskami, przełączając komórki pamięci w górę i w dół. Przełączniki na panelu służą również do zmian zaawansowanych opcji konfiguracji poszczególnych programów. W centralnym punkcie przedniego panelu znajduje się wyświetlacz informujący o numerze włączonego banku wybieranego klawiszami poniżej wyświetlacza. Kilka kolorowych diod ilustruje działanie pokładowego tunera oraz informuje o pozostałych opcjach. Po lewej stronie wyświetlacza znajduje się pokrętło wyboru symulacji wzmacniacza. Ma ono 16 pozycji, ale działając w kombinacji z odpowiednim przyciskiem, pozwala na wybór jednego z 32 wzmacniaczy (od małych piecyków klasy A, przez klasyczne combo i głowy z obu stron Atlantyku, aż po najmocniejsze, typu hi-gain).W podobny sposób wybieramy efekty, jednak tu jest 16 możliwości: 10 efektów (kompresor, auto wah, phaser, chorus, flanger, tremolo, rotary, echo, delay, ping pong delay) oraz 6 kombinacji po dwa efekty (np. efekt modulacyjny + delay). Parametry efektów ustawia się kolejnym pokrętłem, działającym również w dwóch trybach. Następne pokrętło to regulacja głębokości cyfrowego pogłosu oraz potencjometr MASTER VOLUME. Nad wejściem instrumentalnym znajduje się gniazdo słuchawkowe, które po podłączeniu słuchawek w podstawowym trybie działania wyłącza głośniki.
Tylny panel jest mocno rozbudowany. Oprócz standardowych gniazd pętli efektów znajdziemy na nim stereofoniczne wejście z regulacją czułości, do którego można podłączyć odtwarzacz, automat perkusyjny czy nawet instrument klawiszowy. Kolejne wyjścia to: dwa niesymetryczne liniowe, dwa symetryczne z symulacją kolumny czterogłośnikowej, dwa głośnikowe do podłączenia zewnętrznego zestawu głośnikowego (w tej konfiguracji wewnętrzne głośniki zostają odłączone) oraz gniazdo dołączonego nożnego przełącznika programów i złącze MIDI. Prawą stronę panelu zajmuje pokaźnych rozmiarów radiator, gniazdo sieciowe z bezpiecznikiem oraz wyłącznik.
Wzmacniacz waży 21.5kg i posiada tylko jeden uchwyt, co nie zachęca do przenoszenia go na odległość dłuższą niż kilka metrów. Jest to tym bardziej niewygodne, że środek ciężkości - za sprawą przesunięcia transformatora, końcówki mocy i radiatora - znajduje się poza osią symetrii, w rezultacie wzmacniacz przechyla się przy podnoszeniu go jedną ręką.
WRAŻENIA
Uruchomienie urządzenia trwa kilka sekund, podczas których poszczególne diody zapalają się, tworząc wrażenie wędrującego światła. Podstawowych regulacji wzmacniacza dokonuje się intuicyjnie. Banki wybieramy przełącznikami w górę/w dół, obserwując przy tym numery na wyświetlaczu, a programy w obrębie banku wybieramy klawiszami A-E po lewej stronie. Korekcja działa prawie tak samo jak w urządzeniu analogowym. Wybór symulacji wzmacniacza i efektu wraz z jego regulacją również nie stanowi problemu. Wzmacniacze mają domyślnie przyporządkowane najbardziej pasujące do nich kolumny. W przypadku potrzeby stworzenia własnego połączenia, należy skorzystać z instrukcji, która jest tu lekturą obowiązkową - bez niej niektóre opcje naprawdę trudno uruchomić. Na szczęście instrukcja została napisana bardzo przystępnie, a do tego uzupełniona sporą ilością rysunków. Dla gitarzystów przyzwyczajonych do tradycyjnych wzmacniaczy, konieczność zaglądania do instrukcji może być pewnym utrudnieniem, ale po bliższym zapoznaniu się z testowanym wzmacniaczem nie powinno być problemów z jego obsługą.O tym, że znajomość instrukcji obsługi jest praktycznie niezbędna, świadczy np. fakt, że przycisk TAP, którym zwykle ustawia się powtórzenia delay’a, ma tu aż siedem (!) funkcji. W zależności od sytuacji używa się go również w ustawianiu prezencji, wyboru wzmacniaczy z drugiej puli (17-32) czy do programowania czułości. Z pozostałych cech warto zwrócić uwagę, że wzmacniacz ma kilka trybów pracy, dzięki czemu transmisję sygnału łatwo dostosować do warunków pracy (scena, studio, dom). Są to np. podstawowy tryb stereo z symulacjami i efektami, tryb bez efektów w jednym kanale, a także tryb bez symulacji z korekcją.
Wbudowany tuner oparty na pięciu diodach jest całkiem przyzwoity (tym bardziej że w czasie strojenia wycisza wzmacniacz), jednak pod względem dokładności i szybkości trudno go porównywać z tunerami sprzętowymi. Jako urządzenie pokładowe jest on jednak w zupełności wystarczający.
BRZMIENIE
125 fabrycznych presetów zgrupowanych po 5 w 25 bankach - to zaledwie wierzchołek góry lodowej, ponieważ wszystkich kombinacji symulacji wzmacniaczy i kolumn oraz efektów są... tysiące. Sprawdzanie poszczególnych programów stało się nużące już przy 10 banku, jednak postanowiłem dojść do końca. W tym gąszczu napotkałem kilka interesujących i dobrze brzmiących barw, jednak większość albo różniła się od innych drobnymi niuansami, albo była po prostu mało atrakcyjna, a w wielu efektach było za dużo dołu, co zamazywało brzmienie. Ostatnie programy były bliższe syntezatorom niż gitarze i z pewnością miały one na celu zaprezentowanie możliwości urządzenia. Typowy muzyk i tak zacznie zresztą szukać własnych brzmień podczas codziennej eksploatacji wzmacniacza. Możliwości kreacji brzmienia są przytłaczające i przypominają zaopatrzenie hipermarketu - jest w nim wszystko, ale łatwo się zgubić, zapominając o tym, czego się tak naprawdę szuka. Jednak przy odrobinie cierpliwości można uzyskać praktycznie wszystko, co się zamarzy, przygotować kilka brzmień i zapisać je na stałe. W warunkach koncertowych dla większości muzyków w zupełności wystarcza pięć ustawień przełączanych nożnie, ale należy pamiętać, że zmiana barwy trwa ułamek sekundy, i w tym momencie wzmacniacz cichnie.Jakość symulacji wzmacniaczy jest zaskakująco dobra jak na klasę cenową urządzenia. Efekty również są na przyzwoitym poziomie, choć trudno je porównywać z jakością dźwięku zawodowego multiefektu montowanego w racku. Z resztą takie porównanie jest bezcelowe, choćby ze względu na zupełnie różne przedziały cenowe. Większość efektów, które znajdują się na pokładzie V-Ampire, jest bez zarzutu, a jedyne zastrzeżenia mógłbym mieć do automatycznej kaczki, którą trudno opanować.
Combo przy niektórych symulacjach ma tendencję do dudnień w dole pasma, co w przypadku głośników 10-calowych nie jest zbyt częstym zjawiskiem. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka jest przyczyna tego zjawiska (obudowa, głośniki czy symulacje). Najprawdopodobniej przyczyna leży gdzieś pomiędzy głośnikami a obudową, ponieważ w nagraniach dokonywanych bez użycia mikrofonu tego nie słychać.
Wzmacniacz okazuje się bardzo funkcjonalną stacją do nagrań w domowym zaciszu. Prawy kanał prezentacji na CD to brzmienie rejestrowane z wyjścia symetrycznego z symulacją kolumny. Dla porównania rezultatów, lewy kanał nagrano za pomocą klasycznego mikrofonu Shure SM57. Oba kanały zarejestrowano jednocześnie przez interfejs T.C. Electronic Konnekt 24D, jedynie ścieżka mikrofonu na poziomie edycyjnym została opóźniona o ułamek sekundy, by zachować zbieżność faz.
PODSUMOWANIE
Combo V-Ampire tylko za sprawą nieco skomplikowanej obsługi zaawansowanych ustawień sprawia wrażenie "wampira". Jeśli ktoś go ujarzmi (tzn. nauczy się programować), to będzie umiał wydobyć z niego praktycznie każde brzmienie. Pod względem funkcjonalności jest to bardzo wszechstronne i wygodne narzędzie dla gitarzysty, który ma dużą fantazję w zakresie kreowania dźwięku lub w warunkach koncertowych często zmienia stylistykę utworów. Zamknięcie wszystkiego w jednej skrzynce wraz z możliwością bezproblemowej transmisji dobrej jakości sygnału bez użycia mikrofonów - jest bardzo wygodnym rozwiązaniem (choć zwolennicy nowych technologii mogą narzekać na brak gniazd USB czy S/PDIF). Wzmacniacz można polecić osobom, które szukają urządzenia o dużych możliwościach za rozsądną cenę, a jednocześnie chcą, by sprzęt zajmował niewiele miejsca i był łatwy w transporcie.Jedynie dla początkujących gitarzystów bardzo szerokie możliwości tego urządzenia mogą stanowić w pewnym sensie zagrożenie. Ponieważ młody muzyk może bawić się nim godzinami, kręcąc gałkami, wciskając przyciski i tracąc cenny czas, który powinien poświęcić na solidne ćwiczenie. Dźwięki wydobywa z instrumentu człowiek, natomiast wzmacniacz ma mu w tym pomagać, i takie właśnie założenie przyświecało twórcom tego urządzenia, oferując go muzykom, a wraz z nim olbrzymie bogactwo w zakresie kreowania indywidualnego brzmienia.
Wojciech Wytrążek
wejścia: instrumentalne 1MOhm, pomocnicze stereo 4.7 kOhm
z regulacją poziomu; pętla efektów: przed procesorem DSP;
wyjścia: liniowe niesymetryczne (2); symetryczne z symulacją kolumny
(2), głośnikowe; gniazda przełączników: TRS; MIDI IN, OUT/THRU;
wyposażenie: przełącznik programów; masa: ok. 21.5 kg
cyfrowe przetwarzanie sygnału: przetwornik 24-bitowy
delta-sigma, próbkowanie 31250Hz, czas przebiegu sygnału ok. 5ms;
moc: 2×60W; głośniki: 2×10" Bugera (70W, 8Ohm);
wymiary: 611×265×491mm (S×G×W)
z regulacją poziomu; pętla efektów: przed procesorem DSP;
wyjścia: liniowe niesymetryczne (2); symetryczne z symulacją kolumny
(2), głośnikowe; gniazda przełączników: TRS; MIDI IN, OUT/THRU;
wyposażenie: przełącznik programów; masa: ok. 21.5 kg
cyfrowe przetwarzanie sygnału: przetwornik 24-bitowy
delta-sigma, próbkowanie 31250Hz, czas przebiegu sygnału ok. 5ms;
moc: 2×60W; głośniki: 2×10" Bugera (70W, 8Ohm);
wymiary: 611×265×491mm (S×G×W)