BURNS LONDON Burns Marquee i Shadow
Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna
Co łączy Elvisa Presleya, Hanka Marvina, Jimmy’ego Page’a i Briana Maya? Otóż łączą ich gitary Jamesa Burnsa zwanego brytyjskim Leo Fenderem. Burns London to firma założona w latach 60., która jako jedna z nielicznych z powodzeniem wcieliła w życie kilka własnych, oryginalnych patentów konstrukcyjnych. W tym miesiącu przetestujemy dwa modele, które już samym designem przenoszą nas w czasy złotej ery rock and rolla. Obie gitary pochodzą z serii Club i zostały wyprodukowane w Korei na podstawie oryginalnych planów i wskazówek firmy Burns London.
MARQUEE
Budowa
Marquee to jeden z najstarszych modeli produkowanych przez firmę - wyglądem przypomina więc Stratocastera. Olchowy, dwuczęściowy korpus wykończono poliestrowym lakierem sunburst. Charakterystycznym znakiem rozpoznawczym jest jedna duża maskownica, na której zamocowana jest elektronika i dwie małe, ozdobne, umieszczone na rogach gitary. Mostek to oryginalna konstrukcja tremolo firmy Burns. Składa się z dwóch części: ruchomego mostu z siodełkami oraz nieruchomej, wkręconej za pomocą trzech śrub metalowej sztabki, na której za pomocą noży opiera się most. To pozwala na swobodną pracę mostka tremolo, gwarantując jednocześnie bezproblemowy powrót do pozycji wyjściowej.
Układ elektroniki testowanego instrumentu oparty jest na trzech oryginalnych przetwornikach Rez-o-matik. Ustawione są one pod kątem i mają budowę typu single-coil. Są to pickupy skonstruowane na bazie magnesów AlNiCo, produkowane przez Alana Entwistle’a według oryginalnych specyfikacji z roku 1964. Do ich wyboru służy 5-pozycyjny przełącznik, a do regulacji barwy mamy trzy pokrętła: wspólnej głośności oraz osobny TONE dla przetwornika neck i middle. Dodatkowo zamontowano potencjometr push-pull, który dodaje dwie nowe kombinacje przetworników, pozwalając połączyć przetwornik neck z bridge lub uaktywnić wszystkie naraz. Obok potencjometrów znajduje się gniazdo na przewód, zamontowane w typowy vintage’owy sposób.
Klonowy, jednoczęściowy gryf przykręcono tradycyjnie czterema śrubami do korpusu. Na metalowej płytce łączeniowej wybito nie tylko nazwę firmy, ale także numer seryjny. Palisandrowa podstrunnica ma 22 średniej wielkości progi, które (starannie nabite i wyrównane) nie wzbudzają żadnych zastrzeżeń. Co ciekawe, w gitarze zastosowano próg zerowy, dzięki któremu nie tylko mamy gwarancję odpowiedniej akcji strun w pierwszych pozycjach, ale także wyrównane brzmienie pustych strun. Główka ma charakterystyczny dla instrumentów Burns wygląd przypominający nieco główkę skrzypiec. Zamontowano na niej firmowe klucze, poza tym znajduje się tu także zakryty otwór z nakrętką pręta regulującego krzywiznę gryfu.
Brzmienie
Testowany egzemplarz został bardzo dokładnie wykonany, choć z małym zastrzeżeniem dotyczącym lakieru, albowiem znaleźć można było zakamarki, na których brakowało koloru. Może niedopatrzenie, a może celowy zabieg potęgujący design vintage... nie wiadomo. Idealnie za to zachowywał się gryf. Po wyregulowaniu krzywizny udało się uzyskać niewiarygodnie niską akcję strun - brawo za porządny szlif progów! Instrument jest dość lekki i trzymając go, mamy wrażenie, że w naszych rękach spoczywa typowy Stratocaster. Podobny jest też charakter brzmieniowy gitary podczas gry na sucho. Dużo góry, krystaliczne, jasne, dźwięczne brzmienie.
Na uwagę zasługuje mocno słyszalny składnik akustyczny - można odnieść wręcz wrażenie, że gitara wyposażona jest w komory rezonansowe. Dzięki temu doskonale i z dużym sustainem brzmią dźwięki wydobywane w wysokich pozycjach, co nie jest rzeczą oczywistą nawet przy droższych instrumentach. Podłączmy zatem Marquee do wzmacniacza. Już po pierwszych dźwiękach można uwierzyć, że zastosowane przetworniki Rez-o-matik wzorowane są na oryginałach z lat 60. Oferują dość słaby sygnał, z dużą ilością góry. Pod względem brzmieniowym nasuwa się analogia do słynnego setu pickupów Fendera stosowanego w gitarach American Vintage 57 i 62. Podobnie brzmi też testowany instrument - doskonała dynamika, szybki atak i kłująca w uszy góra. Podobnie jak w Stratocasterze, w drugiej i czwartej pozycji przełącznika pickupów uzyskamy klasyczne "dzwoneczki".
Nowością jest za to możliwość połączenia przetwornika neck i bridge oraz wszystkich naraz. W pierwszym przypadku osiągniemy ciekawe, funkowe brzmienie z wyciętym środkiem i podkreśloną górą oraz dołem. Druga kombinacja powoduje, że gitara brzmi pełną, wyrównaną barwą, wzrasta także czułość na niuanse artykulacyjne. Ponieważ przetworniki mają budowę singli, pojawia się charakterystyczny brum, który niknie w drugiej i czwartej pozycji przełącznika. Przesterowane brzmienie to także kraina barw vintage. Doskonale wypadają crunche - brzmiące drapieżnie, a zarazem selektywnie.
W gitarze Burns Marquee na uwagę zasługuje czystość brzmienia - poszczególne nuty nie zlewają się ze sobą i mimo przesterowania instrument zachowuje dynamikę. Wyjątkowo dobre rezultaty można także osiągnąć, podkręcając gain. Pomimo że przystawki nie należą do najmocniejszych, poziom przesterowania pozwala na mocną rockową grę. Nawet w takiej sytuacji gitara oferuje dużo góry, która w natłoku dźwięków pozwala usłyszeć każdy dźwięk z osobna. Przetworniki są odporne na sprzężenia - przynajmniej na te niekontrolowane. W połączeniu z akustycznymi właściwościami gitary te dają się jednak łatwo wzbudzić, a tym samym pozwalają osiągnąć "śpiewające" brzmienie, które jest wizytówką instrumentów marki Burns.
SHADOW
Budowa
Shadow to właściwie bardziej ekskluzywna wersja modelu Marquee. Pozłacany osprzęt i przetworniki Tri-Sonic robią piorunujące wrażenie. Korpus wykonany z lipy pomalowano (podobnie jak gryf) na czarno. Tak jak w modelu Marquee korpus zdobią trzy płytki maskujące. Mostek to dwuczęściowa konstrukcja Burnsa, a istotną zmianę w stosunku do wcześniej testowanej gitary stanowi układ elektroniki. Tradycyjnie mamy 5-pozycyjny przełącznik przetworników oraz trzy potencjometry. Tym razem jest to MASTER VOLUME, MASTER TONE i TONE dla przetwornika bridge. Zastosowano tu słynne przetworniki Tri-Sonic. Dlaczego słynne? Ponieważ to właśnie te przetworniki odpowiedzialne są w dużej mierze za brzmienie Briana Maya.
Kiedy Brian skonstruował swoją własną gitarę, zainstalował w niej pickupy Tri-Sonic, a ponieważ miał kilka zastrzeżeń do ich barwy, dokonał paru przeróbek - m.in. wstawił taśmę między obudowę a magnesy oraz wypełnił puste przestrzenie w przystawkach Aralditem, co zmniejszyło mikrofonowanie. Takie ulepszone wersje są właśnie montowane w gitarach Burns. Jak brzmią pickupy Tri-Sonic, zobaczymy za chwilę. Gryf przykręcony został do korpusu czterema śrubami, a na metalowej płytce wybito numer seryjny. Palisandrowa podstrunnica została ożyłkowana białym bindingiem i uzbrojona w 22 progi. Tradycyjnie mamy próg zerowy oraz główkę z finezyjnym, zakręconym zakończeniem. Złocone klucze mają wybitą sygnaturę firmy.
Brzmienie
Akustyczne brzmienie ma sporo wspólnego z modelem Marquee - ciepły środek, długi sustain i sporą głośność. Ponownie na uwagę zasługuje perfekcyjne nabicie i wypolerowanie progów. Ponownie także można mieć zastrzeżenia do lakieru, który miejscami wydaje się nierówno położony. Podłączamy zatem gitarę do wzmacniacza. Pomimo że przetworniki Tri-Sonic wyglądają jak typowe single, brzmią zupełnie inaczej. Coś pomiędzy singlem a humbuckerem. Ich brzmienie jest chyba najbardziej zbliżone do tzw. mydelniczek, czyli soapbar. Siła sygnału jest zdecydowanie większa niż w testowanych wcześniej pickupach Rez-o-matik, brzmienie ciemniejsze, z mocniejszym i cieplejszym środkiem. Aktywując pickup przy gryfie, uzyskujemy ciepłą, basową barwę z ładnym dołem i okrągłą górą. Bez problemu można realizować jazzowe pochody akordowe. Co ciekawe, po wybraniu drugiej i czwartej pozycji przełącznika gitara potrafi wykrzesać z siebie sporo góry, charakterystycznej dla Stratocasterów.
Przetwornik przy mostku jest dość silny, z pewnością będzie się doskonale przesterowywał. Shadow ma spory zakres barw czystych (od ciemnych i ciepłych aż do szybkich, kłujących górą), oferując przy tym sporą uniwersalność. Ustawiamy zatem wzmacniacz na kanale przesterowanym i... już po chwili słychać, że Tri-Sonic to zupełnie inna para kaloszy niż tradycyjne single. Gruby, ciepły dźwięk przypominający humbuckera, lecz równie selektywny jak w przypadku singli. Jeszcze jedna właściwość zwraca uwagę - zastosowane przetworniki bardzo łatwo się wzbudzają, przy czym oddalając i przybliżając dłoń do przetworników, możemy te wzbudzenia kontrolować. Ta charakterystyczna właściwość pojawia się oczywiście przy dużej głośności i mocniejszych gainach, z którymi Shadow radzi sobie doskonale.
Znowu nie sposób nie zauważyć uniwersalności brzmieniowej - możemy uzyskać zarówno rasowe, vintage’owe crunche, jak i mocną, rockową jazdę. Zgodnie z przewidywaniami przetwornik przy mostku doskonale się przesterowuje - jest idealny zarówno do gry solo, jak i rytmicznej. Przy tym bardziej brzmi jak jasny humbucker niż przesterowany singiel. Ponieważ obudowy pickupów są aktywną, magnetyczną częścią konstrukcji, zwiększa to zasięg pola magnetycznego, a tym samym drgania struny zbierane są większą powierzchnią niż przez nabiegunniki tradycyjnych singli. Dzięki temu przetworniki Tri-Sonic mają nie tylko szersze, pełniejsze brzmienie, ale także ciekawą właściwość - obudowy działają trochę jak membrana mikrofonu, nawet na brzmieniu czystym słychać każde potrącenie ich kostką.
PODSUMOWANIE
Burns to firma, która miała ogromny wpływ na wzorce brzmieniowe, które stały się wyznacznikiem dla wielu firm produkujących gitary. Hank Marvin, Brian May to muzycy, którzy na zawsze kojarzeni będą z oryginalnym i niepodrabialnym soundem. Oczywiście brzmienie to nie tylko taka sama gitara czy wzmacniacz. Jeśli jednak chcemy zbliżyć się do specyficznego, gitarowego "śpiewu" Briana czy okrągłego, słodkiego tonu Hanka, to powinniśmy skierować swoje poszukiwania w stronę marki Burns. Jeżeli z kolei szukamy własnego, unikatowego brzmienia, a "zwykły" Stratocaster wydaje się zbyt banalny, to warto zapoznać się z testowanymi tu instrumentami - na pewno zaoferują nie tylko niepowtarzalny wygląd, ale także oryginalne, charakterystyczne brzmienie.
korpus: olcha
gryf: klon
podstrunnica: palisander
mostek: Burns Knife Edge Tremolo
przetworniki: Rez-o-matik
progi: 22
klucze: Burns
wykończenie: transparentny lakier o wysokim połysku, sunburst
Shadow
korpus: lipa
gryf: klon
podstrunnica: palisander
mostek: Burns Knife Edge Tremolo
przetworniki: Tri-Sonic
progi: 22
klucze: Burns
wykończenie: czarny lakier o wysokim połysku
Krzysztof Błaś