IBANEZ JEM 505WH

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki IBANEZ
Testy
2011-02-07
IBANEZ - JEM 505WH

Historia marki Ibanez ma swoje korzenie w Hiszpanii, skąd od 1929 roku importowano do Japonii gitary Salvadora Ibáneza. Niestety warsztat tego lutnika z Walencji uległ kompletnemu zniszczeniu podczas hiszpańskiej wojny domowej.

To w prostej linii doprowadziło do zakupienia przez Hoshino Gakki praw do nazwy i rozpoczęcie własnej produkcji pod tą marką - początkowo jako Ibanez Salvador, a w chwili uruchomienia w latach sześćdziesiątych linii gitar elektrycznych jako Ibanez.

IBANEZ JEM 505WH


Model JEM wszedł na rynek w roku 1987, a jednym z jego projektantów był Steve Vai, który sygnuje gitarę swoim nazwiskiem. W standardowej linii produkowane były modele: JEM7, JEM77, JEM777, JEM333 i JEM555. Oprócz tego ukazały się modele jubileuszowe, takie jak: JEM10, JEM90HAM, JEM2KDNA czy JEM20TH. Najnowszą - zaprezentowaną na tegorocznych targach NAMM i Musikmesse - odsłoną tej konstrukcji jest należący do serii Prestige Ibanez JEM 505 dostępny w czarnej (BK) i białej (WH) wersji kolorystycznej. Jest to wersja dość specyficzna, bo o ile na lipowym korpusie obecny jest znak rozpoznawczy modelu JEM - wycięcie na dłoń zwane Monkey Grip - to drugiego znaku rozpoznawczego brak, klonowa podstrunnica pomiędzy czterema ostatnimi progami nie jest wyżłobiona.

Drugą różnicą w porównaniu z poprzednimi odsłonami JEM-a są przetworniki. Nie zastosowano tu ani pickupów PAF Pro, ani Breed, ani nawet Evolution. W korpusie zamontowane zostały najzwyklejsze przystawki V7-S1-V8 znane dotychczas z serii RG. Można by odnieść wrażenie, że jest to po prostu model RG Prestige z wycięciem Monkey Grip. Jednakże zastosowany tu gryf ma profil typowy dla JEM. Jest to znany i lubiany sportowy gryf o grubości 18mm przy halterze i 20mm przy dwunastym progu oraz o słynnym płaskim radiusie 430mm. Jego szerokość przy siodełku wynosi 43mm, a przy ostatnim progu 58mm.

Progi znamy także z innych JEM-ów i są to ulubione W/6105 Steve’a Vaia. Gitara uzbrojona została w mostek Edge, pod którym znajdziemy trzeci ze znaków rozpoznawczych JEM-a, czyli głębokie wyżłobienia. Sama nazwa modelu JEM 505 może kojarzyć się z JEM 555 produkowanym w Korei. Jednakże "pięćsetpiątka" powstaje w całości w ojczyźnie samurajów, a odpowiedzialny za nią jest Team J. Craft. Gitara wychodzi z fabryki w wysokiej klasy futerale Ibanez Prestige Team J. Craft.

POZNAJEMY JAPOŃCZYKA


Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Ibanez JEM 505WH ułożony w pięknym, idealnie dopasowanym futerale to widok zapierający dech w piersiach. Japończycy doskonale wiedzą, jak zadbać o estetykę i detale. Pomimo braku drzewa życia na gryfie, gitara prezentuje się wspaniale, kontrastując z czerwonym pluszem. Jakość wykonania instrumentu jest dokładnie taka, jakiej oczekujemy od produktów noszących logo Team J. Craft. Nie ma się tu absolutnie do czego przyczepić. Lakier tworzy lśniącą, perfekcyjną taflę, wszystkie elementy są świetnie spasowane, a fabryczny setup nie budzi zastrzeżeń. Pomimo nisko ustawionych strun pozytywna odpowiedź na atak zdecydowanie zachęca do spędzenia większej ilości czasu z tą gitarą. Tym bardziej że jest to instrument wzorcowo wręcz wygodny, o czym miłośników Ibaneza nie trzeba z pewnością przekonywać.

Gryf leży w ręku jak kawałek aksamitu - matowe wykończenie jest niezwykle wygodne i naturalne. Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że poziom wykończenia gitary jest na poziomie - tak modnych obecnie, a dwa razy droższych - gitar wytwarzanych przez amerykańskie manufaktury. Jedyne moje obawy dotyczą przystawek (takie same miałem kiedyś w Ibanezie RG550). Pamiętam, że po wymianie na DiMarzio PAF Pro różnica była dość dramatyczna. Z tą myślą podłączam gitarę do wzmacniacza. Zamontowane przystawki grają raczej środkiem i dołem pasma, przez co na czystym kanale mogą być odbierane jako przytłumione. Jednakże nie odbieram tego jako wady - brzmienie mające w sobie coś z charakteru PAF zaskoczyło mnie pozytywnie. Jego prawdziwa natura wychodzi na jaw przy grze na przesterze - dźwięk jest dosadny, nieco nosowy i o dużej średnicy. Przystawka pod mostkiem, oparta na magnesie AlNiCo, ma przyjemnie zaokrągloną górę i nie jest przesadnie jazgotliwa, czego bardzo nie lubię w niektórych nowoczesnych humbuckerach. Brakuje jej jednak selektywności w granych na przesterze w niższych pozycjach partiach tłumionych.

W solówkach barwa jest nasycona i dość śpiewna. Pozycje druga i czwarta przełącznika nie zachwycają tak zwaną szklanką. Tutaj przydałoby się więcej życia. Humbucker pod gryfem, oparty na magnesie ceramicznym, jest dość jasny w porównaniu z zamontowanym pod mostkiem V8. Daje to większą swobodę w manipulacji gałkami wzmacniacza, ponieważ w tej pozycji góra pasma jest kluczowa - nie dodamy po prostu najlepszym equalizerem tego, czego nie ma w sygnale - ale brzmienie jest tu nieco sterylne. Szczerze mówiąc, mam jednak nadal mieszane uczucia co do stosowania w niektórych modelach Ibaneza (a tym bardziej w JEM-ie) przystawek V7-S1-V8, które w latach 90. były montowane jako "stock" w modelu RG550. Jakkolwiek pickupy te mają swoich wiernych fanów, to pierwszą moją czynnością po zakupie tego modelu byłaby wymiana przystawek na jakieś markowe DiMarzio, jak na przykład PAF Pro czy Tone Zone. Takie brzmienie Ibaneza lubię po prostu najbardziej (a o gustach się przecież nie dyskutuje) i uważam, że Jem 505WH ma potencjał, by zabrzmieć o klasę lepiej.

PODSUMOWANIE


Tym razem podsumuję test nietypowo, bo pewną historią. Pierwszego Ibaneza w moim życiu zdobyłem w 1992 roku - był to model RG550DXPN i kosztował wówczas 12 milionów złotych (przed denominacją). Po latach zarzuciłem tę markę na rzecz Stratocasterów, Les Pauli, Axisów i wszelakiej maści produkcji lutniczych. Szukałem. Dlaczego o tym piszę? Otóż te kilkanaście dni spędzone z Ibanezem Jem 505WH odświeżyły moje najlepsze wspomnienia dotyczące tych instrumentów wytwarzanych przez potomków samurajów. Nagle zapragnąłem mieć taką gitarę - i to jest chyba dla niej najlepszą rekomendacją.



korpus: lipa
gryf: klon i orzech
progi: 24 W/6105
skala: 648 mm
radius podstrunnicy: 430 mm
mostek: Ibanez Edge
układ elektryczny: przetworniki V7 (gryf), S1 (środek) i V8 (mostek), potencjometry VOLUME i TONE, przełącznik 5-pozycyjny




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
6
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor