MUSIC MAN Silhouette

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki MUSIC MAN
Testy
2010-10-25
MUSIC MAN - Silhouette

Leo Fender to postać, której nie trzeba przedstawiać. Po sprzedaży firmy noszącej jego nazwisko koncernowi CBS zaangażował się w kilka innych projektów mających w przyszłości odmienić oblicze muzyki.

Na początku lat 70. trzech dżentelmenów - Forrest White, Tom Walker i Leo Fender - spotkało się, by powołać do życia markę, której etykieta ewoluowała od Trisonic Inc. przez Musiktek Inc. aż do znanego nam obecnie Music Mana. Czy może być bardziej prosta, a jednocześnie genialna nazwa dla muzycznego instrumentu? Firma zadebiutowała w 1974 roku hybrydowym, lampowo- -tranzystorowym wzmacniaczem Sixty Five, a dwa lata później wypuściła pierwsze egzemplarze gitar Sting Ray 1 i basów Sting Ray, przy których projektowaniu brał udział inny znany jegomość - Sterling Ball. W tym samym czasie muzyk, wynalazca i lutnik - Ernie Ball - był już znany w branży muzycznej z rewelacyjnych strun gitarowych. Pomijając całą skomplikowaną historię i rozmaite życiowe konflikty międzyludzkie, jakie zdarzyły się w kolejnej dekadzie, niewiele było trzeba, by pewnego dnia dwa zostało dodane do dwóch i dało wynik w postaci czterech: w roku 1984 marka Music Man została kupiona przez Ernie Balla. Rok później w kalifornijskim San Luis Obispo ruszyła produkcja instrumentów, jakie znamy dzisiaj, między innymi modelu Silhouette, który zadebiutował wówczas na targach Summer NAMM w Nowym Orleanie.

SILHOUETTE


"Sylwetka" to modelka mająca nie tylko okrągłe 25 lat na karku, ale nadal jeszcze całe życie przed sobą. Jej korpus zbudowano z olchy, w interesujący sposób wyprofilowano i wykończono wysokiej jakości lakierem poliestrowym. Na płytce zamontowano przetworniki w układzie H-S-H, potencjometry VOLUME i TONE oraz przełącznik 5-pozycyjny. Poty mają oporność 250k?, czyli typową dla Stratocastera. Zgodnie z tradycją firmy przystawki wykonane zostały przez DiMarzio - customowy single-coil w środku i dwa humbuckery Virtual PAF po bokach. Są pickupy oparte na AlNiCo 5 wykorzystujące także technologie Airbucker oraz Virtual Vintage. Konstrukcja taka powstała w celu uzyskania optymalnego brzmienia P.A.F. łączącego najlepsze cechy przetworników AlNiCo 5 z vintage’owymi AlNiCo 2 i AlNiCo 3. Ich poziom wyjściowy wynosi 210mV przy oporności 7,96k?. Dzięki przełącznikowi 5-pozycyjnemu i 4-żyłowemu okablowaniu przystawek możliwe jest uzyskanie nie tylko pełnego brzmienia humbuckerów, ale także typowych dla Stratocastera międzypozycji - rozłączonych cewek z Virtual PAF ze środkowym, customowym singlem.

Na klonowym gryfie naklejono palisandrową podstrunnicę z 24 progami o wysokim profilu i średniej szerokości. Profil gryfu to klasyczne "C", a jego szerokość wynosi 41,3mm przy siodełku i 56,9mm przy ostatnim progu. Promień podstrunnicy to rozsądny kompromis pomiędzy tradycją vintage a nowoczesnymi blues-rockowymi, bardziej płaskimi radiusami. Główka gitary to słynny design Music Mana - jest klasyczna, ale jednocześnie mniejsza, z układem kluczy 4+2, który poprzez rozkład naprężeń ma pomóc uniknąć martwych punktów na gryfie. Zastosowane tu stroiki to sprawdzone, blokowane Schallery M6-IND. Standardem firmowym Music Mana jest także kompensowane siodełko. Music Man Silhouette to gitara ważąca niecałe 3kg i mająca niecałe 93cm wysokości. Jednym słowem - zgrabny, a nawet można by rzec "kompaktowy" instrument.

W PRAKTYCE


Gitara bardzo przyjemnie leży w ręku. Widać, że każdy detal został tu dokładnie przemyślany. Korpus jest wygodnie wyprofilowany, łącznie ze ściętym łączeniem gryfu, które ułatwia komfortową grę w najwyższych pozycjach. Jak zwykle jednak największym atutem jest tutaj olejowany i woskowany gryf. Jego powierzchnia jest tak naturalna w dotyku jak w gitarze, którą ogrywalibyśmy przez ostatnie 20 lat. Podoba mi się także mniejsza szerokość gryfu, ale  - jak sądzę - nie dla każdego będzie to zaleta. Gryf na całej długości jest odczuwalnie mniejszy i nieco bardziej płaski niż w vintage’owym Stratocasterze, jednak nadal znacznie bliżej mu do niego niż do stosowanego w RG Wizarda.

Podłączamy Music Mana Silhouette do wzmacniacza opartego na lampach 12AX7 i 6L6. Na kanale czystym brzmienie jest tłuste i selektywne zarazem. Przystawki mają umiarkowany poziom wyjściowy i zapewne to jest przyczyną wyraźnie odczuwalnego aksamitu w ich brzmieniu. W drugiej pozycji przełącznika, gdzie singiel humbuckera spod mostka łączy się ze środkowym, uzyskać można zaskakująco rasową, kwaczącą barwę w sam raz pod funkowe rytmy. Singiel środkowy sam w sobie nigdy nie był moim ulubionym punktem programu niezależnie od ogrywanej gitary. Osobiście wolałbym, aby w tej pozycji producenci łączyli singiel spod mostka z singlem spod gryfu, ale zawsze można przecież zrobić tak zwany aftermarket-mod... Brzmienie czyste pozycji czwartej przełącznika, czyli połączenie singla środkowego z rozłączonym humbuckerem spod gryfu, brzmi równie zaskakująco dobrze jak pozycja druga. Natomiast piąta pozycja jest jak dobra kawa - mocna, czarna i aromatyczna. Brzmienie może być jednak zbyt dudniące, jeśli nie opanujemy gałki BASS we wzmacniaczu - wiadomo, że zależy to od specyfiki charakteru pieca, ale trzeba na nią uważać.

Przełączamy kanał na przesterowany i zaczynamy od minimalnych ilości gainu. Uzyskany overdrive jest kremowy i może nieco zbyt stłumiony. Jednakże po chwili gry wychodzi na jaw charakter przystawek DiMarzio - dzięki czułości na atak kostki nuty dostają lekkiego szronu przy każdym mocniejszym uderzeniu. Rozkręcamy gałkę GAIN na "godzinę dziesiątą". Jest większy przester, ale wszystkie nuty granych akordów są doskonale słyszalne. Również dowolne interwały, nie tylko kwinty i kwarty, brzmią na przesterze dobrze. Rozkręcenie gainu prawie na maksimum daje oczywiście największy distortion i jest okazją do sprawdzenia reakcji gałki VOLUME w gitarze. Jej skręcanie pozwala uzyskać cały wachlarz brzmień pośrednich. Jeśli chcemy lekko przesterowanej barwy do grania riffów, wystarczy ją skręcić, a potem ponownie otworzyć, by uzyskać mocno nasyconą barwę pod solówkę. Nieco zawiedzeni mogą być fani ekstramocnych przetworników, które potrafią przesterować wszystko - od tranzystorowego radia po lampowy head klasy A. Zastosowane tu DiMarzio Virtual PAF mają wybitnie oldskulowy charakter, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Umiarkowany poziom sygnału wyjściowego, nie przegięta w żadną stronę charakterystyka brzmieniowa, transparentność - to ich największe zalety. Reszta w rękach muzyka.

PODSUMOWANIE


Music Man Silhouette to logiczna kontynuacja rewolucji zapoczątkowanej ponad pół wieku temu przez Leo Fendera. Przez ten czas wiele firm wyprodukowało modele aspirujące do miana następcy legendarnego Stratocastera. Montowano więc w korpusie Floyd Rose’y, humbuckery, spłaszczano gryf, sugerując użytkownikom, że tak jest bardziej "sportowo". Jak jest naprawdę? Nie wiem, ale mogę powiedzieć szczerze, co sam o tym myślę. Wygodny gryf o mniejszej szerokości, rozsądnym radiusie i mniejszej szerokości, dobrze zestrojone humbuckery, inteligentnie zaprojektowany korpus - a wszystko to wykonane na poziomie, do jakiego przyzwyczaił nas już Music Man. Jeśli istnieje coś takiego jak Superstrat, to jest nim właśnie Silhouette. Howgh!



korpus: olcha
gryf: klon, wykończenie olejowo-woskowe
podstrunnica: palisander mostek: stały, Music Man Strings-thru-the-body
skala: 648mm
radius podstrunnicy: 10" (254mm)
progi: 24
szerokość gryfu: 41,3mm przy siodełku, 56,9mm przy ostatnim progu
klucze: blokowane Schaller M6-IND
układ elektryczny: przetworniki DiMarzio Custom (1) i DiMarzio Virtual PAF (2), potencjometry VOLUME (1), TONE (1), przełącznik 5-pozycyjny
waga: 2,86kg
wykończenie: poliester, wysoki połysk
wyposażenie: futerał


Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
6
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor