FENDER EOB Sustainer Stratocaster

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
Marcin Komorowski
2018-02-05
FENDER - EOB Sustainer Stratocaster

Ed O'Brien znany przede wszystkim jako muzyk zespołu Radiohead należy do specyficznej i dość wąskiej grupy gitarzystów, dla których „mniej” znaczy „więcej” – gra w sposób niezwykle oszczędny, jednak paradoksalnie to, czego nie gra, nadaje jego partiom głębi.

Lubi przeciągać pojedyncze dźwięki i akordy, by wybrzmiewały jak najbardziej dobitnie. Niemal od początku muzycznej drogi towarzyszył mu Stratocaster – najpierw był to skromny Squier, dziesięć lat później jego podstawowym instrumentem został sygnowany Eric Clapton Strat. Gdy styl Radiohead zaczął się krystalizować, Ed potrzebował uzyskiwać efekt wzbudzania strun ze swojej gitary. Wraz ze swym technikiem zadecydował się zainstalować w gitarze Sustainer, co diametralnie rozszerzyło możliwości instrumentu, zbliżając ją pod kątem możliwości tworzenia faktur dźwiękowych do instrumentów klawiszowych.

Rezultat tych eksperymentów można usłyszeć chociażby na płytach „Hail to the Thief” (2003), „In Rainbows” (2007), „The King of Limbs” (2011). Wspomniana gitara stała się punktem wyjścia do opracowania sygnowanego modelu, który pod względem budowy przejął niektóre cechy Claptonowskiej „Blackie”. Ze strony Fendera prace nad projektem koordynował Alex Perez, odpowiedzialny w Custom Shopie za budowę prototypów.

BUDOWA

Wykonany z olchy korpus pokrywa warstwa błyszczącego lakieru poliuretanowego w kolorze Vintage White. Z kolei klonowy gryf wykończono satynowym lakierem uretanowym i jedynie front główki jest błyszczący. Profil szyjki należy do typu V – jego symbol to 10/56 (czyli tak zwany „boat-neck”). Klonowa podstrunnica mieści 21 progów, główkę uzbrojono w klucze typu vintage z nacięciami w poprzek kołków i otworami w środku, co pozwala na schowanie w nich końcówek strun. Przekładnie to klasyczne mechanizmy zakryte ozdobnymi puszkami z małymi otworkami do wpuszczania oleju. Te elementy, ilość progów oraz typ mostka są właściwe dla gitary Erica Claptona i właściwie na tym podobieństwa między dwoma sygnowanymi modelami kończą się.

Progi w ilości 21 są wąskie, ale wyższe niż vintage – jest to jeden z nowszych profili Fendera – narrow-tall. Orientację w pozycjach ułatwiają czarne kropkowe znaczniki na froncie i bocznej krawędzi podstrunnicy o często spotykanym w Stratocasterach promieniu wynoszącym 9,5 cala, czyli 241 mm. Białe siodełko główki o długości 42 mm wykonano z kości syntetycznej. Płytkę stabilizującą łączenie gryfu z korpusem zdobi grawerowana grafika pod nazwą „Kwiat życia” (jest to odwzorowanie tatuażu Eda). Mostek to klasyczne fenderowskie tremolo przykręcone do korpusu sześcioma śrubami. Płytka zakrywająca sprężyny z tyłu korpusu ma szczelinę do przewlekania strun, przez którą można zobaczyć pełnowymiarowy blok mostu, w który z przodu wkręcamy ramię wibrata. Ze względu na bardziej rozbudowaną elektronikę i dwa przełączniki z przodu, gniazdo wyjściowe zamontowano w miejscu nietypowym dla Stratocastera, czyli w boku korpusu.

Trójwarstwowa płytka mieści trzy zróżnicowane pod względem budowy i brzmienia przetworniki. Przy mostku zamontowano mini-humbucker Seymour Duncan JB Jr., czyli mniejszą wersję cenionego humbuckera JB. W pozycji środkowej znalazł się klasyczny singiel Texas Special o nieco mocniejszym sygnale niż przetworniki typowe dla lat 50. i 60. XX w. Jak zawsze w tym modelu magnesy alnico mają nierówną długość, skorelowaną z grubościami strun (nie do końca trafnie, o czym niżej). Przy gryfie umieszczono przetwornik Sustainer Driver z charakterystycznymi bloczkowymi nabiegunnikami i blaszkami zachodzącymi na obudowę przystawki pod strunami E1 i B2. Mimo zewnętrznego wyglądu trzech singli, gitara ma układ H-S-H – w skrajnych pozycjach mamy humbuckery.

Pięciopozycyjny przełącznik przystawek daje takie połączenia jak tradycyjny układ połączeń przetworników, z tą różnicą, że w skrajnych pozycjach mamy humbuckery a w 2. i 4. humbucker i singiel. Potencjometr najbliżej strun to głośność, kolejny to wspólny dla wszystkich przetworników pasywny filtr barwy. Gałka z napisem VOLUME przy skraju korpusu służy do regulacji poziomu sygnału z układu Sustainer zasilanego baterią 9 V montowaną w czarnym, plastikowym uchylanym uchwycie z zatrzaskiem z tyłu korpusu. Dwa mikroprzełączniki z przodu korpusu to wyłącznik Sustainera oraz przełącznik jego trybów pracy: Fundamental / Harmonic / Blend. Przedstawiony model jest produkowany w Meksyku i jest sprzedawany z pokrowcem typu Deluxe Gig Bag w komplecie.

WRAŻENIA

Gitara prezentuje się znakomicie – jest coś niezmiennie atrakcyjnego w połączeniu białego korpusu z klonową podstrunnicą. Pomimo ukrytych „pod maską” możliwości, sprawia wrażenie klasycznego instrumentu (przełączniki nie są bardzo widoczne) – elementami nawiązującymi do stylistyki vintage są klucze (a’la Kluson), okrągłe drzewko na główce przytrzymujące struny E1 i B2 oraz mostek na sześciu wkrętach. Jedynym „widocznym od razu” detalem jest brak tradycyjnej łódki z gniazdem jack na topie – wejście zamontowane jest na bocznej krawędzi. Gryf gitary świetnie leży w dłoni i jest to pierwsze, co człowiek zauważa po wzięciu jej do ręki. Jest to słynny „boatneck” – profil, który stworzono w 1956 roku i do którego wraca się obecnie w instrumentach Custom Shop. Jest to dość tłusta V-ka (szczególnie jeśli ktoś jest przyzwyczajony do współczesnego „C”), jednak dzięki szerokości 42 mm przy siodełku, bardzo wygodna w blues-rockowej manierze (czyli kciuk na górze).

Dwa słowa należy poświęcić absencji jakiejkolwiek oczywistej sygnatury Eda, czy to z tyłu główki, czy to na płytce mocującej gryf. Jak mówi sam O’Brien, nie chciał on wiązać tego modelu aż w tak oczywisty sposób ze sobą i Radiohead, ale uczynić z niej uniwersalne narzędzie poszukujących muzyków, z którym każdy z łatwością będzie się mógł utożsamiać. Jedynym nawiązaniem jest grawer na płytce mocującej gryf – „Kwiat Życia” – będący kopią tatuażu Eda.

Brzmienia – to wunderwaffe tego modelu, bo oprócz standardowych barw gitarowych dostajemy zabawę z sustainerem. Najpierw o barwach gitarowych: nie jest to tradycyjny Stratocaster – choć słyszałem takie opinie w testach online. Ludzie lubią używać sloganów, ale ta gitara z pewnością nie brzmi jak tradycyjny Strat z trzema singlami. W 5 pozycji przełącznika mamy pickup Fernandesa, który jest mocniejszy i twardszy od standardowego singla typu vintage. Różnica jest najbardziej odczuwalna na czystej barwie – pickup ten określiłbym jako coś pomiędzy P90 a humbuckerem w formie singla. Sam w sobie brzmi naprawdę dobrze, ale nie jest to typowa pozycja Stratowa z tym charakterystycznym „powietrzem” w wysokim paśmie.

Przystawka ta świetni radzi sobie z przesterami i w tym temacie jej większy sygnał wyjściowy zaczyna zdradzać swe największe plusy. Pickup w środku to Texas Special i on brzmi najbardziej „stratocasterowo”, choć akurat w moim przypadku środkowy singiel nigdy nie był tym ulubionym. Używał go za to często Steve Ray Vaughan, grając w tej pozycji większość swych dynamicznych riffów i taki charakter barwy tutaj dostaniemy. Przetwornik pod mostkiem to humbucker „JB” Duncana w obudowie singla – bardzo uniwersalny pickup, który brzmi dobrze zarówno na barwach czystych jak i przesterowanych. Do grania riffów jest to poezja – wszystko jest nasycone, góra jest soczysta, łatwo osiągnąć odpowiedni gain i uniknąć przydźwięków generowanych w tradycyjnych singlach (szczególnie w warunkach scenicznych).

Międzypozycje, czyli pozycje 2 i 4 przełącznika także mają niewiele wspólnego z tradycyjnym Stratocasterem – ale przecież Edowi O’Brienowi nie o to chodziło. Nie mamy tu ani hendriksowskiej szklanki w 4 pozycji, ani funkowego „kwakania” w pozycji 2, tylko barwy bardziej typowe dla układów HSH. Brzmienia nadal użyteczne i oferujące spore możliwości, ale nie takie, jakie uzyskalibyśmy z oldschoolowego układu SSS. A teraz sam Sustainer – i tu uwaga na testy w sieci i na YouTube, z których większość opowiada bzdury o tym jak działa ten system. Zamiast je powtarzać, opiszę może to co sam słyszę, korzystając z kolejnych trybów pracy pierwszego przełącznika: Fundamental / Harmonic / Blend.

Pierwszy z nich (switch w górę) daje nam unisono, czyli tę samą wysokość dźwięku, który gramy – jest to efekt zbliżony do mocnego kompresora, wydłużającego sustain w nieskończoność, ale bez sztucznego efektu „wymiatania” i ciągłego podgłaśniania, co jest wadą mocno rozkręconego kompresora. Środkowa pozycja switcha to „flażolet” i tutaj większość ludzi, którzy swoje „testy” opierają wyłącznie na instrukcji, a nie na uchu opowiada bzdety typu „daje to oktawę” (dodając, że w pozycji 3 przełącznika – blend – mamy połączenie obu). OK, sprawdzam to tunerem podstawionym pod wzmacniacz i jest tak: w pozycji „harmonic” dostajemy po prostu różne harmoniczne składowe podstawowej nuty. Różne, bo efekt nie zawsze jest taki sam. Czasem jest to tercja przez oktawę, czasem jest to kwinta przez dwie oktawy, a czasem jest to septyma przez oktawę. Wszystko zależy od tego na jakiej strunie jesteśmy (więcej różnych harmonicznych wyłazi na strunie najniższej) oraz od artykulacji, sposobu zaatakowania dźwięku.

Trzecia pozycja switcha (opisana jako blend) daje także różne efekty w zależności od struny i pozycji na gryfie. Jest tu lekko wyczuwalny dźwięk podstawowy, ale najbardziej czytelna jest górna oktawa. Tutaj uzyskujemy efekt najbardziej zbliżony do sprzężenia ze wzmacniaczem – jeśli gramy normalnie i na postawionym akordzie włączymy sustainer w tej pozycji, uzyskany efekt będzie do złudzenia przypominał tradycyjny ‘feedback’ właśnie.

I na koniec taka uwaga: słyszałem tę gitarę grającą w rękach Eda O’Briena i przyznaję się bez bicia, że osobiście nie potrafię uzyskać aż tak atrakcyjnych brzmieniowo barw i efektów sonorystycznych. Ed robi to od dawna i jest mistrzem w – jak to sam ujął – „odsyłania nut w oscylację, a potem ściągania ich z powrotem i odzyskiwania nad nimi kontroli”. Jak widać nie jest to coś, co można opanować ot tak – trzeba nauczyć się tego jak chodzenia, rozgryźć co można osiągnąć i uczynić tę wiedzę intuicyjną, tak jak sam Ed – wtedy można robić muzykę.

PODSUMOWANIE

Fender EOB Sustainer Stratocaster to jedna z najciekawszych propozycji tej kalifornijskiej marki od wielu lat. Z kilku powodów – po pierwsze (i dla wielu będzie to decydujące) – cena tej gitary jest bardzo atrakcyjna. Po drugie to gitara opracowana przez gitarzystę Radiohead we współpracy z Custom Shop. Po trzecie walory manualne – genialny profil gryfu „10/56”, który nie jest może dla dzieciaków zachłyśniętych shredem i gryfami o grubości kartki papieru, ale dla każdego dojrzałego muzyka będzie solidnym fundamentem do oparcia techniki lewej ręki. Po czwarte, paleta barw oferowana przez ten instrument wykracza poza stereotyp typowego Strata SSS i dla wielu to właśnie będzie największy jego atut. Po piąte – Sustainer w komplecie – dla poszukiwaczy niestandardowych tekstur sonorystycznych rzecz bezcenna.

 

Konstrukcja: bolt-on
Menzura: 25,5” = 648 mm
Korpus: olcha
Gryf: klon
Podstrunnica: klon
Progi: 21 narrow tall
Klucze: Vintage Style
Mostek: Vintage Style Synchronized Tremolo
Elektronika: Fernandes Sustainer Driver, Fender Texas Special, Seymour Duncan JB Jr., przełącznik 5-pozycyjny, VOLUME, TONE, INTENSITY, Active Sustainer On/ Off, Fundamental/Harmonic/Blend Switch
Wykończenie: Silver sparkle
Wynik testu
Wykonanie:
5.5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
6
Cena
4 939.00 zł
Artykuł pochodzi z
Nowe wydanie MagazynGitarzysta
Magazyn Gitarzysta
grudzień 2017
Kup teraz