IBANEZ FR2620

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki IBANEZ
Testy
2009-03-05
IBANEZ - FR2620

Najnowsza konstrukcja Ibaneza to instrument przypominający Telecastera, będący próbą połączenia nowoczesności z tradycją.

Ibanez jest częścią korporacji Hoshino Gakki, która istnieje od f1908 roku i obchodzi właśnie setną rocznicę swego założenia. Firma jest więc niejako naocznym świadkiem narodzenia się gitary elektrycznej i ewolucji, jaką ten instrument przechodzi.

Ibanezy, jakie miałem okazję dotychczas ogrywać, były w większości na wskroś nowoczesne, wręcz sportowe, żeby nie powiedzieć - wyczynowe. Przyznaję się więc bez bicia - po otworzeniu futerału z najnowszym modelem firmy, oznaczonym symbolem FR2620, wprost zaniemówiłem. Ze środka zachęcająco uśmiechnęła się do mnie gitara o klasycznej wręcz linii korpusu wykończonego w równie klasycznym kolorze ciemnobrązowej przypalanki. Momentalnie wyobraźnia zagrała mi rasowy riff na lekkim overdrivie, jaki wydobyć mógłby z siebie jedynie słynny Telecaster z lat 70. wyposażony w dwa humbuckery. Czy pierwsze wrażenie było chybione? O tym przekonacie się, czytając dalej ten tekst...

BUDOWA

Pierwszą rzucającą się w oczy różnicą pomiędzy Ibanezem FR i klasycznym Tele jest wcięcie na korpusie, ułatwiające komfortowe ułożenie prawej ręki. Drugą - kształt płytki tortoise shell maskującej zamontowaną od góry elektronikę. Jest on oryginalny, lecz nie nadmiernie udziwniony.

Korpus Ibaneza FR2620 wykonano z jesionu, czyli drewna używanego tradycyjnie do budowy Telecasterów. Sklejony został z dwóch kawałków, ale zrobiono to tak dokładnie i z taką dbałością o dopasowanie słojów, że miejsce połączenia jest praktycznie niedostrzegalne. Biorąc instrument do ręki, ma się wrażenie, że jest to jeden piękny kawałek jesionu. Wykończenie nosi nazwę Dark Brown Sunburst, czyli wspomniana już ciemnobrązowa przypalanka. Krawędzie korpusu pokryte są perłowym bindingiem.

Z tyłu widoczne są metalowe tuleje, poprzez które przewlekamy struny przez korpus. Od góry mamy masywny stały mostek o nazwie Tight-End, przykręcony czterema grubymi śrubami. Siodełka wiszą na śrubach do regulacji menzury, podobnie jak w tradycyjnej konstrukcji, ale są również dodatkowo przykręcone od góry w celu uniknięcia jakichkolwiek brzęczeń, przydźwięków, itp. Z przodu siodełka znajduje się trzecia śrubka, dzięki której ustawić możemy jego wysokość. Całość została specjalnie zaprojektowana dla uzyskania maksymalnego sustainu oraz uniknięcia strat energii struny poprzez wpadające w rezonans części mostka.

Na pokładzie Ibaneza FR2620 znajdziemy dwa przetworniki: CCR1 oraz CCR2. Są to nowo zaprojektowane humbuckery oparte na magnesach AlNiCo 8. Barwę kontrolujemy 5-pozycyjnym przełącznikiem oraz potencjometrami VOLUME i TONE - dwa pokrętła to już standard designerski tej firmy. Przełącznik w pozycjach 1/3/5 działa jak zwykły 3-pozycyjny switch (humbucker/ środkowe cewki/ humbucker). Natomiast w pozycjach 2/4 otrzymujemy do dyspozycji same pojedyncze, rozłączone cewki z humbuckerów CCR - to już trzecia nowinka w stosunku do klasycznej konstrukcji Tele.

Wykonany z klonu 5-warstwowy gryf ma nowoczesny, typowy dla Ibaneza profil spłaszczonego "C". Jego grubość na pierwszym progu wynosi 18mm, a na progu dwunastym - 20mm. Szerokość przy siodełku to typowe 43mm, a przy ostatnim progu - 58mm. Menzura Ibaneza FR wynosi 648mm.

Gryf złączony jest z korpusem za pomocą czterech wkrętów, przy czym w miejscu połączenia nie ma typowej dla innych marek kawałka blachy. Jest ono wyprofilowane miękko i ergonomicznie. Ibanez nadał temu rozwiązaniu nazwę All Access Neck Joint. Na palisandrowej podstrunnicy o płaskim radiusie 430mm nabite są 24 progi jumbo - jest to kolejna różnica w stosunku do typowego Tele.

Markery na podstrunnicy oraz logo na główce wykonano z masy perłowej. Klucze to sprawdzona już konstrukcja firmy Gotoh. Wraz z gitarą otrzymujemy doskonałej jakości twardy futerał Prestige, w którym znajdziemy instrukcję i komplet kluczy.

GRAMY

Dzięki odpowiedniemu frezowaniu korpus Ibaneza FR2620 dobrze przylega do ciała, co przyczynia się do zwiększenia komfortu gry. Do gryfu trzeba się trochę przyzwyczaić, jeśli wcześniej grało się wyłącznie na klasycznych konstrukcjach typu Strat bądź Tele. Jednakże rasowy ibanezowiec powinien się tu poczuć jak ryba w wodzie. Dzięki lekko zaokrąglonym krawędziom gra się też na nim wygodnie po bluesowemu, czyli z kciukiem na górze. Dużym plusem tego gryfu jest przyjemne w dotyku, satynowe wykończenie.

Ponieważ gitara elektryczna nie służy do grania "na sucho", od razu podłączyłem ją do prądu. Przetworniki CCR charakteryzują się średnim poziomem sygnału wyjściowego, a mógłbym nawet powiedzieć, że wyższym średnim, bo jakkolwiek nie są to potwory mocy, to jednak sygnał jest dość wysoki, z łatwością przesterowujący wzmacniacz.

Dużym zaskoczeniem jest szeroka paleta barw, jakie można uzyskać dzięki operowaniu przełącznikiem oraz potencjometrami. W środkowej pozycji switcha, z pokrętłami rozkręconymi na full i odrobiną chorusu, uzyskamy typowe czyste brzmienie, przydatne w balladach i partiach podkładowych. W pozycji czwartej, z lekkim skręceniem tonów i chorusem, dostajemy barwę inspirującą do grania jazzowych melodii akordowych. W piątej pozycji przełącznika, lekkim skręceniem gałki VOLUME i bardziej dramatycznym ścięciem tonów można próbować symulować brzmienie jazzowej gitary.

Po dopaleniu wzmacniacza efektem distortion wychodzi na jaw druga natura tego wiosła. Przester jest nasycony i... "chrupki"? Przetwornik pod mostkiem idealnie sprawuje się w riffach. Kiedy skręci się gałkę głośności, przester grawituje brzmieniowo w kierunku overdrive’u, zachowując pełną dynamikę i czytelność bez jakiegokolwiek zamulenia dźwięku.

Przetwornik pod gryfem daje nasyconą, ale dość jasną barwę. Jeśli chcemy uzyskać bluesowy drive, trzeba poeksperymentować ze skręcaniem obu potencjometrów. Jest to prawdopodobnie skutkiem zastosowanego magnesu AlNiCo 8 oraz samego umiejscowienia przetwornika na korpusie. Gdyby gitara miała 22 progi, a więc pickup dalej od mostka, brzmienie tego humbuckera byłoby zapewne cieplejsze.

PODSUMOWANIE

Tak więc mamy tu do czynienia z próbą połączenia nowoczesności z tradycją. Czy jest to próba udana? To już każdy z Was, drodzy Czytelnicy, powinien osądzić sam. Moim zdaniem Ibaneza FR2620 zdecydowanie warto sprawdzić, bo jest to naprawdę groźny zawodnik. Jego potencjał ukryty jest pod maską klasycznego designu. Jeśli szukacie wiosła z duszą, ale odrzucają Was vintage’owe "drewniaki" - być może to jest właśnie to, czego szukacie. Jeśli czerpiecie inspirację z przeszłości, ale chcielibyście tworzyć muzykę przyszłości, to być może ten instrument Wam w tym pomoże.

Moje spostrzeżenie z obcowania z tym dziełem japońskiego lutnictwa jest takie: na tej gitarze gra się tak wygodnie, jak na najbardziej sportowych Ibanezach z serii JEM, RG czy S, ale klasyczny design inspiruje do poszukiwania tutaj zupełnie innych dźwięków i fraz. Poprzez sam kształt korpusu i detale wykończenia człowiek zaczyna grać inaczej. Jeśli to było zamierzeniem twórców Ibaneza FR2620, to misja jest w stu procentach zrealizowana.

Krzysztof Inglik

korpus: jesion; podstrunnica: palisander;
gryf: 5-częściowy (klon, orzech) przykręcony do korpusu;
progi: 24, jumbo; przetworniki: Ibanez CCR1, CCR2;
potencjometry: 1×VOLUME, 1×TONE; mostek: stały, Tight-End;
wyposażenie: futerał Prestige, instrukcja obsługi, komplet kluczy


Wynik testu
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor