FENDER Yngwie Malmsteen Stratocaster

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
2013-09-25
FENDER - Yngwie Malmsteen Stratocaster

Zarówno marki Fender, jak i "dawcy" sygnatury tej gitary nie trzeba specjalnie przedstawiać. Szwedzkie tornado o nazwie Yngwie Malmsteen przetoczyło się przez świat w latach osiemdziesiątych, zmieniając raz na zawsze bieg historii muzyki. Neoklasyczny shred? Harmoniczny minor? Macie winnego.

Konotacje testowanego Stratocastera z gitarową wirtuozerią są oczywiste, ale ilekroć brałem ten instrument do ręki na targach, czy w sklepach muzycznych, docierało do mnie, że to naprawdę rozsądne, efektywne narzędzie do grania normalnej, blues-rockowej muzyki i nie trzeba na nim od razu siać jakimiś nieludzko szybkim sweepem po skali zmniejszonej. Tym razem spróbujemy się więc przyjrzeć temu instrumentowi pod nieco innym kątem. Ale najpierw zobaczmy, co nasz delikwent ma pod tak zwaną "maską"...

BUDOWA


Fender Yngwie Malmsteen Stratocaster już na pierwszy rzut oka kojarzy się z latami 70., za sprawą budyniowego lakieru Vintage White i dużej główki, wprowadzonej wbrew pierwotnemu projektowi Leo Fendera przez koncern CBS (w którego posiadaniu była wówczas marka). Korpus tej gitary wykonano tradycyjnie z olchy. Na jego topie znajdziemy gniazdo w metalowej obudowie, będące trademarkiem modelu, mostek Vintage Synchronized Tremolo, przykręcany na sześć śrub oraz trzywarstwową, białą płytkę (maskownicę) z zamontowaną na niej elektroniką. Zwracają uwagę niestandardowe zaczepy na pasek, które można by pomylić z jakimś rodzajem gniazda "jack" - to sloty na straplocki Dunlopa (pełna nazwa katalogowa tego rozwiązania to "Flush Mounted Dunlop Straplok System Strap Retainers").

Na układ elektryczny składają się trzy przetworniki Seymour Duncan YJM Fury, oparte na magnesach Alnico V - pod mostkiem model STK-S10B, a w środku i pod gryfem model STK-S10N (wcześniej w sygnaturze tej montowane były przystawki DiMarzio). Pickupy YJM wyglądają jak single, ale w rzeczywistości pod obudową kryją się dwie cewki ustawione pionowo, jedna na drugiej. Seymour Duncan STK-S10B (pod mostkiem) ma oporność 25,65 kOhm, a jego zestrojenie, podawane przez producenta to 7-8-7 (pasmo niskie-środkowe-wysokie). Z kolei STK-S10N ma rezystancję 25,45 kOhm, z pasmami 7-7-6. Oba pickupy mają cztery wyprowadzenia, a więc możliwy jest dostęp do każdej z cewek (jeśli ktoś chciałby poeksperymentować z połączeniami). Kontrolę nad nimi umożliwiają trzy potencjometry: MASTER VOLUME, TONE (neck) i TONE (middle-bridge). Ostatnia z gałek jest typu "No-Load Tone Control" - znaczy to, że przy jej maksymalnym otwarciu nie pływa w żaden sposób na brzmienie. Wyboru przystawek dokonujemy za pomocą trójpozycyjnego przełącznika, który jest swego rodzaju reliktem vintage, oferując domyślnie tylko trzy konfiguracje: mostek, środek, gryf (zamiast współczesnych pięciu). Można jednak to rozwiązanie prowizorycznie obejść, o czym napiszę w części praktycznej testu.

Gryf o profilu "Modern C" i podstrunnicę o radiusie 9,5 cala (241 mm) wykonano z klonu i pokryto lakierem nitrocelulozowym - na szczęście mocowanie do korpusu jest na cztery wkręty (a nie na trzy, jak to praktykowano w latach siedemdziesiątych). Na podstrunnicy nabito 21 progów Super Jumbo, a pomiędzy nimi... Właśnie - tu dochodzimy do gwoździa programu. Pomiędzy progami podstrunnica jest scallopowana, czyli drewno jest wybrane pośrodku i jeśli spojrzeć na gryf z boku, zobaczymy zamiast prostej linii łagodne łuki wgłębień. Kolejną znaczącą różnicą w stosunku do standardowego Stratocastera jest siodełko, które w tym modelu wykonano z mosiądzu. Szerokość szyjki w tym miejscu wynosi 42 mm. Na główce znajdziemy dostęp do pręta regulacyjnego - znów, rodem z lat 70. tzw. "Bullet Style" - sześć zamkniętych kluczy olejowych Fender Vintage "F" Stamped i jedno drzewko obniżające wysokość strun B2 i E1. Oprócz logo i nazwy modelu, front główki zdobi także autograf Yngwie Malmsteena z charakterystyczną gwiazdką. Zobaczmy teraz jak gra ten instrument.

W PRAKTYCE


Kiedy po raz pierwszy bierze się do ręki gitarę ze scallopowaną podstrunnicą, palce czują się dość niepewnie - wszakże opuszki opierają się tu tylko na strunie i brakuje kontaktu z podstrunnicą. Jakie to niesie za sobą konsekwencje? Przede wszystkim konieczność kontrolowania siły nacisku poszczególnych palców, szczególnie jeśli używa się cienkich strun, chwilę może potrwać aż akordy zaczną stroić. Ale cecha ta tak naprawdę może sprawić jedno - staniemy się lepszymi gitarzystami, mającymi większą kontrolę nad instrumentem. W testowanym egzemplarzu założone były struny Regular, czyli 10-46 i wspomniane problemy z intonacją były raczej niezauważalne. Wystarczyło około 30 minut grania, bym przestał zauważać wgłębienia na podstrunnicy. Jakie są zatem plusy?

Przede wszystkim, wydaje mi się, że gitara gra z deski głośniej niż standardowy Strat - być może przez brak kontaktu struny z drewnem za progiem, tam gdzie przyciskamy palcem. Po drugie, wibrato wykonuje się tu ekstremalnie łatwo - początkowo trzeba się nawet pilnować, by nie było zbyt szerokie. Także podciąga się dużo lżej - niezależnie od akcji strun, nawet przy tej najniższej, palec elegancko wchodzi pod strunę przy podciągnięciach, dzięki czemu mamy nad nią więcej kontroli i mniej musimy w to wkładać siły. Po trzecie, legato - ponieważ palec opiera się na strunie, zamiast na podstrunnicy, dużo łatwiej wykonuje się tutaj hammer-ony i pull-offy. Struny podczas grania legata wyczuwalnie dłużej zachowują energię. Nawet jeśli nie chcemy grać shredu, instrument daje sporo artykulacyjnych możliwości, których nie znajdziemy w standardowej gitarze. W przypadku bluesa - przykładowo - wszelkie mikro bendy, czy symulujące slide półtonowe podciągnięcia do nut docelowych, gra się wyjątkowo przyjemnie. Nagle zaczyna się to wszystko kleić.

Jeśli chodzi o brzmienie, zastanawiałem się jak Seymour Duncany YJM mają się do zwykłych singli - wszak prawdziwy Stratocaster to układ SSS (z prawdziwymi single-coilami!), w tym temacie jestem tradycjonalistą i nie biorę jeńców. Te pionowe humbuckery, udające single, spisują się dość dobrze. Na barwie czystej mają singlowy charakter, z wyczuwalną jednak kompresją - jest tu ten sam rodzaj szklanej kompresji, który spotkacie zarówno w pionowych DiMarzio Area 'XX, jak i w Cruiserach, uzbrojonych w dwa ostrza. Basy są ciepłe, środek uwypuklony, góra obecna wyraźnie, ale nie dominująca (jak w zwykłych singlach). Przystawki te nie mają tyle powietrza co vintage'owe single i mają nieco inny atak. Ale te niuanse słychać raczej tylko na czystych barwach i w dobrych warunkach odsłuchowych. Na polu bitwy, w krzyżowym ogniu scenicznego oświetlenia, niuanse giną, ustępując miejsca... brumowi. Szczególnie jeśli włączyć przester.

W przypadku Seymourów YJM, tego brumu po prostu nie ma. Sprawdzałem je zarówno przy wielu, jednocześnie włączonych reflektorach (podziękowania dla sklepu AVT z oświetleniem), jak i przy komputerze, zbliżając korpus gitary do monitora kineskopowego. O ile na barwie czystej brakowało mi nieco brudu i naturalności singli, to wrażenia te znikają po włączeniu przesterowania, które samo z siebie nakłada kompresję na nawet najbardziej vintage'owe single. Bardzo przyjemnie gra się na Malmsteenie zarówno na lekkich, jak i mocniejszych drive'ach. Gitara jest podatna na artykulację i ładnie współpracuje z gałką VOLUME, którą możemy kontrolować nasycenie przesteru. Ten model nie jest jednak demonem gainu - ma raczej oldschoolowy charakter i ciągnie ją wyraźnie do stylistyk z zakresu od bluesa do heavy-metalu.

Muszę jeszcze wspomnieć dwa słowa na temat osprzętu. Po pierwsze, rodem z epoki vintage, 3-pozycyjny przełącznik. No błagam Was, panowie fachowcy z Fendera - na serio trzeba go montować ludziom w tych gitarach, skoro wiadomo, że trzeba go będzie zamienić na 5-pozycyjny? Oczywiście da się tu oszukiwać, i tak zostały nagrane próbki - po prostu ustawiamy przełącznik "na czuja" w połowie pomiędzy pozycją 1-2 lub 2-3 (notabene stąd nazwa "międzypozycje" jaką określa się czasem 2 i 4 pozycję normalnego switcha). W takim położeniu uzyskujemy połączenie skrajnych singli ze środkowym, gdzie gitara gra naprawdę dobrze, nabierając charakteru tej słynnej szklanki. To są bardzo użyteczne barwy, ale o ile wyobrażam sobie granie w powyżej opisany sposób na switchu 3-pozycyjnym, to na koncercie jest to sposób niepewny i zawodny.

Po drugie, mosiężne siodełko - daje ono świetnie wyrównane brzmienie strun otwartych w stosunku do skróconych na progach. Otwarte akordy mają wyczuwalnie lepszy sustain. Po trzecie, klucze Fender Vintage "F" Stamped. Uwielbiam te nacięte od góry klucze vintage i odkąd spróbowałem ich po raz pierwszy, zacząłem się zastanawiać, po co właściwie zmieniono je na te z dziurką z boku (zapewne były tańsze w produkcji). W tej konstrukcji vintage, wkładasz strunę od góry, do środka klucza, przekładasz przez przecięcie i jeśli umiejętnie nawiniesz (bez zbyt wielkiej "buły" zwojów) - nie ma prawa się rozstroić. Działa to prawie jak klucz blokowany. Koniec jednak z dygresjami, czas na podsumowanie.

PODSUMOWANIE


Fender Yngwie Malmsteen Stratocaster to oczywiście wymarzona broń dla szalonego shreddera, planującego swą wirtuozerią powalić tytanów. Po wstępnej fazie przyzwyczajania, gra się na nim lekko, łatwo i przyjemnie. Jednakże, jak wspomniałem na wstępie, chciałem na tę gitarę spojrzeć nieco inaczej. Połączenie walorów brzmieniowych z odpornością tych "singli" na szumy oraz z możliwościami oferowanymi przez scallopowaną podstrunnicę sprawia, że instrument byłby idealnym narzędziem koncertowym dla blues-rockowego gitarzysty i dziwię się, że ktoś na ten pomysł jeszcze nie wpadł. Panie i Panowie - to wiosło naprawdę chce grać bluesa i szuka kogoś, kto nie będzie go zamęczał kolejnym boksem skali harmonicznej molowej.


korpus: olcha
gryf: klon, modern "C"
podstrunnica: klon, radius 9,5"
progi: 21 Super Jumbo (Dunlop 6000)
mostek: 6-Saddle American Vintage Synchronized Tremolo
klucze: Fender Vintage "F" Stamped
przystawki: Seymour Duncan YJM
Fury (1x STK-S10B, 2x STK-S10N)
przełącznik: 3-pozycyjny
potencjometry: 1x VOLUME, 2x TONE
unikalne cechy: scallopowanie podstrunnicy,
siodełko mosiężne, Bullet Truss Rod, system
straplocków Dunlopa, duża główka z lat 70.
w zestawie: futerał tweed, akcesoria
kraj pochodzenia: USA


Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
6
Posłuchaj Testowany sprzęt