IBANEZ FR320

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki IBANEZ
Testy
2012-08-02
IBANEZ - FR320

Jakkolwiek oficjalnie za datę powstania Ibaneza przyjmuje się 1957 rok, to korzenie tej japońskiej marki nierozerwalnie związane są z powołanym do życia w roku 1908 koncernem Hoshino. Co więcej, meandry europejskiej historii wplątały w curriculum vitae firmy hiszpańską tradycję lutniczą Salvadora Ibaneza.

Początki gitarowego oddziału Hoshino to powielanie najpopularniejszych amerykańskich i europejskich projektów. Jednakże prawdziwy boom na japońskie instrumenty nastąpił dopiero wtedy, kiedy lutnicy Ibaneza zaczęli tworzyć autorskie modele, które zostały natychmiast zauważone przez muzyków na całym świecie. Sukces przypieczętowała współpraca z rozkwitającą gwiazdą gitary Steve'em Vaiem, który maczał palce w tworzeniu modeli Jem i RG do dziś należących do jednych z najlepiej sprzedających się gitar elektrycznych na świecie.

W ostatniej dekadzie przybyło w katalogu Japończyków modeli, którymi firma poszerzała ofertę i dystansowała się od ustanowionej przez RG definicji Superstrata. Kwestią czasu było pojawienie się w katalogu jakiegoś rodzaju "Supertele". Okazał się nim Ibanez FR2620, który był już testowany na łamach magazynu Gitarzysta - zarówno materiał korpusu (jesion), jak i sam jego kształt nawiązywały wyraźnie do Telecastera. Jednakże należący do serii Prestige FR2620, jak też i jego następca FR1620 - to instrumenty dla muzyków nieco zasobniejszych w "Bilety Narodowego Banku Polskiego". Model okazał się mimo to tak popularny, że Ibanez postanowił wprowadzić go również w niższym segmencie cenowym. Jego symbol to FR320.

Budowa


Jak już wspomniałem, model FR to wariacja na temat gitary, która rozpoczęła całe to elektryczne szaleństwo. Kształt polakierowanego na biało korpusu to zmodyfikowany Telecaster z lekko dominującą górną częścią oraz płytką stanowiącą bardziej ochronę lakieru przed kostką i palcami niż podstawę do zamontowania przetworników.

Widać w tej konstrukcji wyraźny mariaż koncepcji, które odcisnęły największe piętno na historii gitary elektrycznej. Pierwszym jest Tele, a drugi? Dwa zamontowane tu humbuckery (CCR1-V2) oraz tego rodzaju płytka nawiązują niewątpliwie do Les Paula. Co więcej, w odróżnieniu od jesionu wykorzystanego w poprzednich modelach serii do budowy korpusu FR320 użyto mahoniu. Mamy więc ukłon w stronę Telecastera, mamy ukłon w kierunku Les Paula, a gdzie w tym wszystkim Ibanez?

Odpowiedź jest jasna, kiedy tylko weźmiemy gitarę do ręki: to gryf. Został on zwieńczony tradycyjną dla Japończyków główką z logo firmy, okraszonym fantazyjnym zawijasem. Jego wykonany z trzech warstw klonu profil to słynne spłaszczone "U" trzeciej generacji, czyli Wizard III. Trzecim elementem, charakterystycznym dla Ibaneza, jest dość płaski radius palisandrowej podstrunnicy wynoszący 400 mm. Zostały na niej nabite 24 progi o rozmiarze jumbo, a także umieszczone małe kropki markerów z masy perłowej.

Szerokość podstrunnicy przy pierwszym progu to 43 mm, a grubość 19 mm. Przy dwunastym progu jej szerokość wynosi 58 mm, a grubość 21 mm. Osprzęt jest chromowany, a składają się nań stały mostek Tight-End oraz zamknięte klucze olejowe. Struny przewleka się tu przez korpus w specjalnych tulejach - to również rozwiązanie znane z Telecasterów. Do obsługi przystawek służy 5-pozycyjny przełącznik oraz dwa potencjometry: VOLUME i TONE. Gitara pakowana jest fabrycznie w tekturowy karton jak większość budżetowych instrumentów. W sukurs przychodzi nam jednak dystrybutor - niemiecka firma Meinl - która nie tylko na własny koszt przeprowadza wstępny setup i kontrolę jakości wszystkich instrumentów, ale także wyposaża je w brakujące akcesoria. Dlatego też oprócz gitary dostaniemy jeszcze w prezencie pasek Ibaneza oraz solidny, dobrej jakości pokrowiec tej samej firmy.

Oglądamy i gramy


Z główki gitary zdejmuję prostokątną zawieszkę podpisaną przez lutnika z firmy Meinl, który wstępnie sprawdził i ustawił instrument przed wysłaniem do redakcji. Gitara stroiła praktycznie bez zastrzeżeń (z drobną korektą struny B2) zaraz po wyjęciu z kartonu, i to pomimo przebycia ponad 1.000 km na pace furgonetki kuriera. Od strony wykonania nie mam praktycznie zastrzeżeń. Lakier w porządku, spasowanie elementów również, wszystko wygląda tak jak w dużo droższych gitarach.

Muszę przyznać, że z instrumentami produkowanymi w Indonezji mam same pozytywne doświadczenia, i dotyczy to również innych marek. Zastrzeżenie (także do indonezyjskich Ibanezów z serii Premium) mam do wykończenia otworów na śruby mocujące gryf - są chropowate, co nie wygląda estetycznie, ale to kosmetyczny i, co najważniejsze, jedyny szczegół. Manualnie Ibanez FR320 to prawdziwa poezja. Gryf o nowoczesnym profilu (Wizard III) świetnie leży w ręku, chociaż na co dzień gram na bardziej vintage’owych kształtach. Łatwo jest się tu odnaleźć zarówno w bluesowych, jak i typowo rockowych frazach. Korpus jest dość lekki i wygodnie wyprofilowany, a jego ścięcie pod przedramię to kolejne odstępstwo od tradycyjnego designu Telecastera. Bardzo dobre wrażenie sprawia mostek Tight End - masywna, zwarta bryła, bezproblemowe ustawianie wysokości siodełek i menzury - to zdecydowanie plus tej gitary.

Czas podłączyć wiosło do prądu i przekonać się, jak brzmi. Na barwie czystej sound jest mocno przesycony środkiem z mocnym, perkusyjnym atakiem - już na sucho kostkowanie daje głośne, akustyczne wręcz puknięcie. Sygnał z pickupów CCR jest dość mocny, a przynajmniej takie mam wrażenie. O ile wierzyć źródłom internetowym (bo oficjalny katalog milczy na ten temat), oparte zostały na magnesie AlNiCo 8 i mają się charakteryzować jasną górą oraz umiarkowanym poziomem sygnału. Być może jest to wpływ mahoniowego korpusu - na to bym stawiał, bo wrażenia te mam również "na sucho" - ale ja słyszę tu zwarty i bezpośredni dół, uwypuklony środek, bardzo mocno podkreślony wyższy środek i przytłumioną górę.

Na plus zaskoczyły mnie tzw. międzypozycje, czyli drugi i czwarty klik przełącznika, gdzie grają dla nas rozłączone cewki humbuckerów. Brzmienie oscyluje tu gdzieś pomiędzy Stratem i Tele - na kanale overdrive można użyć tych singli do oczyszczenia barwy. Sygnał pickupów CCR, jak już pisałem, odbieram jako wysoki (hot), przez co bardzo łatwo uzyskuje się na FR320 mocno nasycony przester. Drive ładnie się czyści wraz ze skręcaniem gałki VOLUME, ale wówczas mocniej daje o sobie znać ów deficyt góry pasma.

W zasadzie pierwsze, co bym tu zrobił po zakupie, to zamontował popularny Volume Kit, czyli kondensator i rezystor, które zapobiegają utracie wysokich częstotliwości przy skręcaniu potencjometru. Poza tym wszystko bez większych zastrzeżeń - da się tu ukręcić sporo różnych barw, co w połączeniu z manualnymi zaletami instrumentu powinno wywołać ogólny przyrost radości u używającego go muzyka.

Podsumowanie


Ibanez FR320, ze względu na swą rozsądną cenę, adresowany jest do początkujących i średnio zaawansowanych muzyków. Jako taki może zebrać jedynie pozytywne oceny. Profesjonalny muzyk dostrzeże wprawdzie drobne niedostatki pasma, ale pod względem wykonania i wygody gry nie można gitarze nic zarzucić. Młodzi muzycy mają obecnie dość szeroki wybór instrumentów różnych marek, których cena kształtuje się w granicach +/- 2.000 PLN. Trzeba tylko umieć wybrać to, co przemówi do nas estetycznie, manualnie i brzmieniowo. Ibanez FR320 jest jedną z tych gitar, które warto wpisać na listę potencjalnych zakupów i organoleptycznie przebadać w najbliższym sklepie.


korpus: mahoń
gryf: klon (3-częściowy)
podstrunnica: palisander
progi: 24 jumbo
przetworniki: Ibanez CCR1-V2
przełącznik: 5-pozycyjny
potencjometry: 1xVOLUME, 1xTONE
mostek: stały, Tight-End
wyposażenie: pokrowiec, pasek, kabel, komplet kluczy
kraj produkcji: Indonezja




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
6
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor