Stary piec Fendera z lat 60. to nie tylko legenda muzyki, ale też rzecz trudna czy nawet wręcz niemożliwa do zdobycia dla ogromnej większości gitarzystów. Z drugiej zaś strony, nie każdemu potrzebna. Niekiedy jednak szukamy inspirującego brzmienia albo sposobu na uzyskanie określonego klimatu za pomocą charakterystycznej barwy czy efektów.
Co w takiej sytuacji zrobić? Może poszukać jakiegoś urządzenia, które nie zrujnuje nas finansowo, a jednocześnie będzie funkcjonalne i łatwe w obsłudze? Testowany efekt to jedno z trzech urządzeń Bossa z serii Legend nawiązujących do jednego z najbardziej cenionych wzmacniaczy z połowy lat 60. Pozostałe dwa to FBM-1 Fender ’59 Bassman oraz FRV-1 ’63 Fender Reverb. Wszystkie trzy, podobnie jak wiele innych procesorów marki Boss, przetwarzają dźwięk w cyfrowej technologii COSM - Composite Object Sound Modeling.
Budowa
Odporna na warunki tras koncertowych obudowa ma w tym modelu wyjątkowe, chropowate wykończenie przypominające dermę, którą oklejane są wzmacniacze. Do dyspozycji mamy sześć potencjometrów w czterech gałkach, z których dwie skrajne są podwójne: LEVEL - poziom sygnału wyjściowego i GAIN - czułość; TREBLE - wysokie tony, BASS - niskie tony, VIBRATO - intensywność efektu wibrato i REVERB - głębokość pogłosu. Z baterią alkaliczną 9 V, zgodnie z opisem producenta, efekt powinien działać przez około dziewięć godzin.
Testowanie urządzenia pod tym kątem pominąłem, przez cały czas korzystając z zasilacza. Z niespodzianek mamy tylko jedną - możliwość ustawienia szybkości działania wibrato po przytrzymaniu przez chwilę przełącznika nożnego i nabiciu tempa - funkcja Tap Tempo. Dzięki temu można dostosować szybkość jego działania do tempa granego utworu, czyli ostatecznie spełnia on w nieco inny sposób tę samą funkcję co gałka Speed we wzmacniaczu. Szybkość działania efektu pokazuje kontrolka. Ponowne przytrzymanie pedału przełącza efekt do podstawowego trybu działania - włącz/wyłącz.
Wrażenia i brzmienie
Do czego może służyć ten efekt? Pomijając kwestie imponowania osobom niewtajemniczonym jego wyglądem i błyszczącym logo, możliwych zastosowań jest wiele. Pierwsze z nich to wstępne wzmocnienie sygnału gitary. Wzmacniacz na czystej barwie, po włączeniu efektu mamy brzmienie przesterowane albo podbitą czułość we wzmacniaczu i pedał jako booster. Drugie zastosowanie to zmiana charakteru brzmienia, czyli dodanie cech brzmienia fenderowskiego dowolnemu wzmacniaczowi, np. zupełnie przeciętnie brzmiącemu piecykowi tranzystorowemu typu combo. Trzecie - to użycie jako procesora pogłosowego lub efektu tremolo. Słowo "tremolo" nie jest w tym przypadku pomyłką. Wibrato polega na cyklicznym podwyższaniu i obniżaniu wysokości dźwięku, tutaj mamy cykliczne zmiany głośności. No cóż, w obu przypadkach odnosimy wrażenie kołysania dźwięku.
Jak wypada brzmieniowo? Bardzo ładnie akcentuje środek pasma - staje się on wyraźny, ale nie jazgotliwy. Po włączeniu efektu góra pasma uzyskuje dźwięczność, jest przejrzysta, ale nie sucha, ten kierunek utrzymuje się wraz z odkręcaniem czułości. W dolnym paśmie brzmienie wciąż daje się dobrze kontrolować, nie tworzą się nieoczekiwane dudnienia. Przy mocniejszym odkręceniu czułości niski środek przy dźwięcznej górze chwilami wydaje się nieco matowy. Zakres czułości sytuuje efekt tak, jak klasyczne wzmacniacze Fendera - country, blues, jazz, rock. Dla miłośników ciężkich klimatów ten przester może okazać się nieznośnie lekki.
Pod względem jakości dźwięku trudno temu efektowi cokolwiek zarzucić. Właściwie oddaje charakter brzmienia fenderowskiego, ma prawidłowo działające tremolo oraz świetny pogłos. O ile uzyskanie pogłosu pomieszczenia jest dość proste, to cyfrowa emulacja sprężyny, czyli konstrukcji elektromechanicznej, jawi się jako wyższy stopień wtajemniczenia. Trudno przecież oddać specyficzne niuanse, które występują np. przy krótkich, mocno uderzonych dźwiękach. W tej konkurencji symulacja niestety nieco niedomaga.
Muszę jednak przyznać, że przy umiarkowanych ustawieniach cyfrowy pogłos brzmi wyjątkowo analogowo, szczególnie gdy zadamy sobie nieco trudu, odpowiednio ustawiając barwę korekcją. Nie należy ona do głębokich, jednak działa w dobrze dobranych miejscach pasma. Porównując go z dźwiękiem sprężyn modułu Accutronics, montowanych we wzmacniaczach Fendera, wypada bardzo dobrze.
Podsumowanie
Czy prawdą jest stwierdzenie, że przedstawiony efekt to emulacja wzmacniacza Deluxe Reverb? I tak, i nie. Tak, ponieważ konstruktorom chodziło o odtworzenie charakterystycznego brzmienia konkretnego modelu. Nie, ponieważ za brzmienie owego modelu odpowiada nie tylko przetwarzanie sygnału przez lampy, ale też 12-calowy głośnik Jensen C-12K z tradycyjnym magnesem ceramicznym w specyficznej obudowie wykonanej ze specyficznej sklejki. Ale co, jeśli mamy głośnik 10-calowy zamknięty w pudełku z płyty wiórowej albo szafę 4×12 cali? Szanse na wierne odtworzenie brzmienia oryginalnego wzmacniacza zmieniają się w zależności od tego, do czego podłączymy efekt.
Jest to więc pewien specyficzny substytut, który nadaje dźwiękowi naszego zestawu cechy brzmienia starej, sprawdzonej i powszechnie cenionej konstrukcji. W pewnym stopniu oddaje on również jego specyfikę pod względem dynamiki i odpowiedzi na sposób artykulacji, co w przypadku emulacji cyfrowych nie jest oczywiste. Czym innym są rozgrzane i mocno wysterowane lampy, czym innym jest ich cyfrowa symulacja. Nawet jeśli brzmią podobnie, różnicę czuje się w rękach podczas gry.
Podchodząc do efektu w ten sposób, wniosek jest jeden: to bardzo interesująca konstrukcja, uniwersalna pod względem zastosowań, wprowadzająca grającego i słuchaczy w klimat brzmień fenderowskich. W kwestii relacji jakości do ceny, jest ona w tym przypadku wyjątkowo korzystna, ponieważ w jednej obudowie otrzymujemy trzy dowolnie łączone efekty - przester, tremolo, pogłos.
impedancja wejściowa: 1 MOhm
nominalny poziom wyjściowy: -20 dBu
impedancja wyjściowa: 2.2 kOhm
zalecana impedancja obciążenia: 10 kOhm (lub wyższa)
regulatory: GAIN, LEVEL, BASS, TREBLE, VIBRATO, REVERB
pobór prądu: 40 mA (9 V)
wymiary: 73x129x59 mm (SxWxG)
waga: 440 g
Wojciech Wytrążek