Pedalboard to miejsce, do którego z biegiem czasu trafia coraz więcej efektów, więc trwająca przez całe lata rozbudowa zestawu kostek efektowych może doprowadzić do sytuacji, w której musimy zmierzyć się z problemem braku miejsca.
O ile w przypadku przesteru czy choćby waha sprawa jest w miarę prosta, o tyle w przypadku efektów modulacyjnych sytuacja znacznie się komplikuje.
Jeśli bowiem lubimy eksperymentować z brzmieniem, dodawać do sygnału efekty tworzące rozbudowane plany dźwiękowe, poszerzające go i przetwarzające na wszelkie możliwe sposoby, to musimy zaopatrzyć się w pokaźną liczbę kostek, wśród których znajdą się takie pozycje, jak chorus, flanger, phaser, tremolo, vibrato, Uni-Vibe itd. Jest tego całkiem sporo, co – biorąc pod uwagę koszty – może poważnie nadszarpnąć budżet gitarzysty, a przy tym skomplikować cały system. Z pomocą przychodzi tu urządzenie BOSS MD-500, w którym zawarto aż 12 efektów modulacyjnych. Ale czy ten jeden niewielki moduł jest w stanie zastąpić kilka wyspecjalizowanych kostek efektowych? Sprawdźmy to!
BUDOWA I FUNKCJE
BOSS MD-500 zamknięto w solidnej obudowie z wyprofilowanej blachy stalowej i pokryto połyskującym w świetle lakierem w kolorze błękitnym. W dolnej części obudowy umieszczono trzy przełączniki nożne: A, B oraz TAP/CTL. Pierwsze dwa służą do aktywowania odpowiadającego im presetu, natomiast footswitch TAP/CTL posiada więcej funkcji. Domyślnie służy do nabijania tempa modulacji w przypadku efektów, które to umożliwiają. Istnieje jeszcze możliwość zaprogramowania funkcji tego przycisku na kilka sposobów: Normal (standardowe nabicie tempa modulacji), A/B/C (wybór dodatkowego, czyli trzeciego presetu w danym banku – tak jak w przypadku przycisków A i B), A/B Simul (aktywowanie jednoczesnego użycia dwóch presetów w aktywnym banku, czyli A i B), SW DN/UP (w tym trybie tylko footswitch A aktywuje dany program, natomiast B i TAP/CTL odpowiadają za wybór banków góra/dół). Jednoczesne naciśnięcie przycisków A i B pozwala na zmianę banku o jedno oczko w dół, natomiast B i TAP/CTL przenosi nas o jeden bank do góry.
MD-500 bardziej przypomina procesor efektów niż prosty układ z paroma efektami modulacyjnymi. W istocie tak należy go traktować, ponieważ posiada wyjątkowo szerokie możliwości programowania parametrów poszczególnych efektów oraz preferencji, pozwala zapisywać presety itd. Do wszelkich operacji edycyjnych służą cztery niewielkie przyciski (DOWN, UP, EXIT i EDIT) uzupełnione enkoderem RATE/VALUE. Obsługa tych elementów sterujących jest bardzo prosta i ogranicza się do wyboru odpowiedniej pozycji w menu wyświetlającym się na ekranie za pomocą przycisków DOWN/ UP działających jako klawisze kursora, dokonania zmiany wartości danego parametru za pomocą gałki RATE/VALUE, a następnie zatwierdzenia zmian poprzez jednoczesne naciśnięcie przycisków EXIT i EDIT. Wybór jedynie przycisku EXIT powoduje powrót do poprzedniego ekranu bez zapisywania zmian.
Trudno o czytelniejsze i bardziej logiczne rozwiązanie kwestii edycji parametrów, tym bardziej że mamy tu wygodne pokrętło enkodera pozwalającego na szybką zmianę ustawień bez potrzeby użycia przycisków typu +/-. W centralnej części obudowy umieszczono ekran ciekłokrystaliczny pracujący w podobny sposób jak w pełnowymiarowych procesorach efektów firmy BOSS. W zależności od wybranego trybu pracy wyświetlają się na nim informacje dotyczące aktualnie wybranego programu, lista parametrów lub presetów, a także konkretne wartości aktualnie wybranych parametrów.
Z tyłu obudowy umieszczono wszystkie przyłącza – mamy tu dwa gniazda wejściowe (A/ MONO i B), dwa wyjściowe (również oznaczone jako A/ MONO i B), przyłącze do zewnętrznego kontrolera nożnego lub pedału ekspresji CTL 1,2/ EXP, gniazdo USB, dwa złącza MIDI (IN i OUT), a także gniazdo zasilacza DC IN. Na spodzie urządzenia znajduje się pokaźnych rozmiarów klapka komory baterii, w której mieszczą się cztery ogniwa typu AA. Niestety spód obudowy nie jest zabezpieczony żadnymi gumowymi podkładkami, dlatego trzeba o to zadbać we własnym zakresie. Ponadto do zasilania urządzenia można użyć opcjonalnego zasilacza, przy czym na obudowie znajduje się informacja nakazująca użycie jedynie firmowego zasilacza Bossa z serii PSA-S: Use BOSS PSA-S adaptor only…
Do wyboru mamy następujące tryby pracy urządzenia: Chorus, Flanger, Phaser, Classic-Vibe, Vibrato, Tremolo Dimension, Ring Mod, Rotary, Filter, Slicer i Overtone. Patrząc na parametry techniczne urządzenia, uwagę zwraca 32-bitowy przetwornik AD/DA oraz wewnętrzne przetwarzanie pracujące w tej samej rozdzielczości. Częstotliwość samplowania także robi wrażenie, ponieważ wynosi 96 kHz. Tego typu parametry powinny przyczynić się do uzyskania wysokiej jakości brzmienia, które z pewnością zda egzamin nie tylko na scenie, ale również w zastosowaniach studyjnych.
WRAŻENIA I BRZMIENIE
Na początek sprawdźmy, jak brzmi klasyczny chorus. Minęło już ponad 40 lat od premiery pierwszej kostki tego typu firmowanej przez Bossa i od tego czasu urządzenie to, jak również kolejne zyskały duże uznanie na rynku. MD-500 świetnie radzi sobie z odtworzeniem charakteru kostek CE-1 i CE-2, a także wielu innych. Mamy tu bardzo szeroką paletę możliwych do uzyskania brzmień, począwszy od vintage, a skończywszy na bardziej współczesnych, sterylnych chorusach. Zresztą po wejściu w ustawienia i wybraniu parametru Type możemy ustawić na przykład nowy chorus zaprojektowany dla MD-500 (Prime), a także dwie opcje nawiązujące do CE-1: CE-1 Chorus oraz CE-1 Vibrato. Ponadto mamy do dyspozycji opcję Tri-Cho, która jest emulacją kultowego i popularnego w latach 80. modułu Songbird Tri Stereo Chorus Splitter TSC 1380S.
Kolejny kultowy sprzęt, którego brzmienie tu znajdziemy, to Roland SDD-320 Dimension D. Został on umieszczony w trybie o nazwie Dimension. Pozostałe tryby pracy to współczesne wersje klasycznych efektów, takich jak Vibrato, Tremolo, Ring Modulator itd. Z tego grona nieco wybijają się tryby Slicer i Overtone, które pozwalają na wyjątkowo twórcze zabawy z dźwiękiem. Pierwszy służy do rytmicznego cięcia sygnału, co prowadzi do uzyskania brzmień typu sci-fi, natomiast drugi to rewelacyjny, rozbudowany octaver dający brzmienie przypominające analogowe organy elektryczne.
Z powodu olbrzymiej liczby dostępnych parametrów w każdym efekcie nie sposób ich tu opisać. Stopniowe przechodzenie przez kolejne tryby pracy, czyli Flanger, Phaser, Classic-Vibe itd., udowadnia, że BOSS trzyma poziom, dając czysty, naturalny i dynamiczny dźwięk o znikomym poziomie szumów własnych. Phaser brzmi doskonale i w żaden sposób nie ustępuje popularnym kostkom tego typu. Bardzo ciekawie prezentuje się opcja Overtone, dzięki której możemy uzyskać brzmienie w stylu octavera, ale bogatsze, z własnym nieco przybrudzonym charakterem. 32-bitowa rozdzielczość sygnału pozwala na bezproblemowe użycie urządzenia w warunkach studyjnych.
W nazewnictwie efektów modulacyjnych istnieje spory bałagan. Z jednej strony większość brzmień tego typu można wrzucić do jednego worka z napisem „efekty modulacyjne”, z drugiej zaś strony każdy z nich ma swój indywidualny charakter. A zatem producenci nie ułatwiają sprawy, tworząc kolejne konstrukcje o wymyślnych nazwach, z których jedynie część przyjmuje się na rynku, a pozostałe popadają w zapomnienie. Weźmy na przykład Uni-Vibe firmy Shin-ei (właścicielem praw do nazwy jest obecnie Dunlop) – efekt powstał w Japonii w latach 60., natomiast na rynku został rozpowszechniony dzięki firmie Univox. Ten niepozorny efekt stał się bardzo popularny dzięki takim artystom, jak Hendrix czy później Gilmour. Obecnie istnieje sporo naśladowców tej konstrukcji, które nie do końca radzą sobie z emulacją oryginału. Muszę przyznać, że MD-500 robi to najwierniej ze wszystkich znanych mi urządzeń, dając rasowy, analogowy i przyjemny w odbiorze dźwięk.
Praktycznie wszystkie efekty modulacyjne zawarte w MD-500 brzmią doskonale i w porównaniu do typowych procesorów efektów czy symulatorów dostępnych obecnie na rynku brzmią lepiej, wierniej, mają większy headroom i w żaden sposób nie irytują nienaturalnością. Wręcz przeciwnie, naturalny charakter większości z nich pozwala zapomnieć, że to w końcu urządzenie cyfrowe, a nie klasyczna kostka typu flanger czy chorus. Na MD-500 gra się bardzo przyjemnie i chociaż sam nie jestem zwolennikiem modulacji i używam ich sporadycznie, to w tym przypadku dałem się wciągnąć w te brzmienia. Zaawansowane możliwości edycyjne czynią z tego urządzenia prawdziwy kombajn do kreowania wyjątkowych brzmień.
PODSUMOWANIE
BOSS MD-500 to zasługujący na uwagę sprzęt o olbrzymich możliwościach, które daleko wykraczają poza to, co mogą zaoferować popularne na rynku procesory efektów. Urządzenie to szczególnie docenią gitarzyści mający duże wymagania w stosunku do jakości dźwięku modulowanego, a także chcący mocno ingerować w jego parametry. Biorąc pod uwagę liczbę dostępnych na pokładzie MD-500 efektów oraz parametrów, a przy tym bogate możliwości edycyjne i przede wszystkim wysokiej jakości brzmienie, sprzęt ten zasługuje na uznanie go za jeden z ciekawszych efektów, jakie pojawiły się ostatnio na rynku. Do jedynych minusów MD-500 można zaliczyć brak zasilacza w zestawie oraz konieczność samodzielnego zabezpieczenia spodu urządzenia. Na uwagę zasługuje fakt, że w jednej obudowie mamy tu mały procesor efektów wyspecjalizowany we wszelkiego typu modulacjach, a do tego z możliwością sterowania za pomocą komunikatów MIDI.
próbkowanie: 96 kHz, 32-bit.
efekty modulacyjne: 12
regulatory: MODE, RATE/VALUE, DEPTH, E. LEVEL, PARAM 1, PARAM 2
przyłącza: INPUT A/MONO, INPUT B, OUTPUT A/MONO, OUTPUT B, CTL 1,2/EXP, USB, MIDI (IN, OUT) DC IN
przyciski: A, B, TAP/CTL
zasilanie: 4x baterie AA lub zasilacz Bossa z serii PSA-S (brak w zestawie) pobór mocy: 225 mA
wymiary: 170 x 138 x 62 mm (SxGxW)
waga: 1,0 kg (z bateriami)