TC ELECTRONIC T.C. Electronic G-System

Rodzaj sprzętu: Efekty

Pozostałe testy marki TC ELECTRONIC
Testy
2006-04-10
TC ELECTRONIC - T.C. Electronic G-System
Skandynawska firma T.C. Electronic jest od lat jednym z wiodących producentów różnego rodzaju procesorów efektowych. Urządzenia T.C. Electronic - od kompaktowych kostek, takich jak T.C. Chorus, znany z wielu produkcji lat osiemdziesiątych 2290 Delay, aż po słynny G Major - zawsze uznawane były za symbol dobrej jakości i znakomitego brzmienia.
Tym razem trafiła do mnie przesyłka z najnowszym produktem firmy, nazwanym G-System. Na pierwszy rzut oka wygląda to na zwykły multiefekt, jakich pełno w ofertach innych, nieco mniej prestiżowych firm. Czyżby T.C. Electronic chciało zdobyć także ten segment rynku, przeznaczony, nie ukrywajmy, dla mniej wymagających użytkowników? Nic bardziej mylnego. Widać to już po pierwszym kontakcie z urządzeniem. Takiej solidnej, aluminiowo-stalowej obudowy nie powstydziłyby się drogie konstrukcje audio z półki high-end (skutkuje to także dość dużym ciężarem). Solidne, chromowane, wielofunkcyjne przełączniki, piękny design, porządne gniazda, czerwone, lekko kosmiczne podświetlenie - wszystko to robi wrażenie, wskazując jednocześnie na klasę urządzenia oraz na poważne podejście do profesjonalnego klienta.

T.C. Electronic G-System jest skierowany właśnie do zawodowców, o czym świadczy także jego cena, ustalona na poziomie niedostępnym dla przeciętnego gitarowego hobbisty. W zamian mamy do czynienia z całą platformą, oferującą użytkownikowi ogromną różnorodność brzmień oraz możliwość kontroli nad różnymi urządzeniami zewnętrznymi.

Procesor T.C. Electronic G-System to połączenie wysokiej klasy w pełni programowalnego zestawu efektów modulacyjnych i pogłosowych (także kompresora) z looperem (pętle efektowe dla stosowanych zazwyczaj i ulubionych przez gitarzystów kostek) oraz systemem sterowania kanałami wzmacniacza. Tak można scharakteryzować to urządzenie w największym skrócie. Spróbujmy jednak sprawdzić je nieco dokładniej.

Pierwsze oględziny przynoszą zaskakujące obserwacje. G-System może nie tylko służyć jako urządzenie podłogowe. Konstruktorzy przewidzieli możliwość umieszczenia systemu w standardowym racku. Po odkręceniu kilku śrub efekt rozkłada się na dwie kompatybilne części - podłogowy system sterowania i panel gotowy do montażu w racku. Proste, a zarazem znakomite rozwiązanie, uwalniające muzykę od gęstwiny kabli plączących się pod nogami. Całość łączymy specjalnym kablem, którego nie ma, niestety, standardowo w zestawie. Upodabnia to G-System do profesjonalnych urządzeń typu Bob Bradshaw Switching System, gdzie kompaktowe efekty są umieszczone w specjalnych rackowych szufladach, a na podłodze znajduje się jedynie system sterowania.

W procesorze G-System mamy do wyboru dwa gniazda INPUT. Jedno znajduje się na sterowniku podłogowym, drugie - na panelu rack (zawsze działa tylko jedno z nich). Na tylnym panelu umieszczono gniazda czterech pętli: SEND, RETURN oraz INSERT, które można zastosować do podłączenia zewnętrznego przedwzmacniacza bądź jako kolejną, piątą pętlę.

Pomyślano też o osobnym zasilaniu dla zewnętrznych efektów kompaktowych (cztery gniazda 9V/200mA). Mamy tu też dwa gniazda OUTPUT: MIDI IN i MIDI OUT, gniazda sterowania zmianą kanału wzmacniaczy SW OUT oraz pedałów ekspresji - PEDAL OUT. Całości dopełnia cyfrowe wyjście SPDiF oraz gniazdo USB. Urządzenie można bowiem podłączyć do komputera w celu aktualizacji oprogramowania.

Każdy, kto miał choć przez krótki czas do czynienia ze sprzętem cyfrowym wie, jak bardzo jest to istotne. Tu mała dygresja, gdyż moja przygoda z G-System rozpoczęła się właśnie od problemów z oprogramowaniem. Po rozpakowaniu urządzenia i właściwym podłączeniu kabli wszystko pozornie wydawało się w najlepszym porządku. Lampki świeciły się bardzo intensywnie, programy zmieniały się bezproblemowo, natomiast z urządzenia nie wydobywał się absolutnie żaden dźwięk. Po kilku godzinach bezskutecznych prób poszedłem po rozum do głowy i zrobiłem użytek z telefonu, uzyskując informację, że niestety prawdopodobnie dotarł do mnie G-System ze starą wersją oprogramowania, które czasem lubi się zawieszać. Trzeba po prostu wykonać restart systemu za pomocą komendy Clear System i wszystko powróci do normy. Tak też się stało, urządzenie zaczęło działać i nie sprawiało już później żadnych kłopotów. Jak widać Windows jest już wszędzie...Wróćmy jednak do opisu naszego efektu.

Urządzenie daje nam możliwość podłączenia wzmacniaczy na trzy sposoby. Pierwszy z nich to klasyczne połączenie gitara - efekt - wzmacniacz. Drugi pozwala nam wykorzystać zewnętrzny przedwzmacniacz wpięty w wejścia insertowe, z opcją zastosowania wzmacniacza tylko jako końcówki mocy bądź też jako tzw. double-preamp. Trzecia opcja to bardzo ciekawe i stosowane przez profesjonalistów połączenie trzech osobnych wzmacniaczy, gdzie jeden z nich gra sygnałem czystym, a na wejścia pozostałych kierowany jest jedynie powrót efektów. Przy użyciu dodatkowych kostek, wpiętych w pętle, trzeba pamiętać o odpowiednim ustawianiu wysyłanego poziomu sygnału oraz o tym, że efekty te powinny być zawsze włączone.

Procesor G-System oferuje nam osiem efektów, które można wykorzystać równocześnie. Ich łańcuch, jak przystało na urządzenie wysokiej klasy, także ma kilka opcji wyboru. Nie rozwodząc się zbyt długo, powiem tylko, że same ich nazwy (Semi Routing, Semi Parallel, Parallel) wszystko tłumaczą. Różnią się one przede wszystkim umiejscowieniem efektów pogłosowych w szeregu sekcji.

Pomyślano także o przydatnych na scenie dodatkach, takich jak tuner (średnio dokładny, typowy stage tuner) oraz opcja szybkiego nabicia tempa (tap tempo). Zarówno sygnał wejściowy, jak i wyjściowy gitary są w łatwy sposób regulowane. Znakomitym pomysłem było umożliwienie za pomocą przełącznika Boost natychmiastowego podbicia o ustaloną wartość (maksymalnie +10dB) sygnału instrumentu.

Na scenie odwiecznym problemem jest sytuacja, gdy podczas sola muzycy akompaniujący gitarzyście zaczynają grać o wiele głośniej, niż czynili to dwie godziny wcześniej na próbie. W tym momencie wciśnięcie przełącznika BOOST rozwiązuje sprawę i pozwala spokojnie i bezstresowo dokończyć grę. Drugą ciekawostką, zastosowaną w urządzeniu, jest możliwość dowolnego definiowania funkcji przełączników. Mówiąc inaczej, możemy pozamieniać ich kolejność, a także przyporządkować każdemu z nich, czym ma sterować. Każdy przełącznik może pracować w trybie Hold ( funkcja działa wówczas, gdy go przytrzymujemy) lub Toggle (wystarczy tylko raz nacisnąć).

Koncentrując się na ważniejszych opcjach G-System, powiem jeszcze, że do urządzenia możemy podłączyć zewnętrzne pedały: VOLUME oraz EXPRESSION, który pozwala na płynne sterowanie w czasie rzeczywistym wybranymi parametrami (np. poziomem głośności odbić efektu delay, szybkości tremolo itp.). Ten opis funkcji dostępnych w G-System można by ciągnąć jeszcze długo. Bezspornym faktem pozostaje, że w dziedzinie funkcjonalności i sterowania urządzenie to oferuje absolutnie wszystko co potrzebne nawet bardzo wymagającemu muzykowi sesyjnemu w warunkach pracy scenicznej.

Sprawdzanie brzmienia urządzenia rozpocząłem od tradycyjnego testu trybu Bypasss. Ogromnym problemem większości dostępnych na rynku multiefektów jest totalna degradacja dźwięku, z jaką mamy do czynienia po przepuszczeniu czystego sygnału gitary przez urządzenie, nawet w sytuacji, gdy wszystkie efekty są nieaktywne. Przyczyna tego stanu rzeczy była wielokrotnie poruszana w fachowych czasopismach, ostatnio nawet na łamach naszego "Gitarzysty" (marzec 2006). T.C. Electronic G-System, mimo że jest urządzeniem w pełni cyfrowym, zdał egzamin, powiedzmy, na piątkę z minusem. W porównaniu do gitary podpiętej bezpośrednio do wzmacniacza minimalna zmiana dynamiki i pasma na niekorzyść jest nie do uniknięcia. Bardzo przydała się tu regulacja poziomów wejścia i wyjścia, dzięki której dostroiłem nieco słabszy sygnał gitary, uzyskując po przepuszczeniu go przez efekt naprawdę dobrej jakości dźwięk.

Równie satysfakcjonujący rezultat brzmieniowy prezentują pętle efektowe. To naprawdę klasa profesjonalna. Urządzenie nie generuje żadnych niepożądanych szumów i przydźwięków. W G-System mamy dostęp do stu gotowych presetów, zgrupowanych w bankach po pięć. Użytkownik może także zapisać dwieście własnych ustawień, co jest ilością wystarczającą. Edycja efektów nie jest najprostsza, wymaga poważnego przestudiowania nie przetłumaczonej, niestety, na nasz język instrukcji obsługi. Trzeba jednak przyznać, że po chwili przyzwyczajenia widzimy sens i logikę rządzącą całym interfejsem i jego obsługa staje się intuicyjna.

Dobrym pomysłem jest zwłaszcza możliwość szybkiego kopiowania ustawienia efektu z gotowego presetu. W szczegóły nie ma się co wgłębiać, bo musiałbym przepisywać tu instrukcję obsługi, a nie o to tutaj chodzi. Do wyboru mamy następujące efekty: Filter, cały bank efektów typu Wah-Wah, Auto Wah, Touch Wah, aż po różnego rodzaju Formant Filters, imitujące artykulację głosu ludzkiego. Efekty te możemy kontrolować pedałami ekspresji.

Następna sekcja to kompresory. Mamy tu trzy tryby ustawienia: Sustained, Percussive i Advanced. Ten ostatni oferuje największą kontrolę nad dźwiękiem, dzięki operowaniu kilkoma parametrami (Treshold, Ratio, Attack, Relase, Gain). Dwa pierwsze są nieco uproszczone i zawężone do specyficznych zastosowań.

Następny bank, nazwany Mod, to różnego typu efekty modulacyjne, takie jak: chorus (Classic Chorus, Advanced Chorus - ponownie większa ilość parametrów do edycji), flanger (Classic Flanger, Advanced Flanger) oraz kilka opcji efektów vibrato, phaser oraz tremolo.

Kolejny przełącznik aktywuje efekty Pitch. Prócz zwykłego Pitch Shiftera (dwa głosy w odległości +/- jednej oktawy) mamy tu do wyboru Octaver, będące już klasyką Whammy (pozwala kontrolować wysokość dodawanego interwału za pomocą pedału ekspresji) oraz zbliżony do brzmienia chorusa efekt Detune.

Bardzo rozbudowana i świetnie brzmiąca jest sekcja Delay. Dzięki różnego typu efektom opóźniającym, takim jak Single Delay, Tape Delay, Reverse, Lo-Fi, Ping-Pong, Dynamic Delay, Dual Delay, mamy do wyboru ogromną ilość opcji brzmieniowych, odpowiadających potrzebom bardzo wymagających użytkowników. Prócz standardowych parametrów: ilości odbić, poziomu sygnału, umieszczenia go w panoramie, dostępna jest duża liczba parametrów, pozwalająca bardzo precyzyjnie ustawić brzmienie efektu. Dodatkowo możemy wykorzystać tu funkcję nazwaną Spill-over. Pozwala ona na płynne wybrzmienie poprzedniego efektu, jeśli w trakcie gry przechodzimy na następny. Działa ona też w przypadku korzystania z efektów Reverb. Kilka jego klasycznych rodzajów: Spring, Hall, Room, Plate kontrolowane jest bardzo szczegółowo za pomocą niemałej ilości istotnych i przydatnych parametrów.

Przyznaję szczerze, że do dziś, widząc taką masę dziwnie brzmiących nazw, zapominam do czego to wszystko służy i ustawiam brzmienie na chybił trafił, z lepszym lub gorszym skutkiem. W wypadku G-System, jeżeli komuś nie odpowiadają presety, wystarczy nieco pokręcić czasem wybrzmiewania pogłosu (decay time) i zaczyna to brzmieć naprawdę dobrze. Całość "ukręconego" przez nas brzmienia możemy skorygować trzypasmowym, parametrycznym korektorem EQ i, jeżeli ktoś to lubi, potraktować przyzwoicie działającą bramką szumów (Noise Gate).W kwestii ogólnej jakości brzmienia efektów nie mam żadnych zastrzeżeń. Bardzo dobre i funkcjonalne są zwłaszcza barwy z banku delay, świetnie i tłusto brzmią chorusy, bardzo naturalnie wybrzmiewają różnego rodzaju pogłosy. Wszystko w najlepszym, dobrze znanym z wielu wcześniejszych urządzeń firmy T.C. Electronic stylu.

Filtry również bardzo mi się podobały. Nagrane próbki kilku ciekawych, moim zdaniem, barw znajdą Państwo, jak zawsze, na płycie CD. Co najbardziej istotne, przy ogromnej większości efektów, które są tu dostępne, można być pewnym, że znajdą one bardzo sensowne muzyczne zastosowanie. Ten fakt świadczy nie tylko o klasie brzmieniowej oraz wysokim poziomie wykonania, ale również o profesjonalnym charakterze urządzenia, odróżniającym je od innych, pozornie zbliżonych pod względem możliwości multiefektów.

Świetnym pomysłem było też pełne zintegrowanie wszystkich elementów, niezbędnych do pracy gitarzysty w warunkach live w jednym systemie. Sensownie zrezygnowano z zastosowania w urządzeniu jakichkolwiek przesterów. Wiadomo bowiem, że większość muzyków używa przesterów ze wzmacniaczy bądź świetnie brzmiących, klasycznych kostek typu Ibanez Tube Screamer, Rat, Boss czy kilku innych. T.C. Electronic G-System daje nam możliwość korzystania z ulubionego urządzenia oraz pełnego nim sterowania. Ogromny plus muszę przyznać specjalistom z T.C. za funkcję Boost. Nie jest łatwo, wbrew pozorom, rozwiązać na scenie ten problem innymi środkami.

PODSUMOWANIE

Jak Państwo widzą, piszę tu same superlatywy. Wygląda na to, że będzie to test, w którym na nic nie będę narzekał. Jednak coś mam. Mały minus za problemy z oprogramowaniem, powodującym chwilową niedyspozycję urządzenia. Tryb Bypass również mógłby być minimalnie lepszy. Przydałoby się też jakieś wejście słuchawkowe.

Dla mnie, jako profesjonalnego muzyka i kogoś, kto widział już w życiu parę poważnych urządzeń, ostateczną oceną tej klasy sprzętu jest odpowiedź na pytanie: czy chciałbym go mieć i używać go na co dzień? W tym przypadku odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak. Cały system oferuje ogromne możliwości edycyjne, bardzo dobre, profesjonalnej klasy brzmienia, pełne sterowanie kanałami wzmacniacza, sekcję pętli, MIDI, podbicie sygnału (Boost) i kilka innych, absolutnie niezbędnych w pracy zawodowca gadżetów. Wszystko w jednym, w pełni zintegrowane i gotowe do tego, by stać się prawdziwym koncertowym centrum sterowania. Całość znakomicie zaprojektowana i wykonana, naprawdę trudno tu znaleźć jakiś słaby punkt. Przepraszam, mały drobiazg. Cena. Co prawda jest to urządzenie cyfrowe, więc można liczyć na to, że za jakiś czas naturalną koleją rzeczy potanieje. Na razie jednak kosztuje niemało, choć już po raz kolejny muszę przytoczyć truizm, że naprawdę dobre, najwyższej klasy urządzenia po prostu nie mogą być tanie. W związku z tym mam tu ogromną prośbę do Naczelnego naszej gazety. Bardzo proszę o przysłanie mi w końcu do testu czegoś znakomitego, wykonanego z najwyższą precyzją, z najlepszych materiałów, genialnie brzmiącego i... bardzo, bardzo taniego. Czytelnicy i ja osobiście bardzo byśmy się z tego ucieszyli i na pewno tłumnie ruszyli do sklepów. Tylko czy to jest możliwe...

Artur Lesicki


Ilość efektów: 25 (maks. 8 jednocześnie);
Ilość programów: 100 fabrycznych, 200 użytkownika;
Pętle efektów: 4, uzupełnione o wyjścia 9V DC do zasilania kostek efektowych;
Częstotliwość próbkowania: 44,1kHz; Pobór mocy: 20W;
Wymiary: 51×26×10cm (S×W×G); Waga: 7,8kg


 

Wynik testu
Dystrybutor