Niedawno na łamach Magazynu Gitarzysta recenzowałem "Hates Come Crawling" czyli premierowe dzieło gdańskiego Hateseed, zespołu, który postanowił zasiać ziarno nienawiści na polskiej scenie heavy, power i thrash metalowej.
Debiutancki materiał wypadł bardzo obiecująco i dobrze by się stało gdyby tak polscy, jak i zagraniczni fani metalu mieli okazję się z nim zapoznać. Jeżeli macie jeszcze jakieś wątpliwości to zapraszam do lektury wywiadu z wokalistą i gitarzystą zespołu Łukaszem Szostakiem.
Cześć! Gratuluję udanego debiutu! Widać metal w Gdańsku ma się całkiem nieźle!
Wielkie dzięki! Ogromną ilość pracy i energii włożyliśmy w to, aby ten album brzmiał tak jak słyszysz, miło więc wiedzieć, że doceniłeś nasze starania!
Zatem zacznijmy od spraw podstawowych. Skąd się wzięła nazwa waszego zespołu?
Początkowo zespół nazywał się Deadhead. Jednak przeszkadzało nam, że oprócz nas działało już kilka grup o tej nazwie, w tym całkiem znani thrashersi z Holandii. Postanowiliśmy zmienić więc nazwę na taką, która nie była już zajęta. Z tego co pamiętam, wymyśliliśmy ją z Jackiem w trakcie burzy mózgów jakieś 3 lata temu. Padło tam tyle świetnych nazw, że moglibyśmy nimi obdzielić połowę pomorskiej sceny muzycznej!
A co z przeszłością stałych członków Hateseed? Czy przed uformowaniem tego zespołu próbowaliście swoich sił w innych kapelach?
Tak, Kamil był współzałożycielem thrashowej kapeli Hurricane a Bartek blackowego Neimes. Jacek, najmłodszy w kapeli, też udzielał się w kilku projektach. Jednak Hateseed jest dla niego pierwszym zespołem, z którym gra regularne koncerty. Ja natomiast grałem wcześniej w progrockowym Bleak, duńskim zespole, z którym przyszło mi zarówno nagrywać w studiu, jak i wziąć udział w krótkiej acz intensywnej trasie koncertowej.
Czym na co dzień zajmują się muzycy zespołu? Łączycie metal z pracą zawodową, czy raczej oddaliście się muzyce bez reszty?
Jak wiesz, mało komu udaje się wyżyć w tym kraju z grania metalu. My nie należymy do tego wąskiego grona szczęśliwców, choć na pewno byłoby to dla nas spełnienie marzeń.
Przejdźmy do samej płyty. Jakie przesłanki zadecydowały o tym, że debiutancki album
"Hate Comes Crawling" powstawał w MMM Studio w Bolszewie?
Nasz album to pierwszy krążek zarejestrowany w tym nowo powstałym studiu. Na naszą decyzję na pewno w dużej mierze wpłynęła promocyjna cena i możliwość zakwaterowania na miejscu. To bardzo ważne by przez całą sesję móc skoncentrować się tylko na nagraniach, a to jest możliwe tylko w Bolszewie, bo telefony tracą tam sygnał i nikt nie zawraca głowy (śmiech). Najważniejsza była jednak świadomość, że prowadzą to studio ludzie, którzy znają się na rzeczy. Materiał, który znalazł się na "Hate Comes Crawling" na pewno nie należy do najłatwiejszych z punktu widzenia produkcji. Wszak dużo tu różnych smaczków, rozbudowanych aranżacji wokalnych, są fragmenty przestrzenne jak i bardzo "ciasne", a nam zależało, żeby wszystkie te elementy były idealnie wyważone. Uważam, że to się udało, a Karol Szykowny wykręcił nam fajne, tłuste i czytelne brzmienie. A na pewno lepsze niż to, którego można doświadczyć na ostatniej płycie Manowar!
Osiem kompozycji utrzymanych gdzieś pomiędzy heavy i power metalem z wpływem licznych melodii i domieszką thrash metalu. Czy w ten sposób można zdefiniować wasz pierwszy album? A może to zbyt uproszczona opinia?
Myślę, że to dość trafne określenie, choć tego typu etykietki zawsze wiążą się z dużymi uproszczeniami. Trudno przecież w kilku słowach wiernie oddać budowaną dźwiękami atmosferę poszczególnych utworów. Dlatego, kiedy ktoś pyta mnie co gramy, to mam ten komfort, że mogę, bez zbędnego strzępienia języka, dać tej osobie do posłuchania nasz album.
W wielu utworach zawartych na "Hate Comes Crawling" pojawiło się dużo licznych urozmaiceń, jak choćby znakomity galop instrumentalny w "One Thousand Deaths". Czy to oznacza, że muzycy Hateseed preferują złożone i rozbudowane numery ponad klasycznymi petardami?
Nasze utwory rzeczywiście bywają dosyć rozbudowane, choć i na "Hate Comes Crawling" znaleźć można bardziej klasyczne w swojej strukturze kawałki. Czasem trzeba sobie pozwolić na większy rozmach aranżacyjny, prowadzić słuchacza powoli w stronę kulminacji utworu, a innym razem przywalić krótko i mocno. Jednak nawet w bardziej zwartych utworach raczej unikamy tych najbardziej utartych rozwiązań kompozycyjnych. Zależało nam na tym, by płyta była zróżnicowana, także w obrębie poszczególnych kawałków.
A jeśli już o urozmaiceniach mowa to nie sposób zapytać o to jakiego typu wokal preferujesz. Na krążku zaprezentowałeś co najmniej trzy różne maniery…
Staram się, żeby mój wokal oddawał to, co akurat dzieje się w utworze w warstwie instrumentalnej i tekstowej. To właśnie sama kompozycja determinuje w dużym stopniu to, jakich środków ekspresji używam, aby nabrała jeszcze większego wyrazu. W tym celu trzeba sięgać po różne sposoby śpiewania. To co bardzo cenię u innych wokalistów i co chciałbym rozwijać u siebie, to właśnie wokalna różnorodność, wielobarwność i umiejętność wtopienia się w klimat utworu.
Na krążku nie zabrakło też gości, którzy nadali materiałowi melodyjności. Zapytam przewrotnie, czy nie myśleliście o zaangażowaniu stałego klawiszowca do zespołu?
Myśleliśmy. I jeśli nadarzy się taka okazja, to na pewno spróbujemy pograć z klawiszowcem. Nie jest jednak łatwo znaleźć kogoś odpowiedniego na to stanowisko… nie ma w tym jednak niczego dziwnego. Rzadko zdarza się ktoś, kto myśli sobie: "chcę zostać gwiazdą heavy metalu, więc kupię sobie keyboard!". Wiadomo, że większość łapie za wiosło. A samych klawiszowców ciągnie do bardziej przestrzennych form muzycznych, art rocka czy jazzu. Jeśli jednak nadarzy się okazja, by zwerbować ogarniętą osobę, na pewno dostanie ona swoją szansę w Hateseed.
Sporo do pierwszego albumu Hateseed dołożył też Marek Żmuda zarówno w warstwie instrumentalnej, jak i kompozycyjnej. Niemniej ten gitarzysta nie jest już członkiem zespołu. Czy można poznać kulisy jego historii związanej z Hateseed?
Zgadza się. Marek był z nami od początku. Zespół Hateseed wyewoluował z jego solowego projektu. Musiał jednak zrezygnować z grania w kapeli z powodów osobistych.
Nie obawiacie się, że w przyszłości wasz zespół nie udźwignie spuścizny po Żmudzie?
Obserwując to, jak przebiega proces tworzenia nowych utworów, mogę Cię zapewnić, że nie ma się czego bać. Niektóre z tych kawałków zdążyliśmy już sprawdzić w boju i zostały świetnie przyjęte przez publiczność. Nasze odczucia są zresztą podobne, dlatego wraz z następnym albumem mamy zamiar nie tylko udźwignąć tę spuściznę, ale i podnieść sobie poprzeczkę. Poza tym wciąż jesteśmy w dobrych stosunkach z Markiem, możliwe, że na nowym albumie również znajdzie się trochę muzyki, która wypłynęła spod jego śmiercionośnych palców.
W jaki sposób fani metalu reagują na kompozycje z "Hate Comes Crawling" na koncertach?
Reakcje są niesamowite. Ta muzyka świetnie sprawdza się na żywo. Są w niej zarówno łatwe do zapamiętania fragmenty idealnie nadające się do chóralnego odśpiewania, a także łojenie w sam raz do headbangingu czy szaleńczego moshu. Jak wiesz, metalheads to właśnie lubią najbardziej (śmiech)
Domyślam się, że poza autorskimi utworami zespół ma też w zanadrzu zestaw coverów. Interpretacje jakich utworów serwujecie swoim fanom?
Pewnie, zdarza nam się dorzucić do setlisty jeden czy dwa covery. Mamy w zanadrzu klasyki Iron Maiden, Metalliki, Motorhead, Manowar oraz całkiem pokaźną listę kawałków Dio i Black Sabbath, a to jeszcze z organizowanego przez nas koncertu "Hołd Dla Dio" sprzed 1,5 roku. Jest więc z czego wybierać. Granie tych kawałków to zawsze dla nas ogromna frajda.
Zacząłem klasycznie, to i klasycznie zakończę. Jakie są plany Hateseed na drugą połowę 2012 roku?
Jak najwięcej koncertów w całej Polsce, z czego najbliższy już 22 lipca na białostockim Żubrfeście, a także praca nad nowym materiałem, by w pierwszej połowie 2013 roku wrócić do studia nagrań i rozpocząć rejestrację następcy "Hate Comes Crawling".
Słowo dla czytelników Magazynu Gitarzysta?
Zawsze podążajcie za głosem serca, zdrowo się odżywiajcie i piszcie do nas w sprawie płyty. Do zobaczenia na trasie! Heavy Metal is the Law!
Konrad Sebastian Morawski