Niedawno na łamach Magazynu Gitarzysta recenzowałem ubiegłoroczny krążek White Wizzard "Flying Tigers". Album przenoszący mniej więcej trzydzieści lat w przeszłość, a więc do czasów wybuchu słynnego NWOBHM.
O idei kultywowania starych i dobrych czasów, a także recepcie na sukces na współczesnej scenie heavy metalowej opowiada Jon Leon - twórca, główny kompozytor, gitarzysta i basista White Wizzard.
Zaiste, jesteś prawdziwym czarodziejem. Wszak każdy nowy album White Wizzard to kolejna okazja, by przenieść się w najlepsze czasy NWOBHM. Skąd się wzięła idea kultywowania tych starych i dobrych lat?
Dzięki. Po prostu kocham muzykę, którą gram… to wynika ze szczerego oddania do tych świetnych zespołów z ery NWOBHM. To one stworzyły entuzjastę, który zaczął pisać utwory i stworzył taki zespół jak chciał, bez ulegania żadnym kompromisom.
Czy pamiętasz ludzi, którzy po raz pierwszy zobaczyli White Wizzard na scenie?
To było w Kalifornii, konkretnie w Pasadenie. Pamiętam tony pozytywnej energii i głośnych reakcji. Było świetnie.
Drugi album
White Wizzard zatytułowany
“Flying Tigers" to zdecydowanie jeden z najlepszych heavy metalowych albumów 2011 roku. Czy mógłbyś mi powiedzieć o swoich założeniach przed rozpoczęciem nagrań?
Napisałem album w przeciągu 2010 roku, a nagrania zakończyłem już na początku 2011 roku. Nagrałem wszystkie gitary i bas, a i mój producent dołożył też kilka fajnych patentów. Miałem wizję, którą urzeczywistniłem. Kocham ten krążek. Jedna rzecz którą zakładałem plegała na tym, że nie chciałem przesadzić ze shreddingiem i harmoniami na poziomie gitar. Chciałem albumu opartego na moim materiale, z takimi utworami jakie zaplanowałem. To się czasem wiąże z negatywnymi recenzjami ponieważ większość metal maniaków oczekuje shreddingu… ale nie dbam o to. Myślę, że płyta jest świetna i mam nadzieję, że z czasem zyska więcej uznania.
Amerykańskie Latające Tygrysy odznaczyły się w Japonii podczas II wojny światowej. Zatem chyba mogę zaryzykować teorię, że tytułowy utwór opowiada o ich pojedynkach z azjatyckimi myśliwcami. A co z resztą albumu? O czym jest "Flying Tigers"?
Pierwsza część albumu zawiera utwory o różnym znaczeniu, a druga jest konceptem. Poruszyłem kilka kwestii związanych z filozoficznymi przekonaniami odnoszącymi się do religii oraz wolności. Wizja chciwości i religijnych obsesji, które zdominowały człowieka i powstrzymały go przed przejściem do kolejnego poziomu istnienia wydała mi się ciekawym pomysłem. W niektórych utworach poruszyłem też klimaty science fiction, co przysporzyło mi wiele radości. Szczególnie jeśli chodzi o ideę mężczyzny będącego eksperymentem obcych.
A tak przy okazji. Czy wiedziałeś, że polski as myśliwski Witold Urbanowicz był członkiem Latających Tygrysów? Zestrzelił dwa japońskie myśliwce… może to dobry powód by zagrać w Polsce?
Ten człowiek to bohater! Mam nadzieję, że niebawem zagramy w Polsce!
Na “Flying Tigers" pojawiło się trochę progresywnych elementów, szczególnie w takich utworach jak “Demons and Diamonds" czy “Starman’s Son". Czy to krótki romans z prog metalem, czy będziesz kontynuował te pomysły w przyszłości?
Zawsze próbuję nowych rzeczy, które mogą wpłynąć na rozwój White Wizzard. Uwielbiam progresywne zespoły, takie jak Nektar, Camel czy Genesis. Kocham też Opeth ponieważ oni wiedzą w jaki sposób wykorzystywać różne wpływy i robić z nich nowe rzeczy. Zatem oczywiście progresja będzie częścią mojej muzyki w przyszłości.
Tylko Ty i Wyat Anderson uczestniczyliście we wszystkich nagraniach White Wizzard. Chciałbym zatem zapytać o przyczynę niestabilności składu zespołu..
Mieliśmy w składzie różnych ludzi i czasem trudno jest osiągnąć właściwą chemię. W tej chwili Jake Drayer jest naszą ostoją na gitarze prowadzącej. To dojrzały gitarzysta, który zrobił już z nami kilka rzeczy. Zbliżyliśmy się do siebie. Jestem szczęśliwy, że jest w zespole… spodziewam się od niego wielu zajebistych nagrań na przyszłych albumach… następny krążek będzie wysokooktanowy!
Kim jest postać z okładek waszych płyt? Czyżby wnuk Eddiego z Iron Maiden?
Po prostu postać utworzona przez Dereka Riggsa, który jest kojarzony z większością kreacji z Eddie’em. Nasz charakter przybył do nas z hełmem z bawolimi rogami, co bez wątpienia jest inspiracją z Tima Czarodzieja znanego z "Monthy Pythona i Świętego Grala".
Czego możemy oczekiwać od White Wizzard w najbliższej przyszłości?
Mamy zamiar urwać kilka głów i skopać kilka tyłków nadchodzącym singlem. Chcemy wysadzić w powietrze naszych krytyków i odważnie wejść w przyszłość.
Dzięki za Twój czas! Up The Wizzards!
Konrad Sebastian Morawski