W połowie drogi między Rzymem a Mediolanem objawił się światu Karl Marx Was a Broker, interesujący dwuosobowy projekt, któremu do tworzenia wciągających dźwięków wystarczy jedynie sekcja rytmiczna. Chwilę po premierze świetnego debiutanckiego "Alpha to Omega", o genezie zespołu i nowym albumie rozmawiamy z basistą Marco Filippi oraz perkusistą Gianluca Ingrassia
Pewnie Was to zaskoczy, ale wciąż jesteście w Polsce słabo rozpoznawalni (śmiech), więc nie obejdziemy się bez paru słów biograficznego wstępu. Zacznijmy od początku - kto, gdzie, kiedy, a przede wszystkim, dlaczego?
Za projektem KMWAB kryje się dwóch gości około trzydziestki: Marco Filippi, lat 32 (bass) oraz Gianluca Ingrassia, lat 29 (bębny). Pochodzimy z Pistoia, małego i nudnego miasteczka nieopodal Florencji. Gdyby nie to, że pewnego dnia zupełnym przypadkiem trafiliśmy w to samo miejsce w tym samym czasie (na imprezę w lokalnym squacie, w kwietniu 2009 roku), prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkali. Pod koniec imprezowej sesji jammowania podszedł do mnie totalnie zalany Gianluca i zapytał, co powiedziałbym na wspólne granie w instrumentalnym projekcie, opartym tylko o bas i perkusję. To było dla mnie jak impuls, zapalna iskra, która sprawiła, że po czterech latach przerwy, wreszcie wróciłem do grania w kapeli.
Czyli od samego początku planowaliście zaistnieć jako instrumentalny duet, w układzie bas-perkusja?
Tak, koncepcja powołania do życia projektu, opartego wyłącznie o sekcję rytmiczną, była dokładnie tym, o co nam chodziło. To w pełni świadomy wybór, nie ma w tym krzty przypadku.
Geneza nazwy waszego projektu związana jest z obecną, kiepską kondycją ekonomiczną światowej gospodarki. Moglibyście wyjaśnić to nieco dokładniej?
Pomysł na nazwę - Karl Marx was a Broker - narodził się w okresie, największego chyba jak dotąd, zamieszania na rynkach, to jest w czasie głośnego bankructwa Lehman Brothers. Byłem pod takim wrażeniem zmarnotrawionych wówczas mas pieniądza, że przyszedł mi do głowy taki a nie inny szyld… To coś jak oksymoron, rodzaj kalambura. Przy okazji, od razu uwaga do słuchaczy - obydwaj jesteśmy totalnie apolityczni.
Jak, z waszego punktu widzenia, wygląda sytuacja ekonomiczna we Włoszech? Ekonomiści nie wróżą waszemu krajowi najlepiej, w prasie dość często powraca teza, że Włochy mogą niebawem podzielić los Grecji.
No, cóż… Świat finansów jest obecnie w stanie szaleńczego rozchwiania, to chyba jedyny komentarz, o jaki można by się tu pokusić. Włochy są jedną z ofiar wszystkich tych zawirowań. Obaj pracujemy na etacie, a perspektywy, jakie się przed nami rysują, nie wyglądają najlepiej. Wydaje się, że świat zmierza do czegoś na kształt nowej edycji ‘średniowiecza’.
Jesteście prawdopodobnie jednym z nielicznych instrumentalnych zespołów, który może pochwalić się tekstami do swoich utworów. Skąd wziął się ten pomysł i kim jest Marco Carlesi, odpowiedzialny za liryki?
Marco Carlesi to nasz stary przyjaciel, a przy okazji utalentowany tekściarz. Pewnego dnia zadaliśmy sobie pytanie, dlaczego nie wykorzystać jego talentu do stworzenia liryków pod nasze kawałki? W ten oto sposób powstały teksty do instrumentalnej muzyki. Cała tajemnica.
Marco, dlaczego właśnie gitara basowa? Powiedz parę słów o swoich muzycznych początkach.
Przygodę z basem zacząłem w wieku 17 lat, bawiąc się przypadkowo gitarą basową mojego przyjaciela. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Mnóstwo ćwiczyłem, grałem codziennie przez 8 godzin, i tak co najmniej przez 2 lata, z niemałą pomocą Federico Gori, świetnego gościa, a przy okazji najlepszego we wszechświecie nauczyciela gry na basie. To dzięki niemu zacząłem zgłębiać tajniki harmonii, jazzu, funky, poznałem twórczość najważniejszych muzyków basowych, od Jaco do Steve’a Harrisa, od Marcusa Millera do Stanley’a Clarke’a i tak dalej. To wszystko było dla mnie wspaniałym doświadczeniem, niezapomnianym przeżyciem. Nauczyłem się mnóstwa rzeczy, improwizowałem jazzowe standardy, grałem też covery ‘Teen Town’ czy ‘Phantom of the Opera’ (Federico to zatwardziały fan Iron Maiden, zresztą podobnie jak ja). W tym samym czasie zupełnie oszalałem także na punkcie King Crimson, Emerson, Like & Palmer, Metallica oraz Black Sabbath. To był czas mojej muzycznej inicjacji, dźwiękowego programowania się na przyszłość. Po wstępnym okresie intensywnego pogrywania w różnych lokalnych zespołach, moim pierwszym istotnym muzycznym doświadczeniem stało się dołączenie w 2001 do kumpli, a przy tym niezwykłych muzyków (Maurizio, Stefano i Filippo) z Incoming Cerebral Overdrive.
Nagrałem z nimi ‘Promo 2003’, to był mój ‘pierwszy raz’ w studio. W 2005 roku opuściłem ICO ze względów osobistych i przez następne cztery lata niczego ani nigdzie nie grałem, jako muzyk całkiem przepadłem. Jak wspomniałem, w 2009 roku poznałem Gianluca i… resztę historii już znasz.
Jakiego sprzętu używasz do gry w studio oraz na żywo? Gitary, efekty, etc.
Mój zestaw koncertowy obejmuje zasadniczo:
Bas: Reedycja japońskiego Fendera Jazz Bass z '75 roku (jesionowy korpus, klonowa podstrunnica) z pickupami Fender Custom '62 i mostkiem BadAss
Wzmacniacz: Ampeg SVT CL
Kolumny: Hope Custom Lab 2 x 15"
Efekty i inne gadżety: Loop Station Boss RC-10, Vintage Boss BF-2, Death By Audio Fuzzwar, EH POG2, Catalin Bread Teaser Stallion, Macbook Pro, Korg Pitchblack i Midi pedalboard.
Podczas pracy z Lorenzo w studio, korzystaliśmy z różnych wzmacniaczy i kolumn, miksując całość w możliwie najbardziej zwariowany sposób. W szczególności, łączyliśmy Traynor Monoblock czy Ampeg Portaflex z moim SVT-CL. Nowa kolumna (Hope Custom Lab) także spisywała się świetnie.
Gianluca, dlaczego wybrałeś akurat perkusję. Jak wygląda twój zestaw?
Na początku, jako dzieciak, grałem na gitarze. Później, po kilku latach przerwy, postanowiłem zaprzyjaźnić się z najbardziej angażującym fizycznie, a zarazem jednym z najbardziej przytłaczających instrumentów - z bębnami. Zanim zacząłem grać wspólnie z Marco, udzielałem się w kilku innych projektach. W I Diavoli miałem okazję wypracować manierę funky/electro/new wave. Później poczułem potrzebę zgłębienia innych aspektów gry (przy perkusji to znacznie łatwiejsze niż w odniesieniu do gitary). Świetna okazja ku temu nadarzyła się w momencie, kiedy poznałem Marco.
Co do mojego sprzętu, mój styl gry jest raczej minimalistyczny, co przekłada się i na sam zestaw perkusyjny. Poza tym, bardzo lubię vintage'owe brzmienie, dlatego gram na Ludwigu (rocznik 1977) - werbel, centralka, jeden tom i jeden floor tom. Talerze: Charlie (UFIP) n°2 crash (Zildjian Z3 18" i 19") n°1 ride (UFIP Bionic 22") i splash (Zildjan 12") używany jak china.
Koncerty gracie we dwójkę. Jak muzyka Karl Marx Was a Broker sprawdza się w wersji live? Co sprawia wam największą trudność w graniu na żywo przy użyciu tak okrojonego instrumentarium?
Nasze występy na żywo, co w większości zespołów jest raczej rzadkością, są mocno powiązanie z techniczną efektywnością na scenie - przez loopy i dodatkowe ścieżki z komputera. Jeżeli Gianluca nie słyszy dobrze moich ścieżek, jest kaplica, bo nie może podążać na generowanym na żywo loopem. Znaleźliśmy na to sposób, który polega na tym, że sygnał wysyłany jest ze wzmacniacza do mixera, a następnie trafia do słuchawek Gianluca. W naszej grze chodzi przede wszystkim o dobre show, a z tym nie mamy problemu (śmiech).
Wasz pełnometrażowy debiut
"Alpha to Omega" jest już na rynku. Jesteście z niego w pełni zadowoleni?
O tak, zdecydowanie, ostateczny rezultat przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Lorenzo (Stecconi - gitarzysta Lento - przyp. red.) to cudotwórca, wspaniały gość, a przede wszystkim znakomity inżynier dźwięku. Nigdy nie zapomnimy wspólnych dni spędzonych z nim w studio w Rzymie.
Jak wygląda u was proces komponowania muzyki? Chwilami można odnieść wrażenie, że kawałki powstały w oparciu o swobodne jammowanie.
(śmiech) Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz! Zdecydowana większość materiału, powiedzmy, że jakieś 95%, napisałem sam we własnym domu, z niewielkimi poprawkami w trakcie prób. Ale, zasadniczo, to w pełni przemyślana i ustrukturyzowana płyta, od początku do końca. Szczerze mówiąc, wykorzystanie na niej loopów i wstawek z komputera istotnie ograniczyło wolność twórczą, ale może w przyszłości będziemy mieć okazję popracować nad materiałem bardziej w stylu jam session. Tak czy owak, twoje wrażenie, że ‘Alpha’ brzmi jak luzackie jammowanie dowodzi, że praca w domu mimo wszystko daje radę. (śmiech)
"Alpha to Omega" to album nieco cięższy, a jednocześnie bardziej klimatyczny aniżeli epka
"Karl Marx was a Broker". Taki był wasz zamiar?
Jak najbardziej. Czas powstawania epki był znacznie krótszy w porównaniu z nową płytą, wyraźnie słychać tam ubytki i z nich wynika niejednoznaczny charakter brzmienia. "Alpha to Omega" narodziła się natomiast po dłuższym okresie solidnego grania na żywo, z całą tą wściekłością i determinacją kapeli, która za wszelką cenę chce dać z siebie wszystko i skopać słuchaczom tyłki. I to na tej płycie słychać. Bardziej klimatyczne kawałki ("Marx 7" oraz "Aral See") wywodzą się z kolei z psychodelicznych dźwięków autorstwa Gianluca. Zawarcie ich na płycie było w pełni zamierzone, ja dodałem do nich tylko trochę prostych linii basu.
Okładka płyty przedstawia się bardzo interesująco. Kto jest jej autorem?
Pewnego dnia, w trakcie sesji nagraniowej, zupełnie bez związku z okładką, co do której nie mieliśmy jeszcze zresztą żadnego konkretnego pomysłu, rozmawialiśmy o Lombroso i ilustracjach, mających potwierdzać jego teorię. W pewnym momencie Gianluca rzucił pomysł, dlaczego by nie wykorzystać ich na naszej okładce? Uznaliśmy, że to świetny pomysł. Niedługo potem wybraliśmy się do biblioteki, wyszukaliśmy sporo książek o teorii Lombroso, zeskanowaliśmy większość znalezionych ilustracji i wysłaliśmy je do Stefano Piacenti, geniusza od projektów okładek. Wynik końcowy to rezultat jego kreatywności, my daliśmy mu tylko więcej niż ogólne wskazówki co do naszej mglistej wizji. Wybór poszczególnych obrazków to także dzieło Stefano. Kiedy pokazał nam pierwszy projekt, byliśmy zachwyceni.
W dwu utworach na "Alpha to Omega" pojawiają się partie gitary. Skąd ten pomysł i dlaczego zarejestrował je właśnie Lorenzo?
W trakcie sesji nagraniowej, Lorenzo tak przypadł do gustu ten materiał, że po prostu postanowił dodać do niego ścieżki gitarowe. Jak mogliśmy odmówić? (śmiech}
"Live Slow" i "Aral See", w których użyliście gitary, to utwory nieco odmienne od reszty. Zwłaszcza ten drugi, z klimatyczną środkową częścią, to coś dla was zupełnie nowego.
Zgadza się. W "Live Slow" dorzucone ścieżki trzech gitar dodały temu kawałkowi niezwykłej mocy w jego ostatniej części. Dzięki nim utwór brzmi iście epicko! Historia z "Aral See" ma się nieco inaczej. Pustynna partia w środku utworu została pierwotnie zagrana przeze mnie, z całkiem zrypanym brzmieniem. Lorenzo spojrzał na mnie i zapytał ‘co to ma, kurwa, być?’. Chwilę później wziął swojego Telecastera i zarejestrował te piękne gitary, które do grania na żywo mam zapisane w moim pedalboardzie. Końcówka jest taka sama, jak w "Live Slow", ten sam basowy riff zagrany z towarzyszeniem gitary.
Lorenzo Stecconi to wasz "Honorary Member Onoris Causa". Zapewne więc w przyszłości zamierzacie kontynuować współpracę?
Lorenzo to człowiek, który wywarł niesamowity wpływ na nasze postrzeganie muzyki. Bez niego "Alpha to Omega" nie brzmiałaby tak ciężko. Użycie efektu Fuzz War to była jego sugestia. Cholernie chcielibyśmy zabrać go w trasę, ale to niestety bardzo zajęty gość. Tak czy owak, zawsze pozostaje w naszych sercach.
"Alpha to Omega" ukazała się dzięki Escape from Today Records. Jak nawiązaliście z nimi kontakt?
Kontakt z wytwórnią zawdzięczamy dziewczynie Lorenzo. To naprawdę fantastyczni ludzie. Album bardzo im się spodobał, i postanowili pomóc nam w wydawniczym przedsięwzięciu. Poza tym, dzięki nim zagraliśmy w czerwcu na NOFest!, imprezie organizowanej przez EFT, to było dla nas niesamowite przeżycie.
Dlaczego większa część waszych utworów tytułowana jest jako "Marx" plus numer. Czemu cyfry są niekiedy dość pokręcone, np. 3b, 2.1 czy IX?
Dlaczego? Otóż, dlatego, że jestem totalnym maniakiem komputerowym, mam nadzieję, że teraz lepiej to rozumiesz (śmiech). Kiedy ruszaliśmy z projektem, założyliśmy, że poszczególne kawałki będziemy nazywać kolejnymi numerami (Marx z następującą po nim cyfrą, uznaliśmy, że to fajny koncept). Dlatego tak to wygląda, najogólniej rzecz ujmując. Co do Twojego pytania - 3b - 2.1, bo, nawiązując do ‘języka’ informatycznego, ma to oznaczać update starej wersji. Z kolei utwór ‘IX’ został nazwany w ten sposób, ponieważ był to ostatni kawałek, który napisałem na ten album. Coś jak kamień milowy.
Jakie macie najbliższe plany związane z promocją płyty? Będzie jakaś trasa?
Współpracujemy z agencją A Buzz Supreme, liczymy, że jesienią ukaże się sporo recenzji nowego materiału. Mamy też nadzieję, że kiedy zagościmy w mediach, pojawi się więcej okazji do grania na żywo!
Dzięki za rozmowę, ostatnie słowo należy do Was.
Wielkie dzięki za wywiad i wsparcie!!!
Małgorzata Napiórkowska - Kubicka
Szymon Kubicki