Robert Pruski (Testor)
Wywiady
2011-01-12
W przededniu wydania "Animal Killstinct" - najnowszego materiału Testor rozmawiamy z gitarzystą formacji - Robertem Pruskim.
Hej Robert! Rok się nam kończy to pomyślałem, że jeszcze warto byłoby sobie uciąć małą pogawędkę. Co ty na to? (śmiech)
No jak najbardziej, świetny moment, żeby pogawędzić w miłej atmosferze. Zwłaszcza, że chyba wreszcie dopinamy na ostatni guzik sprawy związanie z wydaniem "Animal Killstinct".
No właśnie, ale nim dojdziemy do waszego nowego dzieła, zróbmy sobie małe podsumowanie zarówno tego jak i zeszłego roku. ''Next Stop Insanity'' cieszyło się bardzo dobrym przyjęciem wśród mniej lub bardziej uznanych dziennikarzy - a jak jest według was? Czy wraz z wydaniem ''Next Stop Insanity'' spełniliście swoje własne oczekiwania co do nowego składu, oraz... co było istotne dla promocji tego wydawnictwa, czy Fonografika faktycznie ''dała radę'' (śmiech).
Powiem tak: recenzje owszem, były dobre, a nawet bardzo dobre, z czego oczywiście bardzo się cieszymy. Skład się sprawdził, chociaż jak wiesz, w międzyczasie musieliśmy rozstać się z basistą Sebą. Na szczęście szybko znalazł się jego godny następca - Zawad. Fonografika sprawdziła się jako dystrybutor i tylko w tym aspekcie należy oceniać ich pracę. Nie mogliśmy tu liczyć na żadną promocję, dlatego musieliśmy się tym zająć własnymi siłami. A to niestety kropla w morzu potrzeb.
Z tym że, jak sam się zdążyłeś przekonać, Fonografika była jedyną możliwością dotarcia do szerokiego odbiorcy - a raczej klientów w sieciach sklepów muzycznych. Dlaczego żadne z polskich wydawnictw muzycznych nie chciało przyjąć pod swe skrzydła Testor i czy uważasz, że przy "Animal Killstinct" sytuacja może ulec zmianie? Czy też, ponownie, wszystkim zajmiecie się sami. Z tego co sam wiem, to chyba największą bolączką jest booking koncertów... mam rację?
Akurat tak się złożyło, że przy NSI dogadalismy sie z Fonografiką, podobało nam się, że płyta pojawi się w sieci większych sklepów muzycznych. Nie mam pojęcia, dlaczego ten rynek jest tak chory. Nie rozumiem większości wytwórni. W podobnej sytuacji do naszej jest wiele kapel, także naszych znajomych. Przychodzisz do wytwórni z gotowym, profesjonalnie nagranym, zmiksowanym materiałem, gotowym projektem graficznym, załatwionymi patronatami medialnymi, a ważni panowie i panie z wytwórni kręcą nosami, myślą, rzeźbią w klocu. To jakaś paranoja! A zgodnie z zasadami marketingu sprzedać można dosłownie wszystko, trzeba tylko chcieć. A tu nie ma wielkiego ryzyka, bo większość kosztów i tak już poniósł zespół. Jeśli chodzi o "Animal Killstinct", to nie widzę specjalnie poprawy sytuacji. Uważam wręcz, że jest coraz gorzej. Dlatego prawdopodobnie płyta ukaże się na zachodzie za pośrednictwem małej niezależnej wytwórni. W Polsce będzie dostępna głównie za naszym pośrednictwem. Z koncertami też jest chora sytuacja. Jeśli nie jesteś w dużej i prężnie działającej wytwórni, to ciężko się wbić na większe imprezy i festiwale. Organizatorzy też podcinają skrzydła, bo często oferują warunki, które dla szanującej się kapeli są nie do zaakceptowania. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Powinno się szanować wartości artystyczne, czas oraz olbrzymie wkłady finansowe zespołów. Inna sprawa, to frekwencja na dzisiejszych koncertach. Okazuje się, że w tygodniu nie warto grać, bo sale świecą pustkami. W dobie Internetu młodzi ludzie przestali uczęszczać na koncerty w takim stopniu, jak to miało miejsce jeszcze przed kilkoma laty.
Wiesz, w takich chwilach należy sobie zadać pytanie, czy granie metalu w Polsce w ogóle ma sens? Odpowiedź może być bolesna, bo w pewnym wieku (popatrz choćby na swój) nie wiem co może to jeszcze dać prócz satysfakcji. Nie żeby Testor miał swoje najlepsze lata za sobą, bo uważam, że dopiero teraz macie okazję szerzej zaistnieć, zwłaszcza, że na taki thrash jest popyt, ale czy okazyjne granie mniejszych lub średniej wielkości koncertów to coś, co z Testor można osiągnąć? Sam powiedziałeś, że bez pleców to jest ciężko...
My już dawno pozbyliśmy się złudzeń. Traktujemy to nasze granie jako hobby, sposób na ciekawe spędzanie czasu. Kochamy tą muzykę i dlatego ją gramy. Czujemy się w tej stylistyce najlepiej. Nie przerzucimy się nagle na pop, czy inny gatunek, tylko dlatego, że się sprzedaje. Poza tym tego nie czujemy, więc nie byłoby to szczere. Dalej będziemy robić swoje, ale bez ciśnienia. Niestety nie mamy tyle czasu, co kilka - kilkanaście lat temu, a jak wiesz za wszystkim trzeba chodzić. W tym momencie brakuje nam sprawnego managementu z dobrymi kontaktami w branży. A dalsze granie jak najbardziej ma sens, o ile sprawia radochę (śmiech)
A są momenty kiedy chciałbyś tym wszystkim rzucić w cholerę, i dać sobie spokój? W końcu jakby nie było granie w Testor po części trochę odciąga cię od rodziny i pochłania niemałe pieniądze - zwłaszcza, jeśli macie sami ogarniać koncerty.
Oczywiście są takie sytuacje, ale jednak zamiłowanie do grania jest silniejsze! Poza tym uważam, że każdy musi mieć jakieś hobby, żeby nie zwariować. To pozwala zachować młodość. A co do kosztów, to jasne, że kosztuje to sporo. Ale każde hobby niestety związane jest z dużą kasą. Jeździsz na nartach, musisz mieć na sprzęt, wyjazdy, zakwaterowanie, karnety na stoki etc. I z muzyka też tak jest. Im dłużej grasz, tym masz większe wymagania sprzętowe. Nagrywając płytę też nie wchodzi się do pierwszego lepszego studia, tylko wybiera takie, które spełnia twoje wymagania. Z tą rodzina nie przesadzajmy, na wszystko jest czas. Oczywiście, w przypadku cyklicznych tras, nasze żony, partnerki mogłyby zacząć marudzić (śmiech). Ale na tę chwilę jakoś to wszystko udaje się nam pogodzić.
Coś mi się wydaje, że w razie trasy - takiej z prawdziwego zdarzenia, długo byś bez dzieciaków nie wytrzymał (śmiech). Z innej beczki - sądzisz, że w Polsce można zabrzmieć na światowym poziomie, zwłaszcza jeśli gra się metal. Jak się ma pieniądze to niby tak... ale gdybyś miał 100 tysięcy złotych na sesję - do kogo byś uderzył I dlaczego? Nie uwierzę, że ponownie byłby to Zed (śmiech).
Wiesz, pewnie bym zatęsknił (śmiech), ale wytrzymał. Uważam, że już od kilku lat w Polsce nagrywa się świetnie brzmiące płyty, często brzmiące lepiej niż te zza wielkiej wody. Może zgrzeszę, ale ostatnie produkcje gigantów Slayer, czy Metallica, nie brzmią dobrze, powiedziałbym nawet, że brzmią kiepsko, a kasy poszło na realizację co niemiara. Oczywiście ktoś powie, że tak sobie wymyślili i takie było założenie. Może i tak, mnie nie zachwycają. Myślę, że gdybyśmy mieli duży budżet, to materiał nagralibyśmy w jednym z rodzimych studo, natomiast mix i mastering zrobilibyśmy już na zachodzie. Zresztą, takie rozwiązanie stosuje wiele rodzimych kapel, które oczywiście na to stać.
I które mają kontakty, a tych jak sam powiedziałeś wam brakuje. Czego można się spodziewać po Testor w nowym roku? Premiera "Animal Killstinct" zbliża się wielkimi krokami, zatem wkrótce powinna ruszyć jakaś akcja promocyjna?
Wiesz, kontakty każdy jakieś ma, ale często są one niewystarczające. W nowym roku postaramy się zintensyfikować nasze koncerty, zwłaszcza, że dostajemy sporo zapytań od fanów z różnych części Polski. Myślę, że nasz nowy materiał potwierdzi, że jesteśmy w bardzo dobrej kondycji i nie brakuje nam pomysłów. Naszym skromnym zdaniem, będzie to nasza najlepsza płyta z dotychczasowych, ale oczywiście fani i krytycy to ocenią. My jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego. Jak będzie z promocją, tego sam nie wiem. Album prawdopodobnie, o ile nie zmienimy zdania, zostanie wydany przez niemiecką wytwórnię. Znając życie, dostęp do niej w Polsce może być utrudniony. Oczywiście będziemy starali się ją rozpowszechniać podczas koncertów oraz za pośrednictwem naszych stron www. Na pewno zainteresowani do niej dotrą
Z mojej strony to chyba wszystko. Ostatnie słowa do ciebie, mam nadzieję, że do zobaczenia w nowym roku.
Życzę wszystkim maniakom ciężkich dźwięków udanego nowego roku, obfitującego w miażdżące nowości płytowe i świetne koncerty. Życzę wam również, a także i nam samym, żebyście częściej i chętniej brali czynny udział w koncertach oraz żebyście bardziej interesowali się rodzimymi kapelami, bo jest ich na naszym podwórku sporo i reprezentują wysoki poziom. Cudze chwalicie, a swego nie znacie. Czas na zmiany! Oczekujcie nadejścia naszego "zwierzątka", myślę, że pogryzie niejeden tyłek (śmiech). Metal on \m/
Grzegorz "Chain" Pindor