Zapraszamy na przegląd 20 najlepszych momentów w karierze gitarzysty Queen, Briana Maya.
KEEP YOURSELF ALIVE (QUEEN, 1973)
Utwór otwierający debiutancką płytę Queen został napisany przez Briana w żartobliwym tonie, ale jego sens zmienił się całkowicie po tym jak zaśpiewał go Freddie Mercury. Rytmiczny galop i bluesowa gitara prowadząca eksplodują metalicznym brzmieniem o lekkim klasycznym zabarwieniu. Harmoniczna solówka już wtedy ustawiła poprzeczkę na najwyższym poziomie.
SEVEN SEAS OF RHYE (QUEEN II, 1974)
Ostatni numer na drugiej płycie w dorobku Queen został napisany przez Freddy’ego. Można tu usłyszeć jedną z najbardziej agresywnych solówek Maya. Molowa sekcja idealnie uzupełnia się z durowym staccato granym z wykorzystaniem delaya.
BRIGHTON ROCK (SHEER HEART ATTACK, 1974)
Popowe brzmienie Queen zaczęło się umacniać jeszcze przed wydaniem trzeciej płyty. Solówka z „Brighton Rock” jest jednak najlepszym dowodem na to, że May w każdej chwili mógłby zastąpić w Led Zeppelin Jimmy’ego Page’a i nikt nie zorientowałby się, że panowie zamienili się zespołami.
NOW I’M HERE (SHEER HEART ATTACK, 1974)
Drugi singiel z płyty Sheer Heart Attack oferuje idealny balans pomiędzy melodią i riffami. Tłumione intro miarowo rozwija się do tłustych akordów i bluesowej solówki. Za partie pianina w stylu „honky-tonk” również odpowiada May. Do dziś „Now I’m Here” pozostaje koncertowym pewniakiem, który w latach 2014-2015 otwierał występy z Adamem Lambertem.
STONE COLD CRAZY (SHEER HEART ATTACK, 1974)
Jeden z najcięższych numerów w repertuarze Queen. Wielu uważa, że tym utworem zespół położył podwaliny pod speed metal. Szybkie kostkowanie narasta, a dwie solówki przesiąknięte efektem phaser dopełniają dzieła.
KILLER QUEEN (SHEER HEART ATTACK, 1974)
Dzięki temu, że utwór rozwija się właściwie bez gitar, solówka w „Killer Queen” wybrzmiewa dwa razy mocniej. May nie zdecydował się tu na bluesa i przewidywalne zagrywki. Zamiast tego otrzymujemy harmonizację dźwięków w stylu wodewilowego swingu.
LILY OF THE VALLEY (SHEER HEART ATTACK, 1974)
Ostatnia część kompozycji składającej się z trzech różnych utworów, w której gitary układają się w zwodnicze warstwy imitujące syntezatory lub sekcję smyczków. Stawiając na pierwszym miejscu dobro całej kompozycji, May zakończył ten utwór w zaskakująco minimalistycznym stylu.
BOHEMIAN RHAPSODY (A NIGHT AT THE OPERA, 1975)
Ekspresyjna i zwięzła solówka pojawiająca się w połowie największego hitu Queen uchodzi za jedną z najważniejszych w historii muzyki gitarowej. Nie możemy też zapomnieć o wyjątkowym riffie, który w specyficzny sposób uwieczniono w kultowej komedii Świat Wayne’a.
TIE YOUR MOTHER DOWN (A DAY AT THE RACES, 1976)
Po sukcesie „Bohemian Rhapsody” Queen awansował do rangi jednego z najważniejszych zespołów na świecie. Grupa potrzebowała utworu, którym będzie mogła otwierać swoje stadionowe koncerty, a boogie bazujące na akordzie A nadawało się do tego idealnie. Utwór idealnie dopełniają partie grane przy pomocy slide’u i soczysta solówka Maya.
THE MILLIONAIRE WALTZ (A DAY AT THE RACES, 1976)
Może nie jest to jeden z flagowych hitów Queen, ale „The Millionaire Waltz” pokazuje ogromny talent Maya do uzupełniania kompozycji klasycznymi, niemal średniowiecznymi partiami gitar w stylu operowym. Na taką figlarność i zabawę formą nie pozwoliłoby sobie zbyt wielu gitarzystów.
IT’S LATE (NEWS OF THE WORLD, 1977)
„It’s Late” to muzyczna sztuka w trzech aktach zawierająca ciężkie riffy i wyjątkową solówkę graną tappingiem na dwie ręce. Można by pomyśleć, że to Eddie Van Halen zapoczątkował ten styl, ale debiutancki album jego grupy wyszedł dopiero rok po premierze „News Of The World”.
BICYCLE RACE (JAZZ, 1978)
Przywołanie atmosfery wyścigu rowerowego za pomocą gitary elektrycznej nie jest najprostszym zadaniem. Nie jest to również pomysł oczywisty. Być może właśnie dlatego to przedsięwzięcie mogło udać się tylko zespołowi Queen. Pomimo slapstickowego klimatu jakiego moglibyśmy spodziewać się w cyrku, utwór wciąż broni się po latach.
FAT BOTTOMED GIRLS (JAZZ, 1978)
To, że Red Special przestrojony do „drop-D” delikatnie rozstraja się na grubszych strunach przy mocniejszych uderzeniach, tylko dodaje uroku tej kompozycji. Brak klawiszy i pianina pokazuje, że nieskomplikowany rock w wykonaniu Queen to wciąż pierwsza liga.
SAIL AWAY SWEET SISTER (THE GAME, 1980)
Mamy tu sporą dawkę zharmonizowanych gitar, a także wokal Briana w zwrotkach i refrenach, który na pewno wyróżnia ósmy studyjny album Queen z dotychczasowego dorobku. W utworze słychać również akustyczne brzmienie sitaru.
HAMMER TO FALL (THE WORKS, 1984)
Utwór, który udowadnia, że w 1984 roku zespół wciąż pamiętał, gdzie zaczęła się ich kariera. Wzmacniacz AC30 warczy tu równie mocno, co w latach 70. W pierwszej połowie solówki dokładnie słychać, że May trzyma w palcach słynną sześciopensówkę zamiast kostki.
ONE VISION (A KIND OF MAGIC, 1986)
Riff, który pojawia się w „One Vision” to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek wyszły spod palców Briana Maya. Gdyby nie charakterystyczne brzmienie, łatwo można by pomylić ten numer z dokonaniami Eddiego Van Halena.
I WANT IT ALL (THE MIRACLE, 1989)
Najbardziej znany singiel z „The Miracle” to kwintesencja zespołu Queen z solówką w double-time i kulminacją w postaci harmonizowanych bendów, które zatrzymują się gdzieś w przestrzeni przed ostatnim bridgem. Czysta magia!
CHINESE TORTURE (THE MIRACLE, 1989)
Steve Vai i Joe Satriani zawsze podkreślali jak duży wpływ miał na nich Brian May – w tym kawałku poznacie go od bardziej shredderskiej strony: chromatyka, sweep, znajdziecie tu wiele elementów, o które gitarzysty Queen byśmy nie podejrzewali.
BIJOU (INNUENDO, 1991)
Przedostatni utwór z ostatniej płyty Queen, która została wydana za życia Freddiego to najlepszy dowód na to, że chemia między gitarzystą i wokalistą grupy nigdy nie zanikła. May wspominał w wywiadach, że inspiracją dla tego numeru było „Where Were You” Jeffa Becka.
THESE ARE THE DAYS OF OUR LIVES (INNUENDO, 1991)
Utwór napisany przez perkusistę Queen, Rogera Taylora to jedna z najmniej skomplikowanych kompozycji na płycie Innuendo. Solówka Maya zaczyna się tu od kilku delikatnych dźwięków, które tylko wzmacniają kruchość piosenki, aby za chwilę płynnie przejść do pięknych zagrywek w stylu Davida Gilmoura.