To jest naprawdę dość skomplikowana robota, ponieważ często trzeba się pogodzić z tym, że należy zagrać tak, jak wymaga tego dana produkcja. Ostatnio spotkałem się z bardzo ciekawym problemem natury brzmieniowo- -muzycznej, z którym było mi dość trudno sobie poradzić. Zacznę od tego, że od 1993 roku jestem sidemanem. W zeszłym roku, grając u Kasi Kowalskiej, okazało się, że na koncertach muszę zagrać w sposób bardzo rockowy, a do tego kostką. Już wcześniej grałem kostką, na przykład na płycie "Antidotium", czasem używałem jej również na płytach Janka. Ustalmy więc, że kostka nie jest czymś, czym się brzydzę - absolutnie nie! Po latach jednak powróciło pewne dziwne brzmienie basu znane z lat 80., w którym jest mocny atak kostką na basie typu Precision. Granie kostką na tym instrumencie z takim nosowym, nieco przybrudzonym, brzmieniem jest w pewnym sensie zaprzeczeniem tego wszystkiego, do czego dążę od tylu lat, czyli klarowności, precyzji itd. Te rzeczy są nieosiągalne, jeżeli chodzi o tę stylistykę brzmieniową. Gdy więc zasugerowano mi grę kostką, pomyślałem sobie: jak to, mając prawie 40 lat mam się uczyć grać na basie w taki sposób? ("Jakie prawie?" - wtrąca się menedżer Wojtka, Tomek Lipiński). Wtedy miałem "prawie" (śmiech). Zatem stanąłem nagle przed niemałym dylematem i wyszło na to, że mam zagrać w taki sposób, jakbym miał się cofnąć w swoim rozwoju na gitarze basowej. Poczułem autentyczny wewnętrzny bunt. Z drugiej jednak strony musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, na czym polega praca muzyka sesyjnego. Znam wielu muzyków, którzy nie zagraliby w taki sposób. Zresztą podczas pracy w studiu spotykałem się z podobnymi sytuacjami, kiedy dochodziło do konfliktów. Na przykład producent mówi do gitarzysty: "Słuchaj, zagraj mi to takim brudnym brzmieniem i wiesz co, zostawmy ten dźwięk, który tu trochę nie stroił", a ten drugi na to: "Jak to...?". Rozumiem takich muzyków, z tym że co innego, kiedy nagrywam swoją solową płytę, a co innego, kiedy pracuję u kogoś. W końcu doszedłem do wniosku, że skoro takie płyty się na świecie sprzedają, to znaczy, że są potrzebni tacy sidemani, którzy potrafią zagrać właśnie w taki, a nie inny sposób. Jeżeli chcę być zawodowym muzykiem sesyjnym, to muszę się pogodzić z tym, że gitara basowa funkcjonuje również w stylistykach, które nie do końca mi odpowiadają.