Wywiady
Polyphia / Covet

Poznajcie anarchistów sześciu strun, którzy przemycają gitarowe granie do mainstreamu nie zważając na jakiekolwiek zasady i świętości…

2019-12-19

Kiedy znowu usłyszycie od kogoś, że gitarowe granie jest martwe, zaproponujcie wyjście na koncert zespołu Polyphia lub Covet. Polecamy zwrócić uwagę na wiek obecnych tam słuchaczy i to jak różni ludzie przychodzą ich posłuchać. Pod sceną znajdziecie fanów rapu, nastolatki wielbiące Billie Eilish i brodatych metalowców w skórzanych kurtkach. W obu zespołach grają najbardziej techniczni gitarzyści swojego pokolenia, a mimo to, ich muzyka trafia do odbiorców, na których arcykapłani shredu raczej nie mogą liczyć.

Tim Henson i Scott LePage z zespołu Polyphia oraz Yvette Young z Covet mają ten sam cel - sprawić, żeby gitara znowu wróciła do mainstreamu. W swojej twórczości nie boją się łamania zasad i przekraczania granic. Częściej inspiruje ich rap i muzyka klasyczna niż style, w których gitara od zawsze była niezastąpionym instrumentem. Od początku wiedzieliśmy, że rozmowa z tym trio może zdetonować niejedną ciasną głowę. Yvette ze swoim tappingiem traktuje gitarę jak pianino, Scott gra metal na hip-hopowych patentach, a Tim bez ogródek przyznaje, że typowe gitarowe granie powinno umrzeć powolną śmiercią. Konserwatywnych czytelników ostrzegamy – to nie jest typowy wywiad do jakich przywykliście!

Od lewej: Scott LePage, Tim Henson, Yvette Young

Magazyn Gitarzysta: Wszyscy gracie bardzo technicznie. Jakie inspiracje za tym stoją?

Yvette Young: Zaczynałam od muzyki klasycznej granej na pianinie. Moi wszyscy bohaterowie i idole to kompozytorzy, którzy wpisują się w ten właśnie nurt. To w jaki sposób gram i piszę to wypadkowa wpływów muzyki klasycznej i wielu współczesnych artystów.

Scott LePage: Kiedy byłem dzieckiem liczył się przede wszystkim shred. Uczyłem się szybkiego grania, ale z czasem zaczął się rozwijać również mój gust muzyczny. I oto jesteśmy - 15 lat później.

Tim Henson: Zawsze uwielbiałem Hendrixa, który idealnie łączył motywy gitary rytmicznej i prowadzącej. Cenię również wszystkich artystów, którzy potrafią pisać w taki sposób, że piosenka od razu zostaje w głowie.

Możecie wymienić gitarzystów, którzy mieli wpływ na wasz muzyczny rozwój?

Scott: Stevie Ray Vaughan to jebany numer jeden! „Texas Flood” to mistrzostwo świata! A tak na poważnie… pytanie o innych artystów jest niby proste, ale jednak wyjątkowo trudne (śmiech).

Tim: Zaryzykuję stwierdzenie, że nikt z nas nie słucha gitarowej muzyki.

Yvette: Zgadzam się. Osobiście słucham tylko zespołów lub kompozytorów.

Scott: Wszyscy chyba zgodzą się ze mną co do tego, że największy wpływ miały na nas gatunki muzyczne, a nie sami wykonawcy.

Tim: Dokładnie. Ja i Scott jaraliśmy się Hendrixem kiedy byliśmy dzieciakami i zaczynaliśmy grać na gitarach, ale teraz nie słuchamy już takiej muzyki.

W takim razie, gdzie podpatrzyliście swoją technikę?

Yvette: W moim przypadku wszystko bazuje na pianinie. Kiedy gram tapping na dwie ręce, staram się uzyskać dokładnie taką samą polifonię jak w przypadku klawiszy. Gdy zaczynałam, nie miałam zespołu, więc starałam się uzyskać jak najpełniejsze brzmienie wychodzące z jednej tylko gitary.

Tim: Tak jak mówiłem wcześniej, lubię muzykę, która zapada w pamięć. To często bardzo proste melodie. Kiedy komponuję skupiam się na poszczególnych dźwiękach i sprawdzam jak na siebie oddziałują. Nie chodzi o to, żeby zagrać jak najwięcej nut, ale o to w jaki sposób się to zrobi. Stosowanie różnych technik daje różne rezultaty. Interesujące akcentowanie okazuje się być lepszym rozwiązaniem od niekończącego się zagęszczania dźwięków, których i tak nikt później nie pamięta.

Scott: Mój tata uczył mnie grać na gitarze. Mam wrażenie, że przejąłem wiele z jego patentów. Objawieniem była dla mnie pentatonika. Wszystko inne mogło się wtedy schować. Jestem przekonany, że doskonale słychać to w naszej muzyce. Będę z wami kompletnie szczery – poznałem pentatonikę, a później zacząłem eksperymentować z nią na wszystkie możliwe sposoby (śmiech).

 

Staracie się unikać typowo wirtuozerskich gitarowych zagrywek?

Tim: Wiele z tych rzeczy to pieprzone frazesy, strasznie tego nie lubię. Trzymam się od nich jak najdalej.

Yvette: Nigdy nie słuchałam muzyki, w której pojawiają się takie rzeczy. Nadrabiam zaległości, kiedy ludzie pytają mnie o jakichś gitarzystów w stylu Gilmoura lub kogokolwiek innego. Oglądam później ich występy i faktycznie robią wrażenie, ale to nie jest muzyka, na której dorastałam, co może być dla niektórych osób nieco zabawne.

Scott: Znam Steve'a Vaia i Guitar Gods. Wszystkie inne gitarowe nazwiska są mi całkowicie obce. Tim i ja słuchamy muzyki, która leci w radio. Lata temu przestałem wchodzić na MySpace w poszukiwaniu nowych solowych gitarzystów, którzy zyskują na popularności.

Yvette: Lubię Guthrie Govana. Ktoś pokazał mi go w liceum i muszę przyznać, że zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Tim: Myślę, że cała nasza trójka jara się jego twórczością.

Yvette, wspomniała o swoich korzeniach wywodzących się z muzyki klasycznej. Tim, Scott, jak było w waszym przypadku? Jakie gatunki wpłynęły na wasz styl i sposób pisania muzyki?

Tim: Jedyna muzyka jakiej słucham to rap.

Scott: Kocham rap, hip-hop i metal, na którym się wychowałem. Jeszcze gdy byłem w brzuchu mojej mamy, rodzice puszczali mi Iron Maiden, Judas Priest i Panterę. Karmili mnie tym od zawsze, choć nie wszystko mi się podobało. Fazę na „to lubię bardziej od tamtego” mam już jednak za sobą. Zostańmy więc przy tym, że ukształtował mnie głównie hip-hop i metal.

Yvette: Słucham dużo post-rocka, ambientu i muzyki filmowej. Moje riffy są często inspirowane kapelami emo w stylu Braid i Mineral. Lubię też grunge.

Macie jakieś rady dla gitarzystów, którzy chcieliby rozwijać swój własny styl?

Tim: Bądź sobą i rozwijaj się w zgodzie z sobą samym.

Yvette: Nie próbuj być kimś innym. Znajdź swój wewnętrzny głos. Czasami wymaga to czasu i studiowania muzyki innych ludzi. Jeśli chcesz się wyróżnić, nie próbuj kopiować innych.

Scott: Nie zapominajmy o tym, że trzeba się po prostu dobrze bawić. Katowanie się skalami nie da ci odpowiedzi na pytanie jaki jest twój styl. Wszystko rozchodzi się o to, żeby mieć przyjemność z grania na gitarze. Tylko tyle i aż tyle.

Wszyscy używacie często międzypozycji. Dlaczego?

Tim: Tak, przełącznik ustawiamy najczęściej na czwartej pozycji. Single w Stratocasterze mają tam najlepsze brzmienie. Yvette, ty też grasz na takich ustawieniach?

Yvette: Dokładnie – to połączenie przystawek sprawdza się najlepiej.

Czy to z przekory? Żeby nie grać tak jak inni gitarzyści na przystawkach znajdujących się bliżej gryfu lub mostka?

Tim: To optymalne ustawienie dla dynamicznego grania.

Yvette: Uwielbiam lampowe wzmacniacze. Najczęściej korzystam z Voxów AC30 na koncertach i AC 10 podczas prób. Single idealnie współpracują z lampami. W każdej chwili mogę zagrać mocniej i przełamać barwę, a potem uderzyć struny delikatnie i uzyskać świetny czysty sound. Lubię, kiedy mogę kontrolować brzmienie własnymi palcami.

Tim, Scott, wy korzystacie z systemu Axe-Fx. Symulacje jakich wzmacniaczy wykorzystujecie najczęściej?

Scott: Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Lecimy na gotowych ustawieniach.

Tim: Ja najczęściej korzystam z presetu „Boutique 1”. Nie mam pojęcia na jakim brzmieniu było wzorowane to ustawienie (Matchless Chieftain – dop. red.), ale gra to dokładnie tak jak lampowe Voxy, o których mówiła Yvette. Do pewnego momentu wszystko jest czyste, ale przy odpowiedniej dynamice dźwięk zaczyna się nieco rozpadać. Może nie jest to jeszcze przester ale już delikatny „crunch”.

Scott, Tim i Yvette o tym, dlaczego wybrali gitary Ibaneza…

Scott: Ibanez robi świetny sprzęt. To właśnie ich gitarę wybrałem na pierwszy instrument, gdy miałem jakieś 12 lat. To niezawodny i niedrogi sprzęt. Chyba właśnie za to kocham Ibaneza.

Tim: Ibanez był moją pierwszą porządną gitarą. Mam na myśli taką, na której dało się grać (śmiech). I tak już jakoś zostało…

Yvette: Uwielbiam ich gryfy. Gram na Talmanie, który nie wygląda może jak demon shredu, ale cienki i płaski gryf robi robotę. To najlepsze rozwiązanie dla osób, które chcą grać szybko.

Sygnatura Tima Hensona - Ibanez THBB10 wyposażony w sygnowane przez gitarzystę pickupy DiMarzio Notorious

Sygnatura Scotta LePage - Ibanez SLM10 w wykończeniu Transparent Red Matte napędzany sygnowanym humbuckerem DiMarzio IGNO oraz parą singli DiMarzio True Velvet

Scott: Najważniejsza sprawa to wygląd naszych sygnowanych modeli (śmiech). Oczywiście żartuję. Ten sprzęt po prostu świetnie gra. W mojej gitarze brakuje 2 ostatnich progów – mam ich tylko 22. Dzięki temu przetwornik pod gryfem jest umieszczony – jak to lubię określać – dokładnie w „punkcie G” gitary.

Tim: W naszych gitarach zainstalowano sygnowane pickupy DiMarzio, które grają dokładnie tak jak tego potrzebowaliśmy. Zajebiste brzmienie – idźcie do sklepu i kupujcie nasze gitary! (śmiech)

 

Jakie są wasze patenty na pisanie piosenek?

Yvette: Zazwyczaj piszę partie dla wszystkich instrumentów. Nie zaczynam jednak od basu ani od perkusji. Najczęściej pojawia się po prostu jakiś riff. Rozmawialiśmy o tym poprzedniej nocy. Dobry riff to gwarancja interesującej piosenki. Od tego wszystko się zaczyna. Dopiero później myślę o historii, momencie kulminacyjnym, wprowadzeniu bohaterów lub sytuacji i zakończeniu. Kiedy kończę pisanie utworu mam już jakieś 90% gotowego numeru. Zabieram go na próbę i rozdzielam poszczególne partie. Podczas grania czasami zmieniamy strukturę nowej kompozycji, ale większość kompozycji jest już gotowa. Zgadzam się z tym starym powiedzeniem, że „gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”. Zawsze musi być ktoś, kto steruje resztą zespołu. Oczywiście w ramach demokracji możemy czasami coś pozmieniać.

Tim: Kiedy pracowaliśmy nad ostatnią płytą Polyphii („New Levels New Devils” – dop. red.) zaczynaliśmy od tego, że pisałem różne chwytliwe melodie, wysyłałem je do Scotta, następnie obaj programowaliśmy perkusje i porównywaliśmy efekty naszej pracy. Nasze projekty trafiały potem do 10 różnych producentów, którzy odsyłali nam swoje aranżacje. Nawiązując więc do kucharek o których mówiła Yvette, w naszym przypadku było ich aż 12. Wcielaliśmy się więc w rolę szefów kuchni i wybieraliśmy odpowiednie składniki z tego co otrzymaliśmy. Dopiero na tym etapie można było mówić o produkcji wykonawczej. Scott tworzył różne przejściówki, układał zwrotki i aranżował momenty kulminacyjne. Mamy więc pracę zespołową – ja zaczynam od pojedynczych zagrywek wpadających w ucho, a Scott aranżuje szkice, z których powstają piosenki. Najczęściej mają one bardzo tradycyjną strukturę: zwrotka, refren, zwrotka, refren, przejście, zwrotka. Takie rozwiązanie sprawdza się w naszym przypadku idealnie. Muzyka gitarowa może być monotonna, a przekombinowane numery to gówno. My na szczęście robimy dobre gówno.

 

Jak widzicie przyszłość muzyki gitarowej?

Tim: Wraz z upływem czasu będzie ona znacznie mniej skoncentrowana na gitarze, a bardziej na samej muzyce. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że gitarowe granie w tradycyjnym rozumieniu tego gatunku umrze jak najszybciej. I chciałbym, żeby była to bolesna śmierć, bo duża część tej twórczości to straszne gówno. Ludzie powinni bardziej skupiać się na muzyce i traktować gitarę jedynie jako narzędzie, które pomaga ją tworzyć. Jest duża różnica pomiędzy „chcę tworzyć muzykę”, a „chcę tworzyć muzykę gitarową”. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. To drugie bardzo często nie jest dobre.

Scott: Gitarowe granie jest przede wszystkim zbyt powtarzalne.

Yvette: Wiele można jeszcze zrobić na polu brzmieniowym. Na rynku jest teraz tak wiele wspaniałych efektów gitarowych. Gitarzyści starają się emulować najróżniejsze brzmienia sprzętu zamiast pomyśleć o tym, co zrobić, żeby gitara nie brzmiała jak gitara. Ostatnio bawiłam się świetnym efektem synth – Meris Enzo. Oscylator, w który wyposażono to wyjątkowe urządzenie pozwala tworzyć wzory ustawień bazujące na akordach. Dzięki temu nagrane na nim próbki mogą posłużyć za pady. Myślenie o gitarze w kategorii tekstur i melodii otwiera w głowie zupełnie nowe szufladki. Jeśli kogoś interesują tylko shredowe solówki mam złą wiadomość – w tym temacie zrobiono już naprawdę wiele. Nie chcę, żeby gitarowe granie umierało w męczarniach. W muzyce jest miejsce na wszystkie gatunki. Ludzie powinni jednak starać się myśleć bardziej nieszablonowo…

Tim: Może źle się wyraziłem. To nudne granie powinno umierać w męczarniach. Ja też lubię eksperymentować z efektami. Często korzystam z tych dedykowanych wokalistom. W numerze „Rich Kids” pojawił się np. vocoder, którzy sprawia, że gitara w ogóle nie brzmi jak gitara. Żeby było jasne – ja i Scott bardzo ciężko pracujemy nad tym, żeby wybrany przez nas instrument jak najczęściej trafiał do świata mainstreamowej muzyki. Pracuję z wieloma hip-hopowymi producentami i piszemy razem muzykę dla bardzo znanych zespołów. Nie raz przemyciłem ciekawe partie gitary do piosenek popularnych artystów. Kiedy włączycie radio, usłyszycie dobre gitarowe riffy w hip-hopowych numerach. W tym sensie, przyszłość 6-strun może być naprawdę fajna. Ludzie po prostu zapominają, że to co było „cool” w latach 80. jest teraz wyjątkowym paździerzem. I właśnie dlatego ten wizerunek gitarowego grania powinien jak najszybciej zniknąć.

Yvette: Kluczem do sukcesu są dobre melodie. Musimy pisać dobre riffy. Szukając brzmień powinniśmy jak najdalej trzymać się od utartych schematów. Muzyka musi jednak wpadać w ucho i każdy o tym wie.

Tim: Chodzi o muzykę jako całość, a nie o gitarę.