Wywiady
Black Rebel Motorcycle Club: Guitar Rig

Ciągle wymieniający się sprzętem gitarzyści BRMC zdradzają nam sekrety swojej magicznej muzycznej alchemii…

2019-06-11

Black Rebel Motorcycle Club to swoisty ruch oporu przeciw muzycznym konwencjom. Ochoczo rzucają do jednego kotła składniki takie jak indie czy stoner, dodatkowo wymieniając się scenicznym rigiem w środku koncertu lub podłączając gitary hollow-body do basowych wzmacniaczy. Przy takiej nonszalancji co do środków przekazu i muzycznej formy coś z łatwością mogłoby pójść nie tak. A jednak to trio rodem z San Francisco z powodzeniem reżyseruje swój show nakładając na siebie piętrowe konstrukcje składające się z riffów okraszonych efektami i loopami. Spotykamy się z Peterem Hayesem i Robertem Levonem Beenem – szalonymi naukowcami stojącymi za swoim muzycznym laboratorium.

PETER HAYES

GIBSON ES-335

Ta gitara ma dla nas osobiście największe znaczenie – instrument należał do taty Roberta i był używany przezeń w zespole The Call. To Gibson z lat 60., na którym zaczynaliśmy komponować wszystkie nasze kawałki. Stroimy go do „C” w utworach takich jak Red Eyes And Tears, Six Barrel Shotgun czy American X. Ma bardzo wygodny gryf, ale coraz bardziej boimy się brać go w trasy – w końcu coś mogłoby się z nim stać… Oryginalne pickupy z tej gitary mam w domu. Coś z nimi było nie tak i czekają na naprawę. Obecnie włożone są tu te same przystawki, których używam we wszystkich gitarach: Rio Grande.

GIBSON J-45 ACOUSTIC

To reedycja modelu z 1945 roku – były dwie wersje tego instrumentu: jedna tańsza, z cieńszym gryfem, a druga droższa, z gryfem jak kij bejsbolowy. Zadzwoniłem do Gibsona, a oni zaoferowali przysłanie mi jednej sztuki. „Serio?” pomyślałem. Potem minęło trochę czasu i sprawa jakby przycichła, czego się spodziewałem. Byłem więc bardzo zaskoczony, kiedy firma zrobiła mi niespodziankę zjawiając się pod moimi drzwiami z prezentem. Gram na tym J-45 w kawałkach Fault Line, Some Kinda Ghost, Ain’t No Easy i Devil’s Waitin’.

V16 DELTA KING SIGNATURE

Ten instrument wykonał dla mnie przyjaciel z Denver, który prowadzi firmę V16. Gitara sporo waży i jest zbudowana jak czołg. Ten sam człowiek zrobił także dla nas baryton. Obecnie gram na niej w stroju Open C w utworze Awake, ale bardzo często trzymamy ją w regularnym stroju jako zapas.

GIBSON SG

Szczerze mówiąc ukradłem tą gitarę Gibsonowi! Myślę, że wiedzą o tym i jestem im winien wytłumaczenie… W każdym razie uwielbiam brzmienie tego SG. Używam go w Teenage Disease, Little Thing Gone Wild i Steal A Ride. W porównaniu do hollow-body, SG ma bardzo bezpośredni sound i nie jest to pod tym względem łatwy instrument. Ale takie właśnie lubię – wolę gitary, które wymagają włożenia wysiłku w grę. Nie przepadam za niską akcją, itp. Kiedy gitara jest zbyt łatwa w graniu, zwykle nie brzmi dobrze.

FENDER BANDMASTERS - nr 1

Nigdy nie rozumiałem jak ludzie uzyskują wszystkie potrzebne im barwy z jednego tylko wzmacniacza. Uwielbiam łączyć zamknięte paczki z piecami typu combo, które mają otwarte tyły. Sygnał rozdziela się dodatkowo na trzy linie i w sumie słychać cztery wzmacniacze. Te Bandmastery to wzmaki nr 1 i 2, pracujące jako lewy/prawy w stereo. Kiedyś używałem trzech czy czterech Twinów, ale potem odkryłem, że taka kombinacja sprawdza się lepiej. Wrzucam na te piece loopy z efektu Akai Headrush.

QUILTER LABS TONE BLOCK 200 - nr 2

We wzmakach 1 i 2 jest mnóstwo delaya, więc goście od nagłośnienia potrzebują mieć coś z bezpośrednim sygnałem. Odpowiada za to ten symulator wzmacniacza napędzający paczkę Marshalla. Mam też head Marshalla z lat 60., ale naprawianie go sporo kosztuje, kiedy dostanie mocno w kość na trasie. Co ciekawe, tej symulacji używałem początkowo jako zapasu, na wypadek gdyby head odmówił posłuszeństwa na scenie.

FENDER TWIN REVERB - nr 3

Wolałbym korzystać z modelu Pro Reverb, ale większość sklepów nie ma tego na stanie, co komplikuje rental podczas trasy. Ten tutaj z tyłu odpowiada za sygnał „wet”: dostaje na wejście same pogłosy, przestery i oktawery. Może też być tak, że jeden dostaje górną oktawę, drugi dolną, a Marshall ma sam suchy distortion… Myślę, że ludzie od nagłośnienia nas nienawidzą (śmiech).

KLON CENTAUR

Sam nie wiem czy to mit, czy prawda, ale tak czy inaczej Klona mam włączonego zawsze. W każdym razie z Klonem mogę sobie wyobrazić granie na samej gitarze i wzmacniaczu. W moim przypadku efekt musi współpracować dobrze z całą pozostałą maszynerią. Nie jest to proste, kiedy ma się tak dużo różnych gitar, wzmacniaczy i efektów, a na dodatek żongluje się ich łączeniem na żywo.

BIG JOE DISTORTION - nr 1

Ten pedał, jak kilka innych, dostałem od jednego z fanów, którzy często przychodzą po koncertach i dają mi efekty samodzielnie zbudowane. Ten booster jest naprawdę spoko, więc używam go dość często.

MXR CARBON COPY - nr 2

Ten delay leci do wzmacniacza nr 3, który ma niemal suchy sygnał. Korzystam z BOSS-a DD-3 ze względu na funkcję „reverse”.

DIGITECH WHAMMY - nr 1

Używam tego efektu w 666 Conducer, a także jako oktawera wszędzie gdzie gram frazę na jednej strunie. Granie na tym riffów to kupa zabawy. Często inspiruje do tworzenia nowych kawałków – przykładowo Rob skomponował Circus Bazooko grając na basowej wersji tego efektu.

XOTIC SL OVERDRIVE - nr 2

Szukałem czegoś o małych rozmiarach, z jak najmniejszą ilością guzików, pokręteł i innych odwracających uwagę od grania rzeczy. Znalazłem ten właśnie drive i od tego czasu stale go używam. Druga sztuka jest w racku i działa głównie jako clean boost. Ten tutaj odpowiada za mocniejszy przester.

JIM DUNLOP CRY BABY VOLUME/WAH - nr 3

Dwie pieczenie na jednym ogniu: wah i pedał głośności. Funkcji kontroli głośności używam tylko w jednym kawałku: In Like The Rose. Sygnał idzie do wzmacniaczy nr 1 i 2.

ELECTRO-HARMONIX FREEZE - nr 4

To brzmi prawie jak sitar – zatrzymuje dźwięki, które grasz kiedy włączysz efekt. Może też zatrzymać akord, ale ja używam tego aby uzyskać coś w rodzaju nuty pedałowej. W każdym razie można tej kostki użyć na kilka interesujących sposobów.

ROBERT LEVON BEEN

GIBSON ES-125

Te gitary to dwa siostrzane arch-topy, które zdobyłem w Cincinnati. Używamy ich od czasów płyty The Howl, na której przyczyniły się do powstania wielu piosenek. To świetne instrumenty, niezwykle inspirujące. Używam ich wraz z equalizerami w kostkach, dzięki czemu nie muszę wozić ze sobą dodatkowych wzmacniaczy… wierzcie mi lub nie, ale brzmią dobrze nawet na wzmacniaczach do basu. Powinienem oczywiście mieć dedykowane piece, ale w ten sposób jest więcej zabawy.

MARTIN ACOUSTIC

Chciałem mieć coś z większym korpusem – często gram na powietrzu, więc potrzebowałem czegoś co mocniej rezonuje. Przystawkę zamontowałem z myślą o występach z zespołem. Używam tej gitary w Beat The Devil’s Tattoo oraz w części akustycznej koncertu. Zamieniamy się z Pete cały czas – on przychodzi do mnie i gra bas, a ja idę na jego miejsce. Niezależnie od instrumentu prawie zawsze gram przez paczki basowe. Lubię to. Podoba mi się myśl o zmuszaniu akustyka do pracy w tych realiach… to jak żonglerka.

TC ELECTRONIC SUB ‘N’ UP - nr 1

Wcześniej miałem oktawera firmy BOSS, ale wypróbowałem Sub‘N’ Up i gra świetnie. Wypełnia skutecznie niskie pasmo. Próba pogodzenia ze sobą wszystkich efektów jakich używamy to nieustające wyzwanie.

VINTAGE EFFECTS OVERDRIVE/ DISTORTION - nr 2

Te efekty nie mają nawet nazw. Wykonał je w USA człowiek z firmy Vintage Effects. Robi dla mnie sporo sprzętu na zamówienie. Jedna z kostek to overdrive, a druga distortion. Pierwszej używam do niskich dźwięków, a drugiej do wysokich. Nigdy nie znalazłem przesteru, który brzmi dobrze we wszystkich pasmach.