Black Rebel Motorcycle Club

Wrong Creatures

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Black Rebel Motorcycle Club
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-06-13
Black Rebel Motorcycle Club - Wrong Creatures Black Rebel Motorcycle Club - Wrong Creatures
Nasza ocena:
7 /10

Zrobili oszałamiającą karierę na początku XXI wieku, a ich znakiem rozpoznawczym stały się skórzane kurtki – to scheda po imagu Marlona Brando z filmu „Dziki”….

Zresztą sama nazwa Black Rebel Motorcycle Club nawiązuje do motocyklowego gangu, z którym filmowy Brando przemierzał Kalifornię siejąc zgorszenie wśród konserwatywnych mieszkańców. Późniejsza historia grupy naznaczona była dramatami zarówno prywatnymi (uzależnienie od narkotyków perkusisty Nick Jago, z którym zespół ostatecznie pożegnał się w roku 2008), jak i zawodowymi (ogromny spadek zainteresowania bandem od momentu wydania „Baby 81”, poprzez artystyczne, może nawet niesłuchalne wpadki jak krążek „The Effects of 333” czy posądzanie przez krytykę i słuchaczy o zjadanie własnego ogona na „Beat the Devil's Tattoo” – wydanym już z nową perkusistką Leah Shapiro). Dopiero wraz z „Specter At The Feast” (2013) los znów zaczął przychylniej spoglądać w stronę grupy Petera Hayesa i Roberta Levon Beena. O Black Rebel Motorcycle Club przypomniały sobie największe festiwale, nawet mimo tego, że zespół musiał niemal na rok zawiesić koncertową działalność z powodu operacji mózgu Leah Shapiro. Pewnie również dlatego na kolejny album studyjny trzeba było czekać niemal sześć lat. W gruncie rzeczy było jednak warto.

Nowy Black Rebel Motorcycle Club ma w sobie coś z narkotycznej transowości „The End” The Doorsów; hipisowskiej tantryczności czerpiącej również z rocka psychodelicznego; wycofania, zblazowania i garażowości Dinosaur Jr., ale również gotyckiego mroku, post-punkowego brudu i zimnofalowego chłodu The Cure z czasów „Pornography”. Jest to album często oparty na hipnotycznych partiach perkusji i basu, nieprzeciętnie gęsty w posępnej atmosferze i zadymionym brzmieniu. To oczywiście nic nowego w porównaniu do poprzednich krążków Black Rebel Motorcycle Club, na których eksplorowali podobne muzyczne rejony, aczkolwiek „Wrong Creatures” spośród wszystkich studyjnych albumów wydaje się najdojrzalej poprowadzony, stawiając przede wszystkim na tworzenie klimatu, nie zaś granie głośno i przebojowo. Przypomina mi nieco „Painted Ruins” – ostatni album kultowego Grizzly Bear, ale grupa Beena i Hayesa zdaje się mieć w sobie więcej z bluesa, niż indie, choć i ten blues na „Wrong Creatures” nie jest już tak oczywisty jak dawniej.

Niezwykle istotna na nowym Black Rebel Motorcycle Club jest sekcja. Już w z lekka noisowym intro pojawia się plemienne bębnienie, by przy okazji „Spook” i „King of Bones” motoryczna perkusja Leah Shapiro podreptała marszowo w kierunku brzmień zimnofalowych (robiąc ukłon zarówno w stronę wczesnych The Cure, jak i Joy Division). Z kolei „Haunt” i „Question of Faith” dosłownie hipnotyzują wyrazistymi, mantrycznymi liniami basu w stylu The Doors wymiksowanymi z apokaliptycznym Nickiem Cavem. A jest to zaledwie urywek znakomitości jakie zaserwuje trio. W „Ninth Configuration” uderzają wyjątkowo jak na ten album wysokie partie gitary, w „Question of Faith” z kolei sześciostrunówka zagra bardzo brudno, rdzawo i garażowo, „Little Thing Gone Wild” rozpędzą bluesowe zagrywki (gdzieś na drugim planie w najlepsze wariuje harmonijka, której chciałoby się dużo więcej na krążku), a w „Haunt” kolejne rozmyte akordy rozchodzą się jak pod wodą, albo niczym w narkotycznej wizji.

Zespół bardzo często korzysta z shoegaze’owych korzeni, co najdobitniej można usłyszeć w zamykającym album „All Rise”: rozpoczynającym się ciężkimi dźwiękami pianina, a kończącym gitarową ścianą dźwięku. Warto wspomnieć też o podkręconej idealnie roztrzęsionymi Hammondami „Carried From The Start” i przedziwnej, cyrkowej quasi-grotesce „Circus Bazooko”, puszczającej oczko gdzieś w kierunku The Beatles i Pink Floyd ery Syda Barretta. Nad całością materiału roztacza się zresztą duch psychodelicznego rocka, nie tylko przez zamglone brzmienie wykręcone przez Nicka Launaya (w przeszłości współpracującego z Nickiem Cavem, Davidem Byrnem czy ogólnie Talking Heads) ale również mocno wycofane, introspekcyjne wokale, które potrafią w jednej chwili rozświetlić się emocjami by zaraz znów stać się introwertycznymi pomrukami. Niepozbawione są jednak popowej melodyki (beatlesowy wybuch w „Echo” zostaje w głowie na długo). Brzmienie gitar zdaje się nawiązywać do psychodeliczno-acidowego soundu The Jimi Hendrix Experience.

„Wrong Creatures” to udany i dojrzały powrót Black Rebel Motorcycle Club. Może nie ma takiej nośności i chwytających melodią momentów jak dawniej, ale i skupia się bardziej na utrzymaniu posępnego i koherentnego klimatu jako całość. Jest to materiał przekonujący i satysfakcjonujący, na pewno warty uwagi.