Nasz rozmówca zasłynął przede wszystkim z bardzo charakterystycznych grafik zdobiących okładki płyt m.in. Kat, Frontside Acid Drinkers czy frontów zdobiących magazyny muzyczne, takich jak Musick Magazine czy Mystic Art.
Od lat związany z ekstremalną sceną metalu, a od niedawna nowe gardło wskrzeszonego i zbierającego pochlebne recenzje bydgoskiego None. Z Łukaszem Pachem rozmawiamy o tym, co przyciąga dziś młodzież na koncerty, dlaczego elektronika wygrywa z metalem i skąd w bielszczaninie tyle energii i pomysłów na siebie.
Grzegorz Pindor: Przez ostatnie dziesięć lat dałeś się poznać jako jeden z najbardziej zapracowanych wokalistów. Nie obcy Ci death metal (kto pamięta Angerpath?), z Huge CCM próbowałeś podbić gusta fanów metalcore'a, z kolei z Vedonist walczyliście o uznanie wielbicieli metalowych puzzli, a przecież potrafisz też czysto śpiewać. Angaż w None ani trochę mnie nie zaskoczył. Prędzej to, że zespół w ogóle istnieje (śmiech). Skąd ta hiperaktywność?
Łukasz Pach: Tyle lat a ja nadal w szafie same metalowe szirty, jak młody kuc! Ta aktywność wynika z prostej przyczyny, bardzo mnie to bawi i w ten sposób mogę się wyładować. Mam chwilę przerwy i już mną targa, jak nie swoje projekty to gościnne użyczenie mordy. Dzięki temu nie ganiam z maczetą, nie okradam biedronek i nie demoluję przystanków. Niestety NIE POTRAFIĘ ŚPIEWAĆ, czasem coś poudaję ale to jest bieda (śmiech) Co do stylistyki grania, to faktycznie parę tematów liznąłem, ale szufladki tu nie mają znaczenia, ma być pod nóżkę groove'owo wtedy wjeżdżam w temat. Mimo iż nie jest to do końca moja bajka, gdy Demolka puścił mi kilka nowych numerów None, rozhuśtało mi kolana w rytm. Powiedziałem „Spróbujmy”.
Nie bałeś się, że wejście w buty Chupy może cię przerosnąć? Sam przyznajesz, że z tym śpiewaniem to ci nie po drodze (śmiech)
Nie będę kłamał, to było nie lada wyzwanie dla mnie. Mamy kompletnie inne głosy. Chupa zrobił świetną robotę na „The Rising”, uwielbiam grać te numery live. Musiałem się dostroić ze swoja barwą głosu po swojemu do tych numerów ale myślę, że jadą te numery na koncertach. Moimi faworytami są Out Of Control i tytułowy The Rising, śpiewanek się nie tykam!
Na śpiewanki nie ma już miejsca. Nowe Nowe to dobrze naoliwiona maszyna, serwująca to groove metal to miks metalcore'a i melodyjnego metalu. Na tle twoich poprzednich kapel to chyba najbardziej nośny materiał. Lubisz ładne piosenki? (śmiech)
Nie mam dystansu do tego materiału, bo dużo energii i czasu poświęciłem na zrobienie wokali. Jeśli jest odbierany tak jak określiłeś to świetnie. Lubię nie tyle ładne piosenki, co ładne melodie. Jestem fanem Abby i Queen, jeśli wiesz co mam na myśli.
Jesteście po pierwszych koncertach z tym materiałem, regularnie spływają do Was recenzje - jak dotąd nikt nie skarży się ani na Ciebie, ani na jakość nowych utworów. Nie boisz się, że ilość lukru, jaką Was oblewają może bardziej zaszkodzić niż dodać wiatru w skrzydła?
Będąc szczerym, nie za bardzo śledzę recenzje, nie mam na to czasu. Oczywiście, bardzo cieszy, jeżeli nasze wypociny podobają się komuś poza nami. Nie mamy po 20 lat, także sodóweczka nie wchodzi w rachubę. Myślę, że chłopaki podobnie jak ja, traktują zespół hobbistycznie, dla zabawy. Nie ma ciśnień ani parcia. Jeśli odbiór będzie fajny i będzie zapotrzebowanie na koncerty None, to wjeżdżamy bez zastanowienia na pełnym szatanie.
Skoro już mowa o Szatanie, od niedawna masz kolejny zespół. Jest płyta, jest wydawca i kilka tajemnic. Hostia to coś więcej niż death metal czy kolejny powód do wypicia dobrej gorzały z kolegami muzykami ku chwale Rogatego? "Singiel" łamie kości aż miło.
Hostia nie jest moim zespołem, ale dołożyłem swoją cegiełkę. Niestety nie mogę za dużo powiedzieć, ponieważ chłopaki sobie tego nie życzą. Mogę zdradzić, że jest to świeże podejście do stylistyki death/grind. Będzie to solidny wpierdol; jednak na debiutanckim wydawnictwie nie będzie brakować niespodzianek. Warto trzymać rękę na pulsie.
Czyli można powiedzieć, że z Ciebie taki Bob Budowniczy polskiego metalu. Nie kusiło Cię nigdy żeby poszukać nowych bodźców? Nawet w pracy zawodowej wciąż towarzyszy Ci sam metal. Wróble ćwierkają, że będzie go w tym roku jeszcze więcej.
Mogę być kojarzony z tą stylistyką, ale absolutnie nie zamykam się w tej szufladce. Projektowo działam na wielu płaszczyznach, nieraz kompletnie niezwiązanych z muzyką. Generalnie utrzymuję koty i głód narkotykowy z projektowania graficznego. Fun fact - nawet nie słucham za bardzo metalu, zwłaszcza obecnych wydawnictw. Nuda! Jak już to starocie. Moim codziennym soudtrackiem jest elektronika i muzyka filmowa.
Co zatem, a raczej kogo śledzisz w elektronice? Mamy, również w kraju, istny renesans gatunków, techno nigdy nie było silniejsze, a nowe brzmienia stopniowo okupują najważniejsze duże imprezy
Zacznijmy od tego, ze jestem uzależniony od muzyki. Słucham nuty praktycznie całą dobę, nie wyjdę z domu bez słuchawek. Podczas pracy jednak potrzebuję bardziej tła, unikam muzyki z wokalami bo nie pozwala mi się to skupić. Tak poznałem np. Lorn czy bardziej energiczny Perturbator. Uwielbiam wszystko co komponuje Cliff Martinez, ostatnio żongluję Dead Can Dance i Gus Gus. Regularnie króluje w słuchawkach Depeche Mode. Jak wspomniałeś, bardzo odczuwalna popularność wszelkiej maści synth pop i retro bitów.
To ciekawe, że wspominasz o Perturbatorze. Domyślam się, że inny reprezentant francuskiej sceny Carpenter Blut też nie jest Ci obcy. To swoisty fenomen, ponieważ jak się okazuje, ci wykonawcy najbardziej przemawiają do metalowców.
Oczywiście znam i lubię. Jednak w Perturbatorze ewidentnie można wyłapać metalowe kompozycje, głównie w rytmice i beatach które kojarzą się z metalowymi garami. Zgadzam się z Tobą, coraz więcej osób zakorzenionych w metalu sięga bo elektroniczne klimaty, Perturbator bankowo przyciąga mrokiem. Miałem przyjemność sprawdzić go na koncercie w Warszawie. Chciałem zobaczyć jak obroni się jeden koleżka za dj'ką w Progresji. To był cios! Brzmienie jak na metalowym gigu, niesamowity klimat, można mi wierzyć lub nie, ale publikę w 80% stanowili metalowcy. Poza tym, Preturbator gra na tegorocznym Brutal Assault, to powinno wiele wyjaśnić.
Gra właśnie ze względu na ten hype, ale nie ukrywam, że gość potrafi pisać intrygujące numery - nie tylko te taneczne. Dobrze, że wskazałeś "mrok" jako jeden z czynników, który kusi długowłosych fanów rogatego. W tych bitach więcej zła niż w połowie death metalu... i chyba więcej szczerości.
Dokładnie! Plus oprawy graficzne się zgadzają, dla mnie to równoznaczne z muzyką.
Zboczenie zawodowe? Przeważnie na scenie nie dzieje się nic poza gibającymi się muzykami (śmiech).
Halo, Halo! Nie zapominajmy o laserach!
W swoich zespołach jak dotąd pomijaliście akcent wizualny. W Vedonist były jakieś uniformy, chyba nawet wizualki, ale nie zostało to na dłużej. Ten rodzaj muzyki powinien skupiać się na jak największym wygarze dźwiękowym, czy opracowanie jakiejś głębszej koncepcji mija się z celem, bo odbiorcy mają to zwyczajnie gdzieś?
Akurat Vedonistowe uniformy były już praktykowane jak doszedłem do składu, z tym momentem również zostały wycofane (śmiech). Nie jestem fanem przebieranek na scenie, zwłaszcza gdy jest to na siłę. Wiadomo, są tez dobre pomysły na wizerunek sceniczny, ale to muzyka powinna budzić niepokój a nie pomalowane buzie. Przede wszystkim, aby cały image nie był "cheesy", potrzeba nakładu finansowego, którego często zespoły nie mają. Zaczyna się bieda i lepienie po taniości. Nie czarujmy się, blackmetalowe zbroje, gwoździe i makeup'y nie robią już wrażenia, chyba że na 15-latkach. Wizualny aspekt jest ważny ale zawsze chodziło o muzykę i to ona ma działać. Jest to tylko moje osobiste zdanie bo jestem starym dziadem, który już widział wszystko na scenie od styropianowych smoków, po tancerki strzelające fajerwerkami z odbytów. Idę na metalowy koncert to oczekuję wpierdolu.
Widzisz, ty jeszcze jako stary dziad chodzisz na koncerty, chociaż, czekaj. Większość dużych metalowych koncertów kończy się obecnie sold outami. Nieważne, czy będzie to Mastodon, Behemoth, Mgła, Trivium czy Architects – publiczność dopisuje na każdym ciekawszym evencie. Zupełnie odwrotna sytuacja do tej sprzed jeszcze paru lat, kiedy nawet na gwiazdach kilkaset osób było wielkim sukcesem. Skąd ten głód muzyki? Zwłaszcza metalu, w którym wszystko już było.
Wymieniasz zespoły, które wybiły się medialnie lub są bardzo dobrze promowane. Myślę, że dzięki temu pozyskują nowych słuchaczy. Oczywiście są to bardzo dobre zespoły, niekoniecznie moja bajka ale szanuję. Młodszy słuchacz dopiero zaczyna przygodę z muzyka metalową dzięki pierwszoligowym zespołom. Zaowocuje to tym, że będzie odkrywać jej korzenie, poznawać historię gatunku oraz to jak wiele innych wykonawców scena metalowa ma do zaoferowania. Cieszy mnie to bardzo i cieszy mnie jak koncerty ożyły!
Co z koncertami None, gdzie będzie można was usłyszeć?
Jako że None to grupa bardzo zapracowanych i zajętych ludzi nie nastawiamy się na gęste koncertowanie, o ile wiem są plany jesiennych sztuk, na tę chwilę nie dostajemy za dużo propozycji więc nie będziemy się narzucać.
Rozmawiał: Grzegorz Pindor