Blaze Bayley
Blaze Bayley, "Man Who Would Not Die", ex-wokalista Iron Maiden i frontman swojego własnego solowego projektu. Ten legendarny heavy metalowy wokalista lada moment wyda nowy album zatytułowany "Promise and Terror" i wyruszy w trasę promującą ten krążek. Z krótkiej rozmowy na temat nowej płyty wyszedł mega-wywiad, w którym Blaze mówi m.in. o Wolfsbane, Iron Maiden i o tym, co naprawdę istotne w jego życiu.
Na przykład "Watching the Night Sky" jest o byciu bardzo daleko od domu, daleko od ludzi, na których Ci zależy. "God of Speed" to kawałek o 60-letnim człowieku, któremu każdy mówił, że nie jest w stanie pobić bariery prędkości, jaką ktokolwiek jest w stanie wyciągnąć z motoru, a on to jednak robi. "City of Bones" opowiada historię bitwy o Leningrad, jest osadzony w realiach II wojny światowej. Więc jak już widzisz jest mnóstwo tematów i różnych kawałków na "Promise and Terror". Te cztery połączone ze sobą utwory natomiast są bardziej melancholijne i smutne.
Co istotne, gdy obecnie próbuję nowych rzeczy ze swoim głosem, członkowie mojej kapeli są bardzo pozytywnie nastawieni do moich kombinacji, wspierają mnie. Jeśli chcę zrobić coś zupełnie szalonego, dają mi wsparcie muzyczne i emocjonalne. Więc stąd się bierze ta moja druga młodość mojego głosu, że po prostu nie boję się próbować nowych rzeczy.
No i "Terror"... Terror zostawienia wszystkiego za sobą... Tytuł albumu mówi zatem o odwadze jaką musisz w sobie znaleźć, by odkryć swoją własną ścieżkę i mieć siłę by nią podążyć. Nazwa płyty tak naprawdę świetnie koresponduje z utworem "A Time to Dare". Ponieważ o tym właśnie mówi ten kawałek. "Promise and Terror" to również tytuł, który zadaje pytanie : "Co zrobisz?". Spójrz na mężczyznę z okładki krążka. Znajduje się na skale. Jest nigdzie, wciąż bombardują go rozwścieczone fale. Musi dokonać wyboru. Czy opuści "pewną rzeczywistość" tej skały, pewność swej przyszłości, czy opuści świat, w którym wie dokąd zmierza? Czy opuści obietnicę lepszego życia i zostanie na tej skale? W "A Time to Dare" odpowiadam na to pytanie.
Co najważniejsze podczas pisania "Promise and Terror" to fakt, iż większość właśnie robiliśmy bez żadnych stresów w moim domu, bez hałasów zbieraliśmy do kupy tekstury, z których wyszedł pełny obraz. Potem robiliśmy próby, gdy graliśmy nowe utwory na żywo rozważając jak powinny brzmieć wokale. Zebraliśmy cały nasz sprzęt i odegraliśmy całość jako "live set". Dostaliśmy odczucie, jak będą brzmiały nowe utwory w wersji "na żywo". Wtedy wyrzuciliśmy kilka kompozycji, wiedząc że skoro nie działają w wersji "live", to nie działają w ogóle. Gdy już zrobiliśmy odsiew tym "live testem" weszliśmy do studia nagrać bębny. Gdy już nagraliśmy bębny totalnie, tak jak tego chcieliśmy, znów wróciliśmy z całym sprzętem do mojego domu. I wszystkie gitary, basy i wokale zostały tam właśnie nagrane. Gitarzyści siedzieli w mojej sypialni, przykryci kołderką i nagrywali swoje ścieżki. Co ważne używaliśmy ciągle różnych wzmacniaczy, kabli, szukając wciąż odpowiednich brzmień.
I udało się, sound gitar wyewoluował, brzmią cholernie mocno. Nie chcemy się cofać do tego co już zrobiliśmy na "The Man That Would Not Die", czy tam żebym ja wracał do tego co zrobiłem w Maiden czy gdziekolwiek. Mieliśmy komfort pracy, mogliśmy cały czas wrócić do danej ścieżki i pomyśleć: "Hmm, jak to brzmi z tą partią wokalną" itp.. Zawsze myśleliśmy przede wszystkim właśnie o wokalu. Wszystko tworzyliśmy wokół nich i staraliśmy się być tak ciężcy jak to tylko możliwe. Tak to właśnie wyglądało, po finalnym mixie wiemy, że taki system pracy był perfekcyjny. Album brzmi nieziemsko.
Pragnę ogromnie podziękować wszystkim, którzy znaleźli czas by nas obejrzeć i wesprzeć na ostatniej trasie. To dzięki wam, dzięki waszemu wsparciu mogliśmy nagrać "Promise and Terror". Więc jeszcze raz - ogromne dzięki dla wszystkich polaków, którzy wspierają mnie i kapele!
Ale wracając, teraz w Blaze Bayley Band mamy Nico Bermudeza i Jaya Walsha. Są oni bardzo pewni swoich umiejętności i swoich pomysłów. Gdy grają nie chcą brzmieć jak ktoś inny, mają swój własny styl, nie są zainteresowani co robią inni gitarzyści, albo czym fascynuje się świat gitarzystów. Grają na swój sposób, tak jak chcą, i gówno ich obchodzi co robią inni! I jest to dla mnie bardzo odświeżające po poprzednich doświadczeniach. Ich poziom pewności siebie jest aż zatrważający. Przychodzą z jakimś pomysłem i mówią : "To dobry riff, bo ja uważam, że taki właśnie jest i g*wno mnie obchodzi zdanie innych na ten temat!" (śmiech). Co ważne, cały czas myślą o wsparciu swymi partiami wokalu. Wciąż myślą "czy ten motyw uwydatnia partie wokalną, wspomaga ją. Jak te partie brzmią razem". No i co jeszcze istotne, co każdy członek kapeli uważa za najważniejsze - utwór jako całość jest stawiany jako rzecz nadrzędna. Nie jest ważne kto ma jakie aspiracje, przede wszystkim kompozycja jest najważniejsza. Musisz podążać za ideą, rozważać dokąd ona zmierza. I nieważne czy to smutna czy wesoła nuta, ważne żeby podążać za ideą kawałka jako całości. Wspierać tę ideę, opowiedzieć historię muzyką. Więc niekiedy fajnie coś zamulić na wiośle, a niekiedy jest fajnie mieć w utworze melodyjne gitary, ważne żeby to brzmiało jak należy.
Świetną kombinację różnych pomysłów mamy właśnie na "Promise and Terror". Nagraliśmy tam naprawdę dobre gitarowe harmonie, mnóstwo melodii, dużo wpadających w ucho riffów. I jest to coś w gitarach na nowym albumie. Jay i Nico łapali świetne pomysły, wymieniali się nimi. Gdy patrzyło się na nich jak razem totalnie spontanicznie wymyślali jakieś genialne motywy, albo wyskakiwali znikąd z nieziemską solówką, to było naprawdę interesujące i inspirujące. To po prostu przyjemność pracować z tą dwójką i słuchać ich gry.
Mam już licencję na wydanie całego mojego katalogu, mogę wydać wszystkie swoje poprzednie płyty poprzez swój label i niedługo to zrobię. Wszystkie albumy Blaze niedługo wrócą na rynek, zremasterowane i pod szyldem Blaze Bayley.
Naprawdę czuje się szczęściarzem, że dostaje całe te wsparcie od fanów z każdego zakątku globu. I wiem, że mam farta. Wielu ludzi, którzy przeszli przez to samo co ja, nie miało takiego silnego wsparcia. Nie przetrwali ciężkich chwil, bo nie mieli takiej bazy lojalnych fanów, którzy pragną od Ciebie, byś tworzył i żył dalej. Moi fani to moi przyjaciele.
Grzegorz Żurek