Wywiady
Joshua Moore (We Came as Romans)

Obecna twórczość We Came as Romans pozostaje daleko poza orbitą moich zainteresowań. Nie zmienia to jednak faktu, iż grupa z Troy w stanie Michigan wniosła do metalcore’a wiele świeżości i pomysłów kopiowanych przez wielu naśladowców.

2017-10-24

Jako jedni z pierwszych ożenili charakterystyczną grę kontrastów z elementami symfonicznego metalu dodając do tego hardcore’owy sznyt i techniczne fajerwerki. Debiut We Came as Romans pozostaje jedną z najlepszych płyt drugiej fali gatunku i nic tego nie zmieni. Po nieudanym albumie "We Came as Romans", grupa przypomina o sobie nowym, mrocznym i znacznie cięższym krążkiem "Cold Like War". Na pytania związane z tą płytą odpowiadał Joshua Moore - gitarzysta i główny kompozytor zespołu.

Logo
"Cold Like War" to naprawdę solidne wydawnictwo w waszym dorobku. Cieszy ucho dobrymi refrenami oraz - czego nie mogłem powiedzieć o poprzednich płytach - spójnością. Czy to rezultat niezadowolenia związanego z waszą poprzednią płytą?


Logo
To nie tak, że my, jako zespół, jesteśmy (bardzo) niezadowoleni z odbioru czwartej płyty. Wiele spraw działo się za kulisami i to one sprawiły, że poczuliśmy się zawiedzeni. Legła promocja albumu, potem odbiór wśród słuchaczy, w końcu i my doszliśmy do wniosku, że nie daliśmy z siebie 100%. W tamtym czasie musieliśmy podjąć kilka kluczowych zmian, które ostatecznie doprowadziły do zmiany całej polityki w naszym zespole. Nie myśleliśmy o kolejnej płycie, ale z tyłu głowy mieliśmy na uwadze to, co przyniesie przyszłość. Okres promocji "We Came as Romans" był bardzo budującym doświadczeniem, z którego wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Tak zrodziło się "Cold Like War".


Logo
Ciężko było Wam przyznać, że zawiedliście oczekiwania fanów?


Logo
Jeśli chodzi o mnie, cóż, szybko pogodziłem się z tym, że to nasz nie najlepszy album. Nie widzę niczego złego, ani tym bardziej wstydliwego, w dojściu do wniosku, że mogłeś zrobić coś lepiej. Wykorzystaliśmy swoje pomysły i narzędzia najlepiej jak umieliśmy. Po prostu, nie udało się.


Logo
W przypadku nowej płyty zestaw premierowych piosenek zaskakuje brakiem wypełniaczy. Wybraliście najlepsze piosenki czy takie, aby najlepiej kleiły się ze sobą?


Logo
Zanim przystąpiliśmy do nagrań, chcieliśmy aby każda z piosenek miała swoje konkretne miejsce i budziła określone emocje. Nie mogliśmy napisać dziesięciu identycznych numerów, ale z drugiej strony, nie mieliśmy zamiaru skakania po gatunkach i tematach w tekstach. Naszym głównym zamierzeniem było zespolenie ich dzięki klamrze jaką konceptualnie daje nam tytuł płyty, a potem rozgraniczenie melodyjnych, ciężkich i "epickich" piosenek, tak aby miały swój flow. Największą wadą poprzedniego krążka był brak spójności, o którym mówisz. Wypuściliśmy zbiór piosenek, nie zamkniętą całość.


Logo
Jeden z utworów znacząco wyróżnia się na tle reszty. Mowa o lekko tanecznym i utrzymanym w łzawej konwencji "Promise Me". Delikatny bas, chwytające za serce melodie.. materiał na hit (śmiech). Nie baliście się reakcji słuchaczy?


Logo
Zdecydowanie nie. Uwielbiam ten numer, tym bardziej, że spędziłem nad nim wiele godzin razem z Kylem i naszym producentem od wokali Drew Fulkiem. To jeden z najbardziej emocjonalnych numerów na płycie i nie uważam, aby był wyjęty z kontekstu. Normalny zespól rockowy umieszcza balladę, aby dać słuchaczowi odetchnąć, my tak przyjętej idei nadaliśmy nieco innego charakteru. Zależało nam na tym, aby, owszem, odrobinę zmienić atmosferę, ale zachować energię towarzyszącą reszcie utworów. Podczas nagrań, słuchaliśmy dużo Death Cab For Cutie. Mają tak niesamowicie chwytliwe i poruszające  piosenki, że dość naturalnie stali się naszym punktem odniesienia. Najpierw skupiliśmy się na klawiszach, potem ja i Kyle nagraliśmy wokale.


Logo
Jakiego sprzętu używaliście podczas sesji "Cold Like War"?


Logo
Nasz perkusista David nagrywał na swoim osobistym zestawie Tama Starclassic z drzewa bubinga oraz blachach Meinl. Część solówek i wszystkie czyste partie gitar nagraliśmy na moim Ibanezie AM 153, rytmiczne na ESP EC z mostkiem Evertune. Co do basu Music Man. Wzmacniacze Orange Rockerverb 100 i Dual Dark 100 oraz głowa EVH 5150 III.


Logo
Zaczynaliście kiedy Facebook nie był nawet w planach, a Myspace służyło wszystkim (artystom, przedstawicielom wytwórni, agentom) za podstawowe narzędzie pracy i kontaktu ze światem muzyki. Nieoczekiwanie wszystko uległo zmianom i zamiast tylko słuchać tego, co muzycy mają o zaoferowania, ludzie zapragnęli ingerencji w życie swoich idoli. Młodzi wykonawcy przede wszystkim dbają o PR. Jak było w waszym przypadku, wydaje mi się, że sprawnie odnaleźliście się w nowej rzeczywistości?


Logo
Dorastaliśmy w czasie kiedy wszystkie nowe media dopiero raczkowały. Mieliśmy ten komfort, iż wraz z ich rozwojem uczyliśmy się jak odpowiednio z nich korzystać. Wydaje mi się, że wiele na tym zyskaliśmy. Przed "To Plant A Seed" nagraliśmy piosenkę na temat Twittera, w której Andy chwalił się naszymi 200 followersami. Wtedy to była wielka rzecz! Wiem do czego zmierzasz, dzisiejsza młodzież lubi przekraczać pewne granice, w imię promocji siebie. Sądzę, że wynika to z ich naiwności i braku samokontroli. Muszą nauczyć się wyznaczać granice.


Logo
Wasze największy sukces w karierze? Przyjęcie debiutu, pierwsza trasa pod szyldem Impericon Never Say Die, kontrakt z Equal Vision?


Logo
Nie ma jednego kluczowego. Wydaliśmy naprawdę dobry album, który narobił szumu, dzięki czemu szybko skapitalizowaliśmy jego medialny sukces. Potem były trasy, o których mówisz i kolejne... i kolejne (śmiech). Zdecydowanie bardzo dużo koncertowaliśmy, czego nie można było powiedzieć o innych zespołach naszej generacji. Moje ulubione momenty to trasa z Parkway Drive w Europie a zaraz potem lot do Australii. Potem wskazałbym występ na dużej scenie Warped Tour w 2013 roku i wielką trasę koncertową z One Ok Rock w Europie dwa lata temu.


Logo
Co z porażkami?


Logo
Teraz dowaliłeś! (śmiech) Cóż, sporo tego było, ale nic na tyle szczególnego o czym mógłbym powiedzieć. Porażki to najbardziej motywująca część gry w zespole. Nie powiem, było kilka sytuacji, które nie powinny mieć miejsca, ale z drugiej strony, gdyby nie one, z pewnością dziś nie bylibyśmy tym samym zespołem. Na pewno nie takim, który wydałby "Cold Like War".


Logo
W zespole jest was szóstka, zakładam, że trudno wam utrzymać wszystkie pomysły w ryzach? W związku z tym, działacie demokratycznie czy Ty pociągasz za sznurki?


Logo
Ufamy sobie na tyle mocno, aby wiedzieć do czego każdy z nas jest zdolny. Wiele z pomysłów wymaga szlifów i tutaj polegamy na opinii poszczególnych członków zespołu, jak moja (śmiech). Przez ostatnie dziesięć lat dojrzeliśmy i zaufaliśmy sobie na tyle mocno, aby spać spokojnie. Przyszłość, zarówno koncertowa i muzyczna We Came as Romans leży w dobrych rękach.


Logo
Kilkukrotnie graliście w Polsce. Masz jakieś szczególne wspomnienia związane z wizytami u nas?


Logo
Wierz mi lub nie, ale uwielbiam grać u Was. Mało tego, sądzę, że za rzadko gramy w Polsce, ale tak wyglądają trasy. Osobiście najbardziej cenię sytuacje w których nawiązujemy nowe kontakty. Przy okazji którejś z wizyt jedna dziewczyna (Aga Kasprowicz - na Instagramie deepertoskull - przyp. red.) dała nam fantastyczne rysunki całej kapeli. Z czasem skupiła się na mnie i moim psie Gusie - szalona! Następnym razem mam zamiar zrobić sobie taki tatuaż.


Rozmawiał Grzegorz Pindor